Czynsze w Warszawie mają zbliżoną wysokość do tych berlińskich. Tymczasem Berlin zamraża czynsze na następne pięć lat, w tym kierunku spoglądają też inne duże miasta. Czy to dobry pomysł dla Warszawy?
Czynsze w Warszawie mają zbliżoną wysokość do tych berlińskich. Tymczasem Berlin zamraża czynsze na następne pięć lat, w tym kierunku spoglądają też inne duże miasta. Czy to dobry pomysł dla Warszawy? 123rf.com

Berlin zamraża czynsze na pięć lat. Za przyczyną tak radykalnej decyzji stołecznych władz stoją drastyczne podwyżki cen wynajmu mieszkań w stolicy Niemiec, które w ciągu ostatniej dekady coraz boleśniej odbijają się na jej rodowitych mieszkańcach. Część środowisk pomysł chwali, część wyraża ostry sprzeciw. Jednak w stronę takiego rozwiązania skłania się coraz więcej włodarzy miast, w których ceny nieruchomości pędzą jak szalone.

REKLAMA
Berlinem trzęsie kryzys
Stolica Niemiec od ponad dekady pogrąża się w coraz głębszym kryzysie mieszkaniowym. Dobitnie pokazują to dane - od 2010 roku ceny wynajmu urosły o ok. 70 proc. Jak podaje serwis berlinpopolsku.pl, za dwupokojowe mieszkanie o powierzchni 70 mkw. w atrakcyjnej lokalizacji w centrum trzeba płacić ponad 1000 euro miesięcznie.
Patologiczną sytuację dość drastycznie obrazują coraz częstsze wyprowadzki rdzennych Berlińczyków z centralnych dzielnic miasta. Z powodu rosnących czynszów mieszkańcy stolicy decydują się na przeprowadzki na obrzeża Berlina lub do okolicznych miasteczek. W ciągu ostatnich lat taki los podzieliło dziesiątki tysięcy mieszkańców stolicy.
Dlaczego berlińskie ceny wynajmu mieszkań tak szaleją? Przyczyny nie są jednoznaczne. Z jednej strony stolica Niemiec jest modna, przez co ściąga do niej coraz więcej Niemców i obcokrajowców. Z drugiej spółki deweloperskie - które są właścicielami większości mieszkań w Berlinie - oskarżane są przez rozgoryczonych mieszkańców o spekulowanie cen wynajmu lokali.
Czy zamrożenie czynszów to dobry pomysł?
Aby powstrzymać rosnące czynsze, władze Berlina zdecydowały, że od Nowego Roku zamrożą ich wysokość na następne pięć lat. Zgodnie z przygotowanym projektem przez ten czas stawki będą wynosić tyle samo, co w czerwcu 2019 roku. Co będzie później, dopiero się okaże.
Decyzja berlińskiego ratusza z jednej strony spotkała się z gorącym przyjęciem, z drugiej jest ostro krytykowana. Przeciwnicy przekonują, że firmy mieszkaniowe przestaną inwestować w nowe mieszkania na wynajem i modernizację starych. W efekcie liczba oferowanych mieszkań do wynajęcia może się stale zmniejszać, a młodzi ludzie, by mieć gdzie zamieszkać, zaczną się zadłużać, by kupić mieszkanie na kredyt.
Przypuszczenia potwierdza Maciek Samcik z bloga subiektywnieofinansach.pl. Jak zauważa, regulowanie cen najmu może być głupim pomysłem, ponieważ rynek sam się „schłodzi” ze względu na niskie stopy procentowe i tanie kredyty - już dziś wzięcie kredytu jest tańsze od wynajmu. Co więcej różnica między dochodem z najmu a zyskiem z obligacji robi się niewielka, zaś w obliczu rosnącej inflacji praca kamieniczników coraz bardziej przestanie się opłacać.
