Ten sam fotel w samolocie może kosztować mniej lub więcej dla innego klienta. Niemożliwe? Tak właśnie się dzieje - praktykę różnicowania cen linie lotnicze stosują powszechnie i bez żenady. Tymczasem wielu osobom dyskryminacja cenowa wydaje się niesprawiedliwa i nielegalna.
Ten sam fotel, różna cena
Na problem dyskryminacji cenowej w usługach linii lotnicznych zwrócił uwagę Marcin Walków z portalu businessinsider.com.pl. Różnicowanie cen za ten sam produkt dla różnych klientów wynika z odrębnej elastyczności cenowej popytu między klientami. W ten sposób linia lotnicza maksymalizuje przychody.
Wyjaśniają to autorzy książki „Introduction to Air Transport Economics”, podając przykład linii lotniczej, która sprzedawałaby bilety tylko po 500 dolarów, choć niektórzy pasażerowie mogliby zapłacić za nie nawet do 700 dolarów.
– Linia lotnicza traci szansę zarobienia dodatkowych 200 dol. za niektóre ze sprzedawanych miejsc. Inni pasażerowie są bardziej wrażliwi cenowo i skłonni wyłącznie do kupna biletu za 500 dol. Segmentacja cenowa pozwala wygenerować wyższy przychód dzięki oferowaniu większej liczby cen – czytamy we fragmencie książki.
W ten sposób linie lotnicze pozbywają się nadwyżki konsumenckiej, czyli różnicy między kwotą, jaką nabywca jest skłonny zapłacić, a tą, którą rzeczywiście płaci. Również z tego powodu przewoźnicy nie stosują strategii last minute i nie wyprzedają taniej pozostałych w samolocie miejsc.
Dyskryminacja cenowa jest potrzebna
Choć dyskryminacja cenowa początkowo budzi nieprzychylne skojarzenia, jest to bardzo wydajna procedura, która pozwala na obniżanie cen biletów.
„Większość ekonomistów zgadza się, że dyskryminacja cenowa zazwyczaj prowadzi do niższej średniej ceny, wpływając na mniej pustych miejsc i większą ekonomiczną wydajność. Główny powód tego to konkurencja. Łatwiej jest ciąć ceny niż podnosić je z obawy przed "podcięciem" przez konkurenta” – zauważają autorzy książki.
Ceny biletów lotniczych jednak stale rosną. Ostatnio nawet w tanich liniach lotniczych podróżowanie wcale nie należy do najtańszych. Zarówno Ryanair jak i Wizzair zmienili zasady naliczania opłat za bagaż podręczny. Obie linie zlikwidowały opcję darmowej kabinówki na podkładzie.
A będzie coraz drożej. Wszystko przez to, że przewozy lotnicze stają się działalnością niskomarżową. – Żeby utrzymać komunikację najniższych cen, trzeba zarobić więcej na produktach dodatkowych typu bagaż podręczny czy priority boarding – mówi w rozmowie z INNPoland.pl Jacek Skrzypkowski, Leisure Product Director w Grupie eSky.