Reklama.
Spokojnie jedziemy do pracy, aż tu nagle metro zarządza ewakuację, nasz tramwaj nawala, a autobus od kilkunastu minut się nie pojawia. W takich sytuacjach mamy dwie opcje. Pierwsza - dzwonimy do szefa i tłumaczymy, że wcale nie zaspaliśmy, a naszemu spóźnieniu winna jest komunikacja miejska - i liczymy na to, że uwierzy. Druga - szukamy alternatywnego środka transportu.