Sidewalk Labs, siostrzana spółka Google’a otrzymała wstępne pozwolenie na stworzenie w Toronto modelowego inteligentnego miasta. Nie będzie to jednak ogromna metropolia przyszłości, którą oryginalnie wyobrażała sobie firma.
Aby przekonać władze do akceptacji projektu, firma musiała bardzo mocno ograniczyć swoją wizję.
Pierwotne plany, przedstawione miastu w czerwcu przez Alphabet – do którego należy zarówno Google, jak i Sidewalk Labs – kusiły wizjami ekologicznego budownictwa oraz infrastruktury idealnie dostosowanej do potrzeb użytkowników oraz autonomicznych samochodów. Źródłem danych do ulepszania usług miejskich mają być tam sami mieszkańcy i ich przyzwyczajenia, które śledzone byłyby za pomocą czujników rozmieszczonych w całej inwestycji.
Google chciało za dużo kontroli
Projekt ten spotkał się z falą ogromnej krytyki, zarówno ze strony aktywistów miejskich, jak i samorządowców.
– Chcieli za dużo ziemi, za dużo kontroli nad danymi i za dużo kontroli nad zarządzeniem – podkreśla Joe Cressy członek rady miejskiej Toronto, cytowany przez CNN. Z kolei organizacja Canadian Civil Liberties Association ostrzegała, że bez określenia zasad prywatności miasteczko mogłoby stać się "strefą wolną od konstytucji"
Chcąc nie chcąc, internetowy gigant musiał iść na duże ustępstwa. Powierzchnia inwestycji zostanie ograniczona do 4,8 hektara, a wszystkie zebrane dane będą musiały być przechowywane w Kanadzie. Alphabet nie ma też co liczyć na konkretne zobowiązania ze strony Toronto w sprawie doprowadzenia na teren inwestycji infrastruktury komunikacyjnej, a do budowy miasteczka będą musiały być dopuszczone również inne firmy.
Inwestycja trafi teraz do kolejnej rundy publicznych konsultacji. Ostateczną decyzję Toronto podejmie do końca marca 2020 r.