Dlaczego Polska przyjmuje odpady z Niemiec?
Dlaczego Polska przyjmuje odpady z Niemiec? Fot. Wiesław Czulak / AG
Reklama.

Skup pyłów gazów odlotowych

Główny Inspektor Ochrony Środowiska wydał decyzję zezwalającą firmie Eigenschen Trocken und Umwelttechnik GmbH z siedzibą w Niemczech na przywóz 40.500 ton odpadów w postaci pyłów gazów odlotowych, oznaczonych kodem 10 09 10 zgodnie z Europejskim Katalogiem Odpadów - informuje Lwówecki.Info.
Pismo w tej sprawie do Urzędu Miasta i Gminy w Mirsku wpłynęło 11 września bieżącego roku. Odbiorcą odpadów ma być firma PRI-BAZALT Rekultywacja.
Odpady mają zostać poddane operacji odzysku, ale w trakcie realizacji zezwolenia wysyłający jest uprawniony do realizacji maksymalnie 1500 transportów odpadów, co niepokoi okoliczne gminy. Tym bardziej, że mają być one transportowane luzem w oplandekowanych naczepach przy zachowaniu środków niezbędnych do zabezpieczenia odpadów przed rozpuszczeniem.

Postawa Polski

Pyły gazów odlotowych sklasyfikowane kodem 10 09 to odpad z odlewnictwa żelaza, czyli z huty. Niemcy wprowadzili zakaz jego składowania, a utylizacja zgodnie z obowiązującymi normami środowiskowymi jest droga, dlatego producenci szukają rynków, gdzie można je wyeksportować.
I nie ma w tym raczej nic dziwnego. Dziwić za to może postawa Polski, która staje się śmietnikiem Europy. Z raportu GUS "Ochrona Środowiska 2017" wynika, że w roku 2016 sprowadzono do Polski 701 tys. ton śmieci, a kolejne i poprzednie lata wcale nie były dużo lepsze.
Są też podejrzenia, co do tego, że odpady te płonęły podczas fali niedawnych pożarów hałd - w ten sposób pozbywano się toksycznych i drogich w utylizacji problemów, za które pobrano wcześniej spore pieniądze od niemieckich na ogół eksporterów.

Śmietnik Europy

Z raportu wynika, że Polska sprowadza setki tysięcy ton śmieci rocznie. 500-700 tys. ton odpadów trafia do nas z krajów Unii Europejskiej ale dziesiątki tysięcy ton płyną do nas także z tak odległych miejsc jak Australia, Nowa Zelandia czy kraje Afryki.
Zastanawiające, że taki proceder się opłaca i znaczyć może, że polskie firmy skupują toksyczne często śmieci za stosunkowo małe pieniądze. Nic dziwnego, że ich składowiska później "się palą", co bywa niebezpieczne dla lokalnych mieszkańców.
Ile odpadów wwożonych jest do kraju nielegalnie, tego nie wie nikt i nikt tego nie potrafi skontrolować ani oszacować ale wiadomo, że to bardzo intratny proceder idący w tysiące dodatkowych ton i miliony złotych.

"Janusze biznesu”

Piotr Barczak z Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste ocenia, że dzieje się tak dlatego, że w Polsce koszty są niższe, a przeróżni "Janusze biznesu” odnajdują w tym żyłę złota i chętnie odpady przyjmują.
Różnica w cenach przetwarzania, różne obostrzenia prawne lub różne poziomy kontroli przez instytucje publiczne - to też ma wpływ na import odpadów. Dodatkowo często miejsce mają sytuacje, kiedy śmieci nie są utylizowane w odpowiedni sposób bądź są przetrzymywane bez planu na ich pozbycie się - dodaje Barczak.
To wszystko podlega karze, ale grzywna jest na tyle niska, że nie wpływa na przestępców, a problem narasta. Wydaje się zatem, że problem leży w regulacjach prawnych i nieskuteczności ich egzekwowania. Mamy też najniższy poziom recyklingu w EU i zatrważającą słabość organów państwa w tym zakresie.
Poza tym z importowaniem odpadów jest dobrze, ale sami nie radzimy sobie zupełnie własnymi śmieciami. - Nie zbieramy ich selektywnie i tracimy bezpowrotnie ich wartość. Zakłady recyklingu muszą posiłkować się czystym materiałem zbieranym selektywnie w innych krajach - podsumowuje Barczak. I to pokazuje cały absurd obecnej sytuacji.

AKTUALIZACJA

Po opublikowaniu artykułu otrzymaliśmy od Wojciecha Laski, rzecznika Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska komentarz, który w całości zamieszczamy poniżej.


Transgraniczne przemieszczanie odpadów do dalszego przetworzenia jest powszechnym zjawiskiem w całej Europie i jest elementem swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Zgodnie z dostępnymi danymi, Polska na tle państw europejskich w niewielkim stopniu uczestniczy w transgranicznym przemieszczaniu odpadów. Warto zauważyć, że w 2017 r. (z tego roku pochodzą najświeższe dane Eurostatu) na podstawie zezwoleń swoich urzędów Niemcy przyjęły z innych krajów ponad 6 mln ton odpadów, Francja – ponad 4,1 mln ton, Szwecja – ponad 2,7 mln ton, Belgia – prawie 1,4 mln ton, a Włochy – ponad 1,1 mln ton, podczas gdy Polska, w tym samym roku, sprowadziła jedynie ok. 370 tys. ton. W świetle powyższych, nieuzasadnionym jest pojawiające się w tytule i treści artykułu hasło „Polska śmietnikiem Europy”. Ponadto, zgodnie z obowiązującym prawem, obowiązuje całkowity zakaz przywozu do Polski odpadów komunalnych – potocznie nazywanych „śmieciami” – oraz odpadów niebezpiecznych przeznaczonych do procesów unieszkodliwienia, w tym spalenia lub składowania. Do Polski zza granicy mogą trafiać jedynie odpady przeznaczone do odzysku. Nieuzasadnionym jest określenie odpadów surowcowych jako „śmieci” i sugestia, że przeznaczone są do „składowania”. Odpady na przywóz których GIOŚ wydał zgodę to odpady o kodzie: 10 09 10 - Pyły z gazów odlotowych nie zawierające substancji niebezpiecznych, przeznaczone do procesu odzysku R5. Odzysk w procesie R5 polega na wypełnianiu wyrobiska poeksploatacyjnego odpadami inertnymi, tj. biernymi chemicznie, nie wchodzącymi w reakcje z innymi substancjami. Zgodnie z Europejską Klasyfikacją Odpadów, odpad o kodzie 10 09 10 nie jest zaklasyfikowany jako odpad niebezpieczny. Nadużyciem jest powoływanie się w artykule na grupę odpadów o kodzie 10 09, bez podania precyzyjnego numeru kodu tj. 10 09 10.