Nie ma wątpliwości: podwyżka akcyzy na alkohol i papierosy będzie musiała jeszcze trochę poczekać. Rząd tak się rozpędził w poszukiwaniach dodatkowych funduszy, że zapomniał o ograniczeniach wynikających z tak prozaicznej rzeczy jak kalendarz.
Okazuje się, że w kwestii podwyżki akcyzy od 1 stycznia 2020 roku, w którą stronę by się nie odwrócić, plany te okazują się niezgodne z konstytucją. Tak wynika z opinii ekspertów zebranych przez portal money.pl.
Wszystko przez wybory
A wszystkie problemy wynikają z tego, że przed wyborami PiS wyjątkowo nie miało ochoty drażnić Polaków jakimikolwiek podwyżkami. Wszystkie kontrowersyjne plany budżetowe zostały więc przesunięte na nową kadencję: projekt ustawy podwyższającej akcyzę został więc przegłosowany w Sejmie dopiero 21 listopada – co daje Senatowi czas na rozpatrzenie ustawy do 21 grudnia.
Niezależnie od tego jednak, czy Senat ustawę przyjmie czy odrzuci, napotyka ona ten sam problem: zapisano w niej, że ma wejść w życie 1 stycznia 2020 roku. A tymczasem, jak by nie liczyć, jest to mniej niż 21 dni, które konstytucja daje prezydentowi na podjęcie decyzji o tym, czy ustawę podpisać. I już to wystarczy, żeby uznać ustawę za niekonstytucyjną.
Brak vacatio legis
Inną sprawą jest to, że projekt nie zapewnia okresu vacatio legis, który pozwoliłby przygotować się na zmiany.
– Brak vacatio legis może doprowadzić do uznania wprowadzanych zmian za niezgodne z Konstytucją. Takie stanowisko wynika m.in. z wyroku TK z 3 lipca 2019 r. (sygn. SK 16/17), w którym Trybunał uznał nowelizację ustawy o podatku akcyzowym z 2005 r. za niezgodną z Konstytucją – podkreśla w rozmowie z money.pl doradca podatkowy Konrad Dura.
Mniej pieniędzy z akcyzy
Zanosi się więc na to, że duża (aż 10-procentowa) podwyżka akcyzy na alkohol i papierosy opóźni się co najmniej o miesiąc, jak nie kilka. Jest to spory problem dla rządu, który z jej tytułu liczył na dodatkowe 1,7 mld zł wpływów do budżetu w przyszłym roku.
A dla PiS liczy się w tym momencie każda dodatkowa złotówka, zwłaszcza po zawirowaniach wokół zablokowanego ostatecznie projektu zniesienia limitu 30-krotności składek ZUS. Trwają więc poszukiwania środków na realizację obietnic wyborczych.
A ręce rządowi krępuje w tej sprawie stabilizująca reguła wydatkowa (SRW) zapisana w ustawie o finansach publicznych. Wyznacza ona limity wydatków i na rok 2020 wynosi mniej więcej 901 miliardów złotych. Jeśli rząd naprawdę chce wypłacić na przykład 13. i 14. emeryturę, to musi tych pieniędzy poszukać gdzie indziej.