Najnowsze odkrycie pary wodnej w atmosferze planety pozasłonecznej, na której może istnieć życie, rozbudziło wyobraźnie wielu osób. Czy to długo wyczekiwana Druga Ziemia, na którą ludzkość mogłaby przenieść się w razie przeludnienia naszej obecnej planety lub katastrofy ekologicznej?
Lot na Drugą Ziemię
Jeśli dokonano by odkrycia Drugiej Ziemi i szukano ochotników do przeprowadzki, redakcja INNPoland.pl jednogłośnie stwierdza, że chętnie zostanie kosmicznymi królikami doświadczalnymi. Do dyskusji na temat galaktycznych podróży, znanych dotychczas z filmów sci-fi, pobudziło nas - i nie tylko nas - najnowsze odkrycie naukowców z University College London.
Uniwersyteccy badacze pod pieczą dr Angelosa Tsiarasa podzielili się ze światem ekscytującą nowiną. W atmosferze planety K2-18b, nazywanej super Ziemią i oddalonej od nas o 111 lat świetlnych, wykryto parę wodną. Przy jednoczesnych temperaturach, umożliwiających rozwój i przetrwanie życia, K2-18b może stać się światem potencjalnie zamieszkałym.
Odkrycia dokonano dzięki archiwalnym danym, zarejestrowanym przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a w latach 2016 i 2017, jak wyjaśnia serwis urania.edu.pl. Na ich bazie opracowano algorytmy, które dokonały analizy przefiltrowanego przez atmosferę planety światła jej gwiazdy – czerwonego karła K2-18. Wyniki wskazały na obecność pary wodnej oraz cząsteczek wodoru i helu w atmosferze planety.
Wszechświat nie stoi otworem
Dane są wystarczająco ekscytujące, żeby pasjonatom kosmicznych podróży zaświeciły się oczy. Jednak nie zapominajmy, że 111 lat świetlnych to nieosiągalna dla ludzkości odległość - bliżej położony od K2-18b jest Mars, którego odległość to „zaledwie” ponad 4 minuty świetlne. Zaś taka odległość wymaga według NASA około 9 ziemskich miesięcy podróży w jedną stronę.
Dodatkowo na planecie K2-18b nie potwierdzono, czy rzeczywiście występuje tam woda w stanie ciekłym w formie jezior czy rzek. Stwierdzono wyłącznie obecność pary wodnej, co nie jest równoznaczne z odkryciem warunków do istnienia życia.
– Planet, określanych mianem "Drugiej Ziemi", mamy już na pęczki – zauważa Karol Wójcicki, autor bloga zglowawgwiazdach.pl. – Zaś wiadomości o odkryciu „Drugiej Ziemi” bywają bardzo krzykliwe i mają niewiele wspólnego z rzeczywistością – kwituje.
Jak przypomina popularyzator astronomii, historia planet pozasłonecznych zaczęła się na początku lat 90-tych od jednego symbolicznego odkrycia polskiego astronoma Aleksandra Wolszczana, jednak od tamtego czasu egzoplanet, czyli krążących wokół gwiazd innych niż Słońce, odkryto już całą lawinę.
– Nazywane są one "Drugą Ziemią", lecz w rzeczywistości mogą konkurować z naszą planetą tylko pod tylko jednym względem, np. rozmiaru albo grawitacji czy ekosfery. Aby mówić o prawdziwej Drugiej Ziemi, musiałoby się nałożyć na siebie wiele różnych czynników, m.in. odpowiednia grawitacja, woda, nie tylko w atmosferze, ale również na powierzchni, ekosfera, czyli odpowiednia odległość od swojej gwiazdy, która sprzyja powstawaniu życia czy skalistość. Nie trafiliśmy jeszcze ani razu w dziesiątkę – wskazuje.
Najpierw Mars
Jak zauważa Wójcicki, gdy w przyszłości będziemy myśleli o przeprowadzce gatunku ludzkiego na inną planetę, to w pierwszej kolejności wybór padnie na nasze własne podwórko - czyli Układ Słoneczny.
– Nawet jeśli znaleźlibyśmy idealną planetę, to technologicznie nie jesteśmy w stanie ich osiągnąć. Póki co, przekroczenie granic Układu Słonecznego bezzałogowymi sondami kosmicznymi, wystrzelonymi w latach 70-tych jest dużym osiągnięciem. Przede wszystkim zwrócimy zatem uwagę na Marsa i to jeszcze nie w kontekście przeprowadzki, a raczej tymczasowych, testowych baz. A załogowy lot na Marsa już jest swego rodzaju wyzwaniem, nad którym pracują obecnie najtęższe głowy – studzi zapał.