Banki wiedzą, że żądanie odsetek za korzystanie z kapitału jest bezpodstawne. Skutecznie zniechęca jednak kredytobiorców do wchodzenia na drogę sądową. Każdy zniechęcony frankowicz, to czysty zysk dla banku. Manipulacja jest więc opłacalna.
Po wyroku Trybunału Sprawiedliwości w sprawie frankowiczów zawrzało. Kredytobiorcy zyskali nadzieje, a social media i internet zalały porady prawników gotowych reprezentować poszkodowanych w sądach. Radość nie trwała jednak długo. Banki wytoczyły swoje działa. Powiedziały, że zamierzają żądać od kredytobiorców odszkodowania za bezumowne korzystanie z ich kapitału. I znowu zawrzało. Pod znakiem zapytania stanęła opłacalność wytaczania procesów bankom.
Bezpodstawne deklaracje
Jak się okazuje, wszystkie deklaracje dotyczące żądania od kredytobiorców odszkodowań za bezumowne korzystanie z kapitału są bezpodstawne.
– Takie stanowisko jest sprzeczne z celem wprowadzenia przepisów dot. ochrony konsumentów. Bank nie może wywodzić swoich z okoliczności, za które ponosi odpowiedzialność, zgodnie z zasadą, iż „prawo nie rodzi się z bezprawia”. Obecnie ze strony banków mamy do czynienia tylko z deklaracjami. Trudno o wskazanie dla nich podstaw prawnych – wyjaśnia Jakub Bartosiak z kancelarii Michrowski Bartosiak Family Office.
Nie oznacza to jednak, że bankowcy nie znają się na prawie, a jedynie tyle, że wiedzą, jaką moc mają media. Informację o tym, że będą żądać odsetek, rozpuścili, mając pełną świadomość tego, że nie mogą niczego takiego zrobić. Wszystko po to, by zniechęcić frankowiczów do wnoszenia kolejnych spraw do sądów. Każdy zniechęcony kredytobiorca, to dla banku w końcu niebagatelna oszczędność.
Teoria salda nie ma tu zastosowania
– Przy rozliczaniu tego typu kredytów przez sądy nie powinna mieć zastosowania teoria salda, na którą powołują się niektórzy bankowcy, lecz teoria dwóch kondykcji, według której każda strona sporu powinna zgłosić swoje roszczenie – wyjaśnia Jakub Bartosiak z kancelarii Michrowski Bartosiak Family Office.