Do skutecznej walki z gospodarczymi skutkami koronawirusa polskie państwo będzie musiało się nieźle zadłużyć. Eksperci szacują, że nasz dług publiczny wzrośnie o 10-11 proc. PKB, czyli ok. 200 mld złotych. Taka kwota może naruszyć konstytucyjne limity.
Jak zauważa portal money.pl, spadek dochodów budżetowych i konieczność wzmożonych wydatków spowoduje ogromny wzrost zadłużenia. Tylko z powodu kurczenia się gospodarki dochody publiczne spadną o około 5 proc. PKB.
Pod koniec stycznia 2020 zadłużenie Skarbu Państwa wynosiło ponad 987 mld złotych, jak wynika ze strony Ministerstwa Finansów. Ustanowiony w Konstytucji limit długu publicznego to 60 proc. PKB.
Pojawia się zatem pytanie, czy wzrost zadłużenia nie przekroczy limitu długu, który jest gwarantem bezpieczeństwa państwowej kasy. Ekonomista z Akademii Leona Koźmińskiego, prof. Jacek Tomkiewicz, w rozmowie z portalem przekonuje, że taki scenariusz nie grozi nam destabilizacją finansów publicznych.
– Powinniśmy zmieścić się poniżej ustawowych granic, ale na pewno odbędzie się to przy użyciu kreatywnej księgowości, która psuje przejrzystość stanu finansów państwa – stwierdza.
– Przy optymistycznym scenariuszu, czyli stosunkowo niewielkim deficycie i szybkim odbiciu gospodarki, powinniśmy się zmieścić poniżej ustawowej granicy 55 proc. PKB – dodaje.
Ukryte zadłużenie Polski
Istnieje jednak ryzyko, że granica zostanie przekroczona. Wtedy trzeba będzie zastosować różne mechanizmy, pozwalające na nieoficjalne ominięcie regulacji. Na przykład część długu może wziąć na siebie Polski Fundusz Rozwoju, który nie jest częścią sektora finansów publicznych.
Warto pamiętać, że istnieje również ukryty dług publiczny. Ekonomiści zaś ostrzegają, że jest on znacznie wyższy niż ten podany przez ministerstwo finansów. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl w 2018 roku, nieoficjalna kwota podana przez GUS wynosiła prawie 5 bln złotych, co stanowiło 276 proc. produktu krajowego brutto.