
Reklama.
Jak podkreśla w rozmowie z serwisem Business Insider Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP, przy ustalaniu wysokości płacy minimalnej rząd Mateusza Morawieckiego zupełnie zignorował "wyjątkowość sytuacji, w jakiej znalazła się polska gospodarka, firmy i pracownicy".
– Przecież w 2020 roku będziemy mieli głęboką recesję, a wzrost w 2021 roku to efekt odbicia od dna, a nie dobrej sytuacji firm, czy powrotu rynku pracy do normalności. Nawet jeżeli recesja będzie płytsza, to kryzys będzie trwał też w przyszłym roku, a PKB nie przebije poziomu sprzed kryzysu – tłumaczy ekspert.
Perspektywa stolicy
Według Sławomira Dudka, wzrost płacy minimalnej w aktualnej sytuacji sprawia, że zagrożone są miejsca pracy przede wszystkim w małych firmach spoza Warszawy – tymczasem decydenci patrzą na rynek pracy z perspektywy stolicy.– Ponadto kryzys najmocniej uderzył w usługi, gdzie płaca minimalna jest częściej spotykana. W tych branżach nie widać jeszcze silnego odbicia jak w przemyśle – dodaje ekspert.
Choć jednak rząd hojną ręką rozdaje pieniądze przedsiębiorców, nie jest już do tego tak skłonny kiedy to on jest pracodawcą. Zaledwie wczoraj pisaliśmy o problemie, z którym mierzą się pracownicy skarbówki. W 2021 r. mogą nie otrzymać premii, która dla wielu z nich wynosi kilkaset zł na kwartał. Zamrożony ma też być jakikolwiek wzrost wynagrodzeń.
Sytuacja pracowników skarbówki wpisuje się w narrację władzy z ostatnich miesiący. W połowie sierpnia informowaliśmy, że planowane cięcia mogą dotknąć nawet co piątego urzędnika. A w ramach oszczędności rząd zaproponował również zamrożenie płac dla budżetówki w 2021 r.