Spokojnie jedziemy do pracy, aż tu nagle metro zarządza ewakuację, nasz tramwaj nawala, a autobus od kilkunastu minut się nie pojawia. W takich sytuacjach mamy dwie opcje. Pierwsza - dzwonimy do szefa i tłumaczymy, że wcale nie zaspaliśmy, a naszemu spóźnieniu winna jest komunikacja miejska - i liczymy na to, że uwierzy. Druga - szukamy alternatywnego środka transportu.
REKLAMA
Tylko którym z nich dojedziemy do biura najszybciej: rowerem miejskim, hulajnogą elektryczną czy może autem na minuty? Sprawdziliśmy to.
Auto, hulajnoga czy rower?
Trasa, jaką przemierzyliśmy (i to trzy razy!), to odległość od Dworca Gdańskiego do naszej redakcji na Żoliborzu, czyli około 2,5 km.Okazało się, że najmniej opłacalnym i najwolniejszym środkiem transportu był carsharing. Nie dość, że podczas poszukiwań auta spotkała nas zadziwiająca niespodzianka (w filmie dowiecie się, jaka dokładnie), to jeszcze wieki trwały poszukiwania wolnego miejsca parkingowego.
Wniosek: auto na minuty nie jest dobrym wyborem na krótkich i pospiesznych dystansach.
Mniej kosztowna była hulajnoga elektryczna, a najbardziej budżetową opcją okazało się wynajęcie roweru miejskiego. Te dwa środki transportu w naszym zestawieniu szły ze sobą łeb w łeb: zarówno pod kątem czasu trwania podróży, sposobu wypożyczenia sprzętu, jak i wygody podczas jazdy.
Mamy zwycięzcę!
Koniec końców na pierwszym miejscu na podium stanęła... hulajnoga elektryczna. Choć jedni ich nie cierpią i zmykają przed nimi w popłochu, a inni je uwielbiają, to trudno się nie zgodzić z argumentami obu grup. Hulajnogi elektryczne są bowiem szybkie, zaś to zarówno ich zaleta, jak i wada.Bo nie dość, że leżą dosłownie wszędzie - zostawione na środku chodnika czy porzucone na trawnikach - to jeszcze mogą osiągać prędkość nawet do 50 km na godzinę, a przepisów, jaka powinna być ich dopuszczalna prędkość na ścieżkach rowerowych i chodnikach, wciąż brak.
My jednak zadbaliśmy o bezpieczeństwo i oprócz założenia kasku, przyjęliśmy również maksymalną prędkość jazdy, czyli 25 km na godzinę. Co ciekawe, nasza hulajnoga nie mogła się bardziej rozpędzić.
Mimo tego ograniczenia nasza redaktorka wyprzedziła operatora kamery, który podrzucił ją na Dworzec Gdański autem, po czym... utknął w korku na światłach przy galerii handlowej Arkadia.