Nie tylko Berlin
Mimo to na świecie istnieją przykłady miast, w których czynsze reguluje nie rynek, a władza. Podobną politykę stosuje między innymi Nowy Jork, choć nie w takim stopniu, jak Berlin. Jak wyjaśnia NY Times, czynsz kontrolowany obowiązuje konkretne mieszkania w budynkach zbudowanych przed 1947 rokiem i lokatorów wynajmujących je od lipca 1971 roku. Czynsz stabilizowany dotyczy budynków zbudowanych w latach 1947-1974.
Dzięki temu część lokatorów, mieszkających w jednym z najdroższych miast świata, płaci wyjątkowo niskie czynsze. Konkretnie – ok. 1 milion mieszkań z około 3,5 milionowego zasobu mieszkaniowego Nowego Jorku.
Na regulacyjne rozwiązania zdecydowały się w tym roku również miasta turystyczne, takie jak Barcelona czy Lizbona. Władze tamtejszych miast, aby poradzić sobie z coraz droższymi cenami mieszkań w atrakcyjnych lokalizacjach, m.in. z powodu wynajmu krótkoterminowego z AirBnB. Z tego powodu właściciele mieszkań w najbardziej pożądanych dzielnicach będą musieli uzgadniać ceny wynajmu ze stawkami poszczególnych nieruchomości. Miasta zamierzają również zmniejszyć liczbę eksmisji wszystkich zameldowanych mieszkańców.
W stronę regulacji spogląda również Londyn. Tamtejsi mieszkańcy na czynsz przeznaczają ok. 40 proc. swoich dochodów. Z tego powodu prezydent miasta Sadiq Khan poprosił władze państwa o poszerzenie swoich uprawień, by wprowadzić regulacje zapobiegające dalszym wzrostom. Na razie bezowocnie.
– W dłuższym okresie (taka kontrola, przyp. red.) doprowadza do sporych problemów rynkowych. Dobrym przykładem jest Szwecja, która cała jest objęta kontrolą czynszów. Na wynajęcie mieszkania na normalnych zasadach w Sztokholmie czeka się jakieś 20 lat, a czarny rynek wynajmu mieszkań rozkwita  –  mówi w rozmowie z portalem infonajem.pl główna ekonomistka w Fundacji na Rzecz Kredytu Hipotecznego Agnieszka Nierodka.
W Warszawie czynsze takie jak w Berlinie
Niestety w Warszawie z czynszami jest niewiele lepiej. Ba, gdy spojrzymy na ceny wynajmu przez pryzmat średnich dochodów, okazuje się, że mieszkańcy polskich miast mają nawet gorzej, niż Berlińczycy, Londyńczycy czy Paryżanie.
Jak wynika z zeszłorocznej analizy Nowodworski Estate, aż 61 proc. pensji Warszawiaków i Wrocławian pochłaniają ceny najmu. Niewiele lepiej mają Krakusi, którzy na wynajem mieszkania przeznaczają 60 proc. zarobków. W porównaniu z Londynem (58 proc.), Paryżem (48 proc.) czy „tanim” Berlinem (36 proc.), polskie miasta okazują się wyjątkowo drogie.
Ceny za wynajem w większych miastach europejskich rosną. Jak wynika z najnowszych danych serwisu otodom.pl, w grudniu 2018 roku w Warszawie za mieszkanie o metrażu do 38 mkw. zapłacić należało średnio 2156 zł/m-c. Najem mieszkania o powierzchni 38-60 mkw. wyniósł 2887 zł/m-c, zaś metraż 60-90 mkw. wiązał się z miesięczną opłatą rzędu 4553 zł.
To ceny podobne do cen berlińskich - przy aktualnym kursie euro za 60-metrowe mieszkanie Warszawiak może zapłacić nawet więcej niż mieszkający w centrum miasta Berlińczyk. Jednak podczas gdy mieszkańcy niemieckiej stolicy skarżą się na ceny mieszkań, Polakom wydają się one aż tak bardzo nie przeszkadzać.