Najnowsze dane dostarczone przez marsjański łazik Curiosity wskazują, że zawartość tlenu w atmosferze Czerwonej Planety ogromnie wzrasta wiosną i latem. Informacja ta wprawiła naukowców w zdumienie i spotęgowała tajemnicę dotyczącą tego, czy na Marsie można znaleźć jakąś formę życia. Ale badania składu marsjańskiej atmosfery to w ogóle materiał na niezły kryminał z niespodziewanymi zwrotami akcji.
Co z tym tlenem?
Marsjańska atmosfera jest w porównaniu z naszą szczątkowa, a w aktualnym stanie raczej nie stanowiłby szczególnego wsparcia dla gatunku ludzkiego: składa się w 95 proc. z dwutlenku węgla. Oprócz tego znajdziemy w niej azot, argon, jak również stary dobry tlen. Dokładne odczyty wahają się w zależności od pory roku.
O ile jednak wahania azotu i argonu są przewidywalne, to już odczyty dotyczące tlenu wprawiają w zdumienie. Z zebranych przez Curiosity danych wynika, że wiosną i latem tlenu w marsjańskiej atmosferze jest nawet do 30 proc. więcej niżbyśmy się spodziewali - donosi NASA.
Co więcej, co roku ilość dodatkowego tlenu pojawiającego się w atmosferze była różna – co wyraźnie sugeruje, że najpierw był on przez coś produkowany, a potem zabierany.
– Mamy problem z wytłumaczeniem tego – przyznaje odpowiedzialna za badanie Melissa Trainer. – Fakt, że zachowanie tlenu nie jest idealnie powtarzalne o każdej porze roku sugeruje, że nie jest to kwestia związana z dynamiką atmosfery. Musimy mieć do czynienia z jakimiś chemicznymi procesami, których jeszcze nie zidentyfikowaliśmy.
Metan bawi się w chowanego
W natłoku doniesień o dziwnych pomiarach tlenu, które zdumiewają naukowców, łatwo jednak przegapić inną ciekawą informację, podaną wczoraj przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA).
Najpierw musimy się jednak cofnąć w czasie o kilka miesięcy. W czerwcu łazik Curiosity przyniósł bowiem inne wieści: udało mu się wykryć rekordowy skok zawartości metanu w atmosferze Marsa, kilkukrotnie wyższy niż rejestrowano dotychczas. Chmura metanu szybko się rozwiała, ale pytanie o to, co jest jej źródłem, pozostaje.
Kwestia ta jest tak fascynująca, ponieważ na Ziemi większość metanu powstaje dzięki organizmom żywym: związek ten jest produktem ubocznym procesów metabolicznych, jego obecność może więc świadczyć o obecności życia w jakiejś formie. Nie przesądza jednak o tym: metan może również powstać w wyniku np. aktywności tektonicznej.
Pomocne w każdym razie byłoby zidentyfikowanie jego źródła: metan na powierzchni Marsa może jednak przetrwać niezbyt długo, więc nawet jeśli został wyprodukowany miliardy lat temu, to musi skądś się ulatniać.
Sondy nic o tym nie słyszały
W tym miejscu intryga się zagęszcza. Pomiary składu atmosfery Czerwonej Planety są bowiem prowadzone również z orbity. W okolicach krateru Gale’a, po którym krąży Curiosity, przelatywały dwie europejskie sondy. Już wcześniej wiedzieliśmy, że Trace Gas Orbiter, najbardziej czuły detektor gazów śladowych na Marsie, nie wykrył metanu już kilka dni po pomiarach Curiosity.
Teraz ESA potwierdziła, że metanu nie zdołały również wykryć detektory na pokładzie sondy Mars Express – który nad kraterem przelatywał zaledwie pięć godzin po pomiarach łazika.
Nie jest to jednak żaden błąd ze strony łazika. – Odczytywane razem wyniki sugerują, że ostatni zmierzony przez Curiosity skok był bardzo krótkotrwały – trwał mniej niż jeden dzień marsjański – i prawdopodobnie lokalny – stwierdza Marco Giuranna, badacz odpowiedzialny za urządzenie do wykrywania metanu na pokładzie Mars Express.
Co jednak ciekawe, podobne wydarzenie miało miejsce w 2013 r. – tylko wówczas skok zawartości metanu trwał dłużej i zdążył go zarejestrować również Mars Express.
Skąd się te fluktuacje biorą? Nie wiemy i jeszcze pewnie przez jakiś czas będziemy odpowiedzi na to pytanie szukać. Co zapewne wprawia łazika Curiosity w wyśmienity humor, gdyż oznacza, że wyniki jego pracy jeszcze długo będą wyczekiwane przez tłumy osób na Ziemi.