Ludzie w sklepach pakują do nich wszystko - oddzielna torebka na ogórek, oddzielna na pomidora, oddzielna na dwie marchewki - po czym przychodzą do domu i od razu wyrzucają je do kosza. Tymczasem według syna wynalazcy plastikowych woreczków nie taka była intencja ich twórcy. – Pomysł, żeby natychmiast wyrzucać plastikowe torby, byłby dla mojego ojca kuriozalny – wspomina Raoul Thulin.
Wróg publiczny czy chłopiec do bicia?
Sten Gustaf Thulin, szwedzki wynalazca, mógłby zostać dziś okrzyknięty ekologicznym wrogiem publicznym numer jeden. To on w 1959 roku wymyślił plastikowe torby. Dzieło jego życia zaśmieca dziś ziemię i oceany, rozwarstwia się na mikroplastik, po czym ląduje w organizmach wszystkich zwierząt i ludzi na świecie.
Jednak według syna wynalazcy pomysłodawca plastikowych toreb w świetle obecnego kryzysu klimatycznego stał się przysłowiowym chłopcem do bicia. We wspomnieniach Raoula Thulina intencje ojca były wręcz przeciwne, o czym opowiedział dla portalu independent.co.uk.
Wbrew intencji twórcy
Plastikowe torby zostały wynalezione przez Stena Gustafa Thulina jako alternatywa dla papierowych toreb, które wówczas uważano za bardzo szkodliwe dla środowiska, jako produkt pochodzący ze ścinanych drzew. Co więcej, dzięki temu, że plastik jest o wiele mocniejszy niż papier, torby z tworzywa sztucznego w zamyśle miały być wielorazowe.
– Mój tata zawsze nosił w kieszeni złożoną plastikową torbę. Coś, do czego jesteśmy dziś zachęcani, czyli do przynoszenia do sklepu wcześniej użytej plastikowej torebki, on robił w latach 70-tych i 80-tych bez zastanowienia, bo dlaczego miałby tego nie robić – wskazuje Thulin junior.
To nie wynalazca plastikowych toreb jest winien zaśmieceniu oceanów, a nienasycona ludzka konsumpcja, która nauczyła się wyrzucać sztuczne woreczki po jednokrotnym użyciu. Co więcej, ich obecne ekologiczne odpowiedniki - takie jak torby bawełniane czy plastikowe woreczki biodegradowalne - również poważnie przyczyniają się do zanieczyszczenia środowiska.