Profesjonalni petsitterzy nie tylko zajmują się zwierzakiem pod nieobecność właściciela, ale mogą też na przykład zabrać go do weterynarza.
Profesjonalni petsitterzy nie tylko zajmują się zwierzakiem pod nieobecność właściciela, ale mogą też na przykład zabrać go do weterynarza. Fot. Krzysztof Ćwik / Agencja Gazeta
Reklama.
Petsitting, czyli po prostu opieka nad zwierzętami, to termin dość znany – ale kojarzony raczej z koleżeńską przysługą niż z pomysłem na biznes. A jednak, coraz łatwiej ostatnio trafić na oferty firm, które podczas naszej nieobecności mogą zająć się naszymi pupilami. W jaki sposób? Opowiada nam o tym Joanna Szopińska, właścicielka warszawskiej firmy Do góry kotami.
– Nasza wizyta trwa od 45 do 60 minut. W tym czasie zawsze obowiązkowo myjemy miski, wymieniamy jedzenie i wodę, sprzątamy kuwety i sprawdzamy, czy wszystko jest w porządku w mieszkaniu – wymienia w rozmowie z INNPoland.pl Joanna Szopińska. – Resztę tego czasu spędzamy natomiast z kotami. To już od nich zależy, na co pozwolą: z jednymi się bawimy, z innymi przytulamy, jeszcze inne wolą zachowywać dystans – opowiada.
Z każdej wizyty właściciel zwierzaka otrzymuje raport: krótki opis przebiegu całego spotkania, a także zrobione wtedy zdjęcia czy filmy. Klienci firmy naszej rozmówczyni to głównie właściciele kotów – wiele z tych zwierząt po prostu nie najlepiej czuje się zmieniając miejsce pobytu, w związku z czym lepiej opiekować się nimi na ich terenie – ale chętnie podejmuje się też opieki nad innymi „stacjonarnymi” zwierzakami, jak np. króliki.
Fani kotów na Facebooku
Jak wspomina Joanna Szopińska, koty pojawiały w jej życiu od zawsze – nawet wtedy, gdy nie podejrzewała, że po latach będzie się nimi zajmować profesjonalnie. Studiowała bowiem kierunki ścisłe, m.in. informatykę.
– Przez pewien czas pracowałam w zespole programistycznym. Bardzo tę pracę lubiłam, ale jednak czegoś mi brakowało – wspomina Joanna Szopińska.
Została administratorką dużej, skupiającej kilkadziesiąt tysięcy osób, facebookowej grupy dla właścicieli kotów. – Zauważyłam wtedy, że na grupie pojawia się bardzo dużo pytań o to, czy ktoś ma do polecenia zaufaną osobę do opieki nad kotami. I w ten sposób zaczęłam myśleć, że w czymś takim mogłabym się odnaleźć – wspomina.
Początkowo Joanna Szopińska opieką nad zwierzętami zajmowała się po godzinach. Zainteresowanie okazało się jednak na tyle duże, że po jakimś czasie rzuciła pracę programistki i postanowiła poświęcić się w stu procentach petsittingowi. Cały czas powiększa zresztą swój zespół. – Plan jest taki, że na koniec roku firma będzie zatrudniać siedmiu pracowników – dodaje.
Czegoś takiego brakowało
Jak przyznaje nasza rozmówczyni, reakcje na jej biznes – który wciąż nie jest jednak rzeczą zupełnie codzienną – są różne.
– Najczęściej spotykam się z zaskoczeniem; wiele osób po prostu nie zdaje sobie sprawy z tego, że taki zawód jak petsitter istnieje – opowiada. – Na szczęście w większości przypadków jest to zaskoczenie pozytywne. Zdarzają się na przykład osoby, które naprawdę przez długi czas nie wyjeżdżały z domu na dłużej, bo nie miały z kim zostawić kota – mówi Szopińska.
Największy ruch w interesie jest rzecz jasna w okresach świątecznych, w wakacje czy w majówkę – wtedy, gdy najwięcej osób wyjeżdża i najtrudniej jest znaleźć opiekę dla zwierzaka tradycyjnym pytaniem „hej, wpadniesz raz dziennie i dasz kotu jeść?”. Ale Do góry kotami ma również spore grono stałych klientów i na brak pracy nawet w mniej ruchliwych okresach nie narzeka.
– Mamy też klientów, których koty są przewlekle chore. Zwłaszcza oni szukają kogoś doświadczonego, kto nie będzie się bał takiego chorego kota i będzie wiedział, jak mu w razie czego pomóc – mówi Joanna Szopińska. – Powiedziałabym więc, że z naszych usług najczęściej korzystają świadomi opiekunowie, którym zależy aby ten kot podczas tej opieki dostał coś więcej niż tylko miskę z jedzeniem.
Jak zostać petsitterem?
To właśnie profesjonalizm jest tutaj słowem-kluczem. – Nie ma jednego ustalonego sposobu, nawet w gronie naszych opiekunów ludzie mają przeróżne doświadczenia. Sądzę, że najbardziej liczy się praktycznie doświadczenie w pracy z kotami połączone z ciągłym poszerzaniem wiedzy teoretycznej – stwierdza nasza rozmówczyni.
Przydatny jest również profesjonalny kurs dla petsitterów, obejmujący m.in. takie aspekty jak zachowania i zwyczaje zwierząt czy pierwsza pomoc. — Bardzo cenne doświadczenie, zarówno praktyczne, jak i teoretyczne daje działalność w fundacjach opiekujących się bezdomnymi zwierzętami — stwierdza Joanna Szopińska.
Rola petsittera nie kończy się bowiem na nałożeniu karmy do miski. Często opiekun staje się dla właścicieli zwierzaków pierwszym telefonem, kiedy zaczyna się dziać coś złego.
– Ludzie ufają nam, tworzymy z nimi bliską relację, ponieważ wchodzimy do ich domów, zajmujemy się ich ukochanymi zwierzętami – podkreśla Joanna Szopińska. – Aby nie zawieść tego zaufania, musimy mieć obszerną wiedzę na różne tematy. I nawet jeśli sami nie potrafimy problemu rozwiązać, to powinniśmy wiedzieć, gdzie pokierować właściciela zwierzęcia – wyjaśnia.