Niewiele dobrego - łagodnie rzecz ujmując - ma do powiedzenia Najwyższa Izba Kontroli na temat systemu odcinkowego pomiaru prędkości. Urzędnicy Generalnego Inspektoratu Transportu Drogowego pozwolili przedawnić się wykroczeniom wartym łącznie miliony złotych, a żeby zbyt skuteczny system nie psuł im statystyk... programowali urządzenia nawet na 30 km/h powyżej dozwolonej prędkości.
Jak wynika z raportu NIK, do ciekawych rzeczy dochodziło już na etapie planowania inwestycji. Zakupione urządzenia pokrywają jedynie... 77 km, czyli mniej niż 1 proc. dróg w całej Polsce. Choć urządzenia miały być instalowane w okolicach, w których często dochodziło do wypadków śmiertelnych - w ośmiu lokalizacjach w latach 2011-2014 nie było żadnych ofiar śmiertelnych wypadków drogowych.
Tysiące przedawnionych spraw
Odpowiedzialny za system Generalny Inspektorat Transportu Drogowego miał też spore niedobory kadrowe, które nie pozwalały mu sprawnie zajmować się zweryfikowanymi już wykroczeniami. Z tego powodu w GITD przedawniło się aż 115 tys. spraw, które przyniosłyby finansom publicznym dodatkowe 26,3 mln zł.
Jeszcze lepiej jeśli doliczy się do tego efekty braków prawnych w kwestii możliwości ustalania i karania sprawców wykroczeń: - W przypadku całego systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym przedawniło się aż 1,6 mln wykroczeń, o wartości kar wynoszącej ok. 371 mln zł - czytamy w raporcie NIK.
Nie widać problemu - nie istnieje
Najciekawszy jest jednak sposób, w jaki GTID postanowił walczyć z tymi niedociągnięciami. Okazuje się, że... programował urządzenia nawet o 30 km/h powyżej prędkości dozwolonej na danym odcinku. Jak łatwo się domyślić, w ten sposób rejestrowano znacznie mniej wykroczeń - dzięki czemu GITD nie musiał się kłopotać słabymi statystykami.
– Kontrola NIK wykazała jednoznacznie, że (automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym-INNPoland.pl) dotychczas nie istnieje i nie będzie istniał bez gruntownych zmian organizacyjnych i prawnych w tym zakresie – podsumowują bezlitośnie kontrolerzy.