To jeden z najpotężniejszych ludzi na świecie w branży technologicznej. Zasłynął niejednokrotnie tym, że mówi szczerze i przewrotnie. W niedawnym wywiadzie na przykład skomentował, dlaczego Alibaba, firma przez niego założona, nie zatrudniłaby go, gdyby do niej aplikował.
Jack Ma, chiński miliarder i założyciel Alibaby, to postać ze wszech miar nietuzinkowa. Cytowany przez CNBC, zwrócił uwagę na paradoks. - Ludzie tacy jak ja, gdyby dziś chcieli aplikować do pracy w Alibabie, byłoby to prawie niemożliwe - mówił Jack Ma.
Mówimy tu o człowieku, który przed dwudziestoma laty założył jedno z największych i najbardziej atrakcyjnych przedsiębiorstw w branży technologicznej, człowieku, którego majątek netto przekracza 34 mld dol. Jak mógł coś takiego powiedzieć na poważnie?
Wieczna odmowa
Ważny jest tu kontekst jego kariery. Bo, jeśli pominąć majątek i rozwój Alibaby, Ma był (z pozoru) przeciętnym Chińczykiem. Niczym specjalnym się nie wyróżniał. Przez chwilę był nauczycielem angielskiego, potem odbił się od drzwi na każdej z 30 różnych rekrutacji do pracy tuż po studiach. Nie przyjęli go nawet do KFC. Jak mówił po latach, nie miał zielonego pojęcia o marketingu, o technologii, a na koncie miał debet.
Na poziomie CV nie wyróżniał się absolutnie niczym i to - jego zdaniem - jest główny powód paradoksu, który nie dotyczy wyłącznie Alibaby, to problem ogólnoświatowy.
- Ludzie oceniają cię po dyplomie. Pomyśleliby: mamy grupę ludzi z Harvardu, mamy ze Stanforda, ty jesteś znikąd - mówił Jack Ma. Jego zdaniem zbyt duży nacisk kładzie się na szukanie ludzi z najlepszymi ocenami, a nie tych, którzy umieją ogarnąć rzeczywistość, przeć do przodu i po prostu dokończyć to, co się zaczęło. On sam przez długie lata spotykał się z odmową, nawet po założeniu Alibaby. To go wzmocniło. Wspomniany wyżej epizod z nauczycielstwem też jest tu istotny, bo Ma niejednokrotnie mówił, że ta praca wykształciła w nim oko do talentów, nie tylko osób z talentami do stopni.
Jak kontynuował, dawniej np. wyspecjalizowane obliczenia mogli przeprowadzić wybrani, już pomijając nawet oceny, nie każdy miał głowę do kierunków z liczbami. Dziś robią to w dużej mierze maszyny i oprogramowanie. - W erze przemysłowej musiałeś zapamiętywać szybciej i więcej, liczyć szybciej. Te rzeczy dziś robią maszyny, lepiej od ciebie. To jest coś, czym się martwię. 20-30 lat od dziś nasze dzieci nie będą w stanie przetrwać okresu sztucznej inteligencji ze względu na sposób, w jaki obecnie nauczamy - dodał.