Apple zwykle chętnie pozwala twórcom filmowym na lokowanie swoich produktów w ich dziełach. Jest tylko jedno „ale”. Ze sprzętów z logo w kształcie jabłka nie mogą korzystać źli bohaterowie.
Wyobraźmy sobie, że oglądamy film, w którym nie wiadomo, kto jest złoczyńcą. Produkcja trzyma w niepewności do ostatnich minut i dopiero na sam koniec okazuje się, kto był czarnym charakterem. Zaskoczenie? Niekoniecznie dla tych, którzy zwrócili uwagę, że jeden z początkowo pozytywnych bohaterów jako jedyny nie używał iPhone’a.
– Apple pozwolą ci użyć iPhone’a w filmach, ale - to bardzo ważne, jeżeli oglądasz filmy z zagadkami - źli bohaterowie nie mogą mieć iPhone’a przed kamerą – wyznał w wywiadzie dla „Vanity Fair” Rian Johnson, reżyser „Ostatniego Jedi” czy serialu „Breaking Bad”.
Jak zauważa rp.pl, koncern z Cupertino od dawna prowadzi ostry nadzór nad kontekstem prezentowania ich produktów. Prawie 20 lat temu złoczyńcy z serialu „24 godziny” zawsze używali PC-tów, a pozytywni bohaterowie - wyłącznie Maców. Z kolei wszyscy bohaterowie serialu „Sukcesja” produkcji HBO używają sprzętów Samsunga.
Lokowanie produktów w filmach
Lokowanie produktów w produkcjach filmowych to intratny biznes. 2,3 mld dolarów - tyle według CNBC zarobił Starbucks na słynnej już "wpadce z kubkiem" HBO w ostatnim odcinku Gry o Tron. Wartość globalnego rynku product placement wynosi już dziesiątki miliardów dolarów i wydaje się cały czas rosnąć.