Bydgoska firma Volcano nie pomaga bezdomnym dla marketingu lub aby „fajnie wypaść”. Chodzi o pewne poczucie społecznej odpowiedzialności. – Nam powodzi się dobrze. Z tego powodu czujemy, że zaciągamy pewne zobowiązanie wobec tych, którzy na co dzień znajdują się w o wiele trudniejszych sytuacjach – wyjaśnia Tomasz Koselski, założyciel i prezes marki odzieżowej Volcano, która tej zimy obdarowuje osoby bez dachu nad głową specjalnymi kurtko-śpiworami.
Kurtko-śpiwory dla bezdomnych
Zaczęło się w zeszłym roku, gdy Natasza Cazac, zarządzająca działem kreatywnym Volcano, tuż przed Wigilią trafiła w internecie na holenderską akcję odziewania bezdomnych w zimie w specjalne kurtko-śpiwory. Gdy opowiedziała o tym reszcie zespołu, przyszła myśl, że i w naszym kraju przydałoby się podobne rozwiązanie - w końcu w Polsce jest około 30 tys. bezdomnych, z czego około setka ginie w zimie z powodu hipotermii.
Pomysł był tym bardziej uzasadniony, że Volcano specjalizuje się w tworzeniu odzieży technicznej, a ciepłe kurtki są specjalnością firmy. Jednak samo know-how to za mało, by pomagać. Do tego niezbędni są chętni ludzie o mocnych wartościach. – Choć istnieją różne opinie na temat osób bezdomnych, ja i wszyscy w firmie jesteśmy przekonani, że powinniśmy im pomagać, bez względu na to, jak trafili na ulicę – tłumaczy INNPoland.pl Tomasz Koselski.
Choć pomysł na kurtko-śpiwory powstał już w poprzednie święta, dopiero w tym roku możliwa była jego realizacja. Jak wyjaśnia Koselski, cały cykl produkcyjny nie jest łatwy i szybki do zorganizowania.
– Poprzednim razem doraźnie zebraliśmy wśród kilku firm zwyczajne, techniczne kurtki i przekazaliśmy je osobom potrzebującym. Jednak w tym roku zdecydowaliśmy, że wyprodukujemy własne kurtko-śpiwory – tłumaczy pomysłodawca projektu.
Funkcjonalny i ratujący przed zamarznięciem
Najpierw powstał projekt. Jak wspomina Koselski, potrzeba było kilku spotkań, by uzgodnić, czego potrzebują osoby bezdomne i jakie parametry powinno spełniać nietypowe ubranie. Okazało się, że wiedzą na temat niezbędnych funkcji kurtko-śpiwora mógł podzielić się sam prezes Volcano.
– Wyszło na jaw, że jestem całkiem zorientowany w temacie z powodu znajomości z pewnym bezdomnym, który stacjonował blisko mojego miejsca zamieszkania. Dziś Waldek już nie żyje, lecz przez kilka lat zdarzało się, że dołączał do mnie rano, gdy szedłem do sklepu po bułki. Rozmawialiśmy wtedy o życiu, bezdomności i coś z tych rozmów zapamiętałem. Dziś, dzięki tej znajomości, rozumiałem, z jakimi problemami zmagają się bezdomni i byłem w stanie dorzucić jakieś funkcjonalne dodatki do projektu – opowiada Koselski.
Kurtko-śpiwory są zaprojektowane tak, by przetrwać złe warunki pogodowe. Są wiatroszczelne i wodoodporne, a dzięki polarowi umieszczonemu w kapturze i na plecach również dobrze ocieplone. Ich materiał jest niepodatny na pleśnienie i posiada listwy z odblaskami. Ubranie posiada również długie ściągacze z polaru zamiast rękawiczek oraz, co najważniejsze, odpinany śpiwór. Prezes sam przymierzał część śpiworową, by przetestować, jak się w niej leży, siada, w jaki sposób zapina.
– Zwracaliśmy uwagę na najbardziej prozaiczne rzeczy, jak zapięcie zamka. Gdy ktoś mieszka na ulicy, to najpewniej jego ręce są zgrabiałe od zimna i trudno mu złapać mały uchwyt zapięcia. Stworzyliśmy więc szersze taśmy do pociągania. Ubranie wyposażyliśmy również w obszerne kieszenie z przodu, a także w środku, by bezdomny mógł gdzie włożyć cały swój dokumentowy dobytek. Dodaliśmy funkcjonalny worek na sznurki, do którego można schować dolną część ubrania i w ciągu dnia nosić ją na plecach – opowiada prezes Volcano.
