24 października 1929 r. to symboliczny koniec szalonych lat 20., jednej z najbardziej dostatnich dekad w amerykańskiej historii. Mija dzisiaj 90 lat od krachu na Wall Street, który bezlitośnie pokazał, na jak kruchych podstawach zbudowana była po pierwszej wojnie światowej ekonomiczna potęga USA – i zapoczątkował kryzys finansowy na całym świecie.
Czarny dzień na giełdzie
Nawet dzisiaj ekonomiści nie są w stu procentach pewni, dlaczego akurat 24 października notowania na nowojorskiej giełdzie zaczęły gwałtownie spadać. Faktem jest, że tego dnia pękła narastająca od lat bańka spekulacyjna
W ciągu zaledwie jednego dnia właścicieli zmieniło prawie 12,9 mln akcji, kilkukrotnie więcej niż normalnie w tym okresie. Wartość akcji gwałtownie jednak spadła – a wielu ludzi, którzy jeszcze w poprzednim tygodniu było milionerami, obudziło się jako bankruci. Do historii ten dzień przeszedł jako "Czarny Czwartek" – i był początkiem Wielkiego Kryzysu.
W wyniku łańcuchu wydarzeń uruchomionego 24 października w ciągu kilku lat w USA upadło kilka tysięcy banków, w których zgromadzono ponad 2,5 mld dolarów. To właśnie najbardziej uderzyło w zwykłych obywateli, którzy tracili oszczędności całego życia.
Skutki Wielkiego Kryzysu odczuwalne były zresztą na całym świecie, również w Polsce. Z kolei w Niemczech nieudolność władz w radzeniu sobie z kryzysem wykorzystał Adolf Hitler, który na początku 1933 r. stanął na czele nowego rządu.
Szalone lata dwudzieste
Krach nowojorskiej giełdy był tym bardziej szokujący dla sporej części amerykańskiego społeczeństwa, że zakończył on dekadę ekonomicznego i obyczajowego szaleństwa. Jeśli wybrać tylko jeden obraz, który dzisiejszemu Polakowi może skojarzyć się z latami 20. w USA – to uwiecznione w hollywoodzkich filmach szalone, ostro zakrapianie imprezy z udziałem półświatka, kryjącego się przed prohibicją za zamkniętymi drzwiami.
Wiele fortun błyskawicznie rosło właśnie dzięki szemranym interesom – ale owocami wzrostu gospodarczego cieszyła się naprawdę duża część społeczeństwa, przede wszystkim tego żyjącego w miastach. Po traumie niedawnej wojny światowej nikt nie był skłonny się ograniczać
To w tych czasach można szukać źródeł typowego "amerykańskiego snu" klasy średniej: ciągłej konsumpcji, domku na przedmieściach, przed którym zaparkowany był samochód, symbol dobrej pozycji materialnej właściciela.
Koniec kryzysu
Jak USA udało się wyjść z Wielkiego Kryzysu? Droga do tego wcale nie była łatwa. W 1933 r. do władzy doszedł Franklin Delano Roosevelt. Nowy prezydent rozpoczął nową, radykalną jak na USA strategię walki z kryzysem: tzw. New Deal (Nowy Ład) dopuścił interwencję państwa w gospodarkę, wzmocnił związki zawodowe i wprowadził program opieki socjalnej dla robotników. Nie uzdrowiło to całkowicie gospodarki, jednak zdecydowanie uspokoiło nastroje społeczne w nadchodzących latach.
Sporo historyków ekonomii uważa dziś, że znacząco przyczyniła się do tego... druga wojna światowa. Przejście w wojenny tryb nie było aż tak szokujące dla gospodarki, która i tak działała w trybie awaryjnym. Rząd z kolei w działania wojenne ładował wielkie fundusze, co pozwoliło m.in. sprowadzić stopę bezrobocia do poziomu poniżej 10 proc. (wcześniej sięgało ono nawet 25 proc.) i ostatecznie załagodzić wiele efektów kryzysu lat 30.