Liczba aktywnych działalności gospodarczych w Polsce wróciła do stanu sprzed epidemii. Choć jednak minister Jadwiga Emilewicz przekonuje, że to dowód na skuteczność rządowej pomocy, to eksperci ostrzegają przed "negatywnymi efektami ubocznymi" tarcz antykryzysowych.
Ministerstwo Rozwoju triumfalnie chwali się, że w połowie maja liczba aktywnych działalności gospodarczych zarejestrowanych w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) wynosi 2,46 mln firm – tyle, co przed wybuchem pandemii koronawirusa.
Minister Jadwiga Emilewicz stwierdza wręcz, że dane "to dobry prognostyk na kolejne tygodnie i sygnał, że polska gospodarka, pomimo trwającego stanu epidemii, wraca na tory rozwoju" oraz dowód na to, że tarcze antykryzysowe stanowią "realne wsparcie" dla biznesu.
Eksperci ostrzegają jednak przed zbyt optymistyczną interpretacją tych danych. Przyrost aktywnych działalności gospodarczych wynika przede wszystkim ze stopniowego odmrażania gospodarki – tak, jak masowe zawieszanie działalności w marcu wynikało przede wszystkim z nagłego zamykania całych gałęzi gospodarki. W tym momencie z kolei firmy mają możliwość wnioskowania o uruchomioną niedawno tzw. tarczę finansową PRF.
Negatywny efekt uboczny
Witold Michałek, ekspert BCC ds. makroekonomii, stwierdza jednak w rozmowie z portalem Business Insider, że w dłuższej perspektywie rządowa pomoc może negatywnie odbić się na osobach zatrudnionych w firmach.
– Przedsiębiorcy zaczęli otrzymywać wsparcie finansowe jedynie na "przetrzymanie" zatrudnienia pracowników w krótkim okresie, jednak bez pewności, co będzie dalej – zauważa.
Jak tłumaczy, możliwa jest powtórka z kryzysu 2008-2011: w dalszej pracodawcy będą rezygnowali z zatrudniania ludzi na umowę o pracę, w której miejsce będą oferować umowę cywilnoprawną. – I raczej należałoby to interpretować jako negatywny efekt uboczny rządowych "tarcz", a nie jako wynik celowego działania rządu wspierającego tworzenie nowych firm – dodaje.
Marcowe liczby
Przypomnijmy, że w marcu wraz z rozwojem pandemii COVID-19 na zawieszenie działalności zdecydowało się prawie 36 tys. przedsiębiorców indywidualnych. W pierwszych siedmiu dniach kwietnia liczba nowych zawieszeń w tej grupie firm przekroczyła już 22 tys.
Choć te liczby wielu z nas mogą mówić niewiele, to już odniesienie ich do wcześniejszych okresów pokazuje, o jakiej skali kryzysu mówimy. Jak wynika z danych CEIDG, w pierwszym dniu lutego i marca, a więc jeszcze przed wybuchem epidemii koronawirusa w Polsce, zawieszono 8-10 tys. firm, zaś tylko 1 kwietnia liczba ta wzrosła do niemal 20 tys. Skok był więc ogromny.
W kwietniu było już lepiej. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, wpłynęło wówczas niemal 32 tys. wniosków o zawieszenie lub likwidację działalności. Tymczasem rząd szacuje, że w najbliższych miesiącach może upaść niemal 200 tys. mikrofirm. 27 proc. samozatrudnionych już teraz utraciło płynność, a 71 proc. odczuło spadek wartości sprzedaży.
Jeśli porównać tę liczbę z ogólną liczbą podmiotów gospodarki zarejestrowanych w bazie REGON, okaże się, że mówimy o 4,8 proc., a jeśli porównamy tę liczbę z 2 mln 134 tys. mikrofirm działających w Polsce (wartość przyjęta przez autorów tarczy antykryzysowej), dowiemy się że zniknie niemal 9 proc. z nich.