Połowa tegorocznej nagrody Nobla z fizyki trafiła do dwóch astronomów Michela Mayora i Didiera Queloza za odkrycie pierwszej planety krążącej wokół gwiazdy podobnej do Słońca. Jest to jednak dla nas niewesoła wiadomość, gdyż Szwedzka Akademia Nauk pominęła tym samym najsłynniejszego żyjącego polskiego astronoma, prof. Aleksandra Wolszczana – odkrywcę pierwszej planety pozasłonecznej w ogóle.
– Dzisiejsza nagroda Nobla wydaje się nieco zaskakująca – ocenia w rozmowie z INNPoland.pl popularyzator astronomii Karol Wójcicki, autor bloga Z głową w gwiazdach.
– O tych planetach mówiło się od dawna, postulowało się ich istnienie, ale czym innym było teoretyczne takie główkowanie, a czym innym naukowe dowody na to, że one istnieją. Wolszczan na początku lat 90. jako pierwszy dostarczył takiego potwierdzenia i stał się pierwszym odkrywcą planet pozasłonecznych – choć trzeba rzeczywiście przyznać, że odkrył je wokół dość nietypowej gwiazdy nazywanej pulsarem – tłumaczy ekspert.
Okrycia tegorocznych laureatów równie odległe
Karol Wójcicki zwraca uwagę na to, że nagrody Nobla powinny być przyznawane za odkrycia mające realny wpływ na rozwój ludzkości. I choć życie wokół pulsara nie jest możliwe (jest to obiekt wysyłający ogromne ilości promieniowania), to tak samo abstrakcyjna jest dla nas w tym momencie podróż do innego układu planetarnego.
– Może się kiedyś okazać tak, że rozwój technologii, który da nam możliwość dolecenia do gwiazdy podobnej do Słońca, da nam również możliwość zbliżenia się do pulsarów. Tym bardziej mam więc poczucie głębokiego żalu wobec tego dzisiejszego Nobla – stwierdza Wójcicki.
Nie pierwszy pominięty Polak
– Wydaje mi się, że straciliśmy właśnie szansę na polskiego noblistę, prawdopodobnie na wiele lat. Bo trudno w tym momencie o lepszego polskiego kandydata do Nobla niż prof. Aleksander Wolszczan, który naprawdę zapisał się grubą czcionką na kartach historii astronomii – podkreśla Karol Wójcicki.
Prof. Wolszczan nie jest zresztą jedynym pominiętym w ostatnich latach polskim astronomem. W 2017 r. nagrodę Nobla z fizyki przyznano za odkrycie fal grawitacyjnych. Istniała wówczas duża szansa na to, że nagrodzony będzie prof. Andrzej Trautman, który na wiele lat przed eksperymentalnym wykryciem fal grawitacyjnych opisał je w swoich pracach teoretycznych.
– Peeble przewidział istnienie mikrofalowego promieniowania tła, czyli takiego bardzo cichego echa po potężnym Wielkim Wybuchu. Promieniowanie odkrył inny zespół naukowców jakiś czas później, ale do niego nagroda trafiła za przewidywania teoretyczne został nagrodzony – tłumaczy Karol Wójcicki.
Jak przypomina, podobna sytuacja miała miejsce kilka lat temu, kiedy nagrodę za teoretyczne przewidzenie istnienia tzw. bozonu Higgsa otrzymali Peter Higgs i Francois Englert. Sama cząstka została odkryta przez zespół naukowców z akceleratora LHC, znajdującego się w ośrodku badawczym CERN pod Genewą.