Polskie sądy i służby porządkowe ostro wzięły się za problem palenia śmieciami w piecach. W samym tylko Wrocławiu do końca października wystawiono za to mandaty na niemal 44 tys. zł.
Zmianę w mentalności polskich sądów i służb porządkowych odnotowuje poniedziałkowa "Rzeczpospolita". I wylicza: w Lesznie za spalanie w piecach odpadów właściciel domu został ukarany grzywną w wysokości 5 tys. zł. W Dąbrowie Górniczej za taką samą przyjemność przyszło zapłacić 3 tys. zł.
Wielka ofensywa trwa we Wrocławiu: do końca października przeprowadzano 3,8 tys. kontroli, podczas których wystawiono mandaty na prawie 44 tys. zł. Z kolei w Krakowie (od lat walczącym ze smogiem w mieście) straż miejska wykryła w tym sezonie 65 wykroczeń i nałożyła 19 mandatów w łącznej wysokości 4,9 tys. zł. Z kolei w Warszawie do 27 listopada ukaranych zostało 308 osób, a do sądu skierowano jeden wniosek o ukaranie.
Osoby łamiące zakaz mogą zostać ukarane mandatem do 500 zł. Jeśli odmówią, a sprawa trafi do sądu, ten może nałożyć nawet 5 tys. zł grzywny lub zadecydować o ograniczeniu wolności danej osoby.
Tak stało się w przypadku mężczyzny, który w październiku palił w piecu centralnego ogrzewania drewnem i węglem. W listopadzie zapadł wyrok, który zobowiązał go do nieodpłatnego przepracowania 20 godzin na cele społeczne.
Wrocław zakazuje kopciuchów
Coraz więcej polskich miast chce wprowadzać własne, bardziej restrykcyjne przepisy antysmogowe. Jednym z miast, w którym trwają przygotowania do zaostrzenia przepisów, jest Wrocław.
W tamtejszych piecach w tym momencie nie można już palić węglem brunatnym oraz wilgotnym drewnem. W lipcu 2024 r. wejdzie w życie zakaz używania pieców bezklasowych (czyli tzw. kopciuchów), jak również klasy 1. i 2. Z kolei cztery lata później w mieście całkowicie zakazane zostanie palenie węglem kamiennym oraz używanie pieców klasy 3.–5.