Dla postronnego obserwatora praca księgowego nie wydaje się porywająca. Ot - cyferki i skrupulatne wypełnianie tabelek w Excelu. Jednak nierzadko zawód ten wygląda jak żywcem wyjęty w filmów gangsterskich. Mobbing, stres i namawianie do drobnych oszustw rachunkowych to codzienność wielu polskich księgowych.
Dwa lata temu opinią publiczną wstrząsnęła sprawa księgowej z Zielonogórskiego Zakładu Usług Miejskich. Kobieta popełniła samobójstwo, a w pożegnalnym liście wyjawiła rzekome finansowe malwersacje w firmie podkreślając jednocześnie, że za jej śmierć odpowiada jeden z pracowników, który miał ją zmusić do poboru pieniędzy z firmowej kasy, po czym zwolnić.
Zarzuty zmarłej nie zostały potwierdzone, a prokuratura umorzyła postępowanie w obu sprawach - mobbingu i malwersacji finansowych w zakładzie. Koniec końców biegli rewidenci nie wykazali żadnych nieprawidłowości w obrocie gotówkowym spółki, jak donosił portal zielonagora.naszemiasto.pl.
Historia ta bardziej przypomina sceny z gangsterskiego filmu „Księgowy” z Benem Affleckiem w roli głównej niż - wydawałoby się - normalne życie finansisty.
A jednak oszustwa księgowe to problem wciąż w branży aktualny. I choć spektakularność większości przekrętów nie jest tak efektowna jak na ekranie, sytuacje, w których kreatywna rachunkowość przekracza cienką granicę i staje się nadużyciem, są standardem, jak wynika z badań przeprowadzonych przez EY.
Okazuje się jednak, że obchodzenie prawa nierzadko nie jest wynikiem efektywnej współpracy prezesa i działu finansowego, a mobbingu i zastraszania podwładnych.
Księgowi zmuszani do brania udziału w oszustwie
Jak zdradza znajoma psycholog, która woli pozostać anonimowa, osoby pracujące w księgowości i finansach dość często podlegają agitacji przełożonych, by zataić jakieś liczby w sprawozdaniu bądź nie wykazać czegoś w ewidencji. W grę nierzadko wchodzi mobbing czy szantaż, gdy pracownik odmawia udziału w przekręcie. W efekcie wielu z nich ląduje na terapiach.
– Ja nigdy nie robiłam rzeczy niezgodnych z prawem, ale wiedziałam, że mój przełożony i jego klient dokonują transakcji w taki sposób, żeby obejść polskie prawo i odnosić korzyści podatkowe z tego tytułu – wspomina w rozmowie z INNPoland.pl Krysia*, pracująca do niedawna w biurze księgowym.
Stres i niepokój były codziennymi towarzyszami pracy Krysi. Rzadko zdarzało się, by klient, dla którego pracowała, był miły wobec podwładnych, a jego agresywny sposób bycia potęgował strach przed konsekwencjami wobec niewykonania zadania.
– Wielokrotnie zdarzyło się, że wykonywałam jakieś zadanie zgodnie z przepisami, co budziło „niezadowolenie” klienta. Zgłaszał potem szefostwu, że nie życzy sobie, by np. coś było pokazane w sprawozdaniu. Audytor przymykał na to oko, a ja poprawiałam dokumenty zgodnie z żądaniem klienta – mówi.
Choć podejrzany sposób prowadzenia interesów wzbudzał jej moralny sprzeciw, to ogromny stres nie pozwalał jej się jawnie przeciwstawić. Jak wspomina, była księgową „od wykonywania”, a werbalna agresja, której wielokrotnie doświadczała na własnej skórze i nieprzyjemna atmosfera w biurze skutecznie podkopywały jej pewność siebie.
Gdy w grę wchodzą duże pieniądze
Nikt w firmie specjalnie nie mówił o tym, co się tak naprawdę dzieje. Przekręty były tajemnicą poliszynela - niby wszyscy o nich wiedzieli, ale nikt nie pisnął nawet słówkiem, że coś może być nie w porządku. – Klienta interesowało tylko, czy jego sprawy będą załatwione. Nie chciał też wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania urzędów, więc sugerowano nam na przykład nieskładanie korekt – mówi Krysia.
Jak twierdzi kobieta, jej pracodawca zdawał sobie sprawę z tego, że jego klient prowadzi biznes nieuczciwie i źle traktuje osoby, które dla niego pracują. Jednak w ostatecznym rozrachunku liczyło się tylko to, czy zapłaci fakturę. Bo kto by przejmował się mobbingiem pracowników i oszustwami, gdy w grę wchodzą duże pieniądze?
Matka Agnieszki pracę jako księgowa w małej firmie dostała po znajomości. Szybko okazało się, dlaczego. Jej prezes po prostu potrzebował kogoś „zaufanego”, kto będzie przymykał oko na nieewidencjonowane pozycje w księgowości.
– Mama wiedziała, że coś zostało zakupione za pieniądze firmy, jednak nigdy się tam nie znalazło lub na odwrót - było w firmie, ale nigdzie nie widniało na papierze. Jasne jak słońce było, że chodziło o korzyści finansowe dla prezesa – tłumaczy dziewczyna.
Kara za odmówienie udziału
Jej matka swoją ogólną postawą dała jednak szefostwu do zrozumienia, że nie przyłoży ręki do oszustw. Koniec końców okazało się to dla niej zgubne.
- Była bardzo źle traktowana, bo poniekąd oczekiwano, że bez sprzeciwu będzie współpracować. Zlecano jej więc zadania spoza zakresu obowiązków i starano się ją upokorzyć, np. każąc sprzątać w całym biurze. Dzwoniono do niej również podczas urlopu z rozkazem przerwania wypoczynku i wypełniania obowiązków, którymi powinien zająć się ktoś inny – tłumaczy Agnieszka.
Przykrych sytuacji było coraz więcej. Prezes groził jej konsekwencjami zawodowymi i oczerniał przed innymi pracownikami. W pewnym momencie atmosfera stała się tak nieprzyjemna, że zaczęła rzutować na ich sytuację w domu rodzinnym.
– Mama była zawsze zestresowana, poddenerwowana i drażliwa. Niewielkie rzeczy potrafiły wyprowadzić ją z równowagi. Na pewno potrzebowała pomocy specjalisty, ale wtedy był to w naszej rodzinie temat tabu, więc po prostu cierpiały na tym nasze relacje – wzdycha.
Księgowi robią rzeczy, które są wbrew im samym
Postanowiłam poszukać również historii innych księgowych, którzy mieliby podobne doświadczenia. W tym celu opublikowałam post na Facebookowej grupie zrzeszającej pasjonatów księgowości. Niestety moja neutralna prośba została zgłoszona jako nieodpowiednia i zostałam usunięta z grona.
– Członkom grupy nie spodobał się pani post zbytnio ingerujący w ich pracę – usłyszałam w ramach wyjaśnienia od admina strony.
– Myślę, że wielu księgowych robi rzeczy, na które nie ma ochoty i które są wbrew nim samym. Tak też było w moim przypadku. Ja miałam to szczęście, że akurat nie robiłam nic nielegalnego oraz konsekwentnie odmawiałam podpisów pod dokumentami, więc nie czuję strachu. Lecz nie wątpię, że znajdą się osoby, które choć nie chciały, zgadzały się wykonywać jakieś obowiązki i dziś obawiają się konsekwencji – wspomina Krysia.
*Wszystkie imiona rozmówców w artykule zostały zmienione dla ich bezpieczeństwa.