Reakcja łańcuchowa
Jak wspomina, tworzenie projektu dla bezdomnych bardzo zintegrowało cały zespół Volcano. Wszyscy byli bardzo zaangażowani w akcję, wzajemnie się inspirując i wnosząc coś od siebie. W końcu, gdy efekt na papierze był już zadowalający, nadszedł czas, by przenieść go do rzeczywistości. Po paru telefonach do chińskich dostawców, jeden zupełnie zaskoczył Koselskiego swoją propozycją.
– Powiedział nam: „Tak nam się ten pomysł podoba, że zrezygnujemy z marży i kupimy wam jakąś tkaninę stokową, czyli pochodzącą z nadwyżek produkcyjnych i dzięki temu tańszą”. Potem zdarzyła się niesamowita rzecz - doszło do kolejnej reakcji łańcuchowej, bo firma transportowa TSV, z którą na co dzień pracujemy, zgodziła się zrezygnować z części kosztów związanych z transportem kurtko-śpiworów. Dzięki zaangażowaniu różnych ludzi, projekt powstał prawie po kosztach – opowiada założyciel Volcano.
W ten sposób do Polski trafiło 1100 kurtko-śpiworów. W dystrybucję w ramach akcji „Ciepłe Serce” zaangażowały się organizacje i instytucje, które na co dzień zajmują się osobami ubogimi, starszymi, bezdomnymi i wykluczonymi społecznie, m.in. Fundacja Skarbowości im. Jana Pawła II, Centrum Dzieła Pomocy św. Ojca Pio czy Bydgoska Bazylika. Pierwsze funkcjonalne ubrania trafiły do potrzebujących już we wrześniu.
– Dziś dostałem telefon, że w Bazylice skończyły się kurtki i niedługo wybieramy się tam, by dowieźć kolejną partię – cieszy się Koselski, bo takie wiadomości oznaczają, że ich produkt rzeczywiście jest potrzebny.
A jak oceniają kurtko-śpiwory bezdomni, którzy przychodzą do Bazyliki? Doceniają przede wszystkim ciepło, które jest szczególnie ważne ze względu na niskie temperatury nocą.
Nie nam rozliczać
Nie tylko stamtąd pojawiają się głosy poparcia dla projektu. Pomysł na kurtko-śpiwory docenili również internauci. Pod postem na temat akcji „Ciepłe Serce” wypowiedział się nawet były bezdomny: „Byłem bez domu. Jest niełatwo. Dziękuję pomysłodawcom i wykonawcom”.
Jednak zdarzyły się odpowiedzi również mało współczujące. „Czy otrzymanie śpiwora to 'godne życie'? Czy wymienią je na wódkę? Czujecie się lepsi, dając komuś śpiwór w swoim 'pseudospołeczeństwie' i wrażliwości. To hipokryzja. Już widzę trzeźwego bezdomnego, smacznie śpiącego w waszym śpiworku z pełnym brzuszkiem i śniącego o lepszym świecie...” – pisze jedna internautka.
„Płacę podatki. Nie piję. Nie wydzieram nikomu. Czy mogę od was dostać taki śpiwór?”, „Ładnie piszecie, płytko działacie, dzieląc ludzi według własnych kryteriów, uszlachetniając swoją próżną ideę” – dodają inni.
– Nie nam rozliczać, co oni robią z tym, co im dajemy, nie do nas należy też szukanie przyczyny, dlaczego ci ludzie znaleźli się na ulicy. Nasza firma uważa, że warto pomagać doraźnie i pochylić się, gdy widzimy, że ktoś jest głodny lub zmarznięty – komentuje nieprzychylne opinie Koselski. – Mówi się, że to ryba zamiast wędki, że nie robimy tego, co trzeba. Ale może się zdarzyć, że oni dostaną tą wędkę i ją sprzedadzą, bo nie są gotowi, by ją mieć. Pomyślmy najpierw o podstawowych potrzebach, żeby zacząć działać dalej – mówi.
To nie pierwszy raz, gdy bydgoskie Volcano angażuje się w działalność charytatywną. Od kilkunastu lat firma organizuje kilkudniowe, letnie wyjazdy dla dzieci z lokalnego sierocińca. Choć, jak podkreśla prezes, spółka nie jest organizacją charytatywną i na koniec ważny jest zysk, to gdy biznesowi powodzi się dobrze, warto rozejrzeć się dookoła i sprawdzić, czy w okolicy nie ma potrzebujących, którym jest gorzej.
– Jak już widzimy, że gdzieś jest problem, to nie możemy odwrócić wzroku i udawać, że go nie ma – tłumaczy. – To samo tyczy się ekologii. Nie możemy myśleć wyłącznie o cyfrach i zarabianiu, tylko pamiętać również o tym, jakie skutki wywołujemy swoim działaniem – kwituje z prostotą.