Druga fala epidemii COVID-19 jest faktem. Polska bije kolejne rekordy zakażeń, na co reagują też pracodawcy. Wiele firm decyduje się na powrót do pracy zdalnej lub hybrydowej, a coraz więcej z nich myśli jak rozwiązać dojazdy do pracy w okresie, gdy w komunikacji robi się coraz bardziej tłoczno – pisze Rzeczpospolita.
W czwartek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 4280 nowych zakażeniach koronawirusem w naszym kraju w ciągu 24 godzin. Zmarło w sumie 76 kolejnych osób. Od soboty cały kraj stanie się też żółta strefą, w której obowiązywać będą ostrzejsze zakazy. Premier Mateusz Morawiecki wskazywał, że rząd robi co może, by uniknąć kolejnego lockdownu.
Sytuacja marcowego zamrożenia gospodarki ciągle jest świeża w pamięci. Większość firm zdecydowała się wtedy na pracę zdalną, a ludzie zaczęli brać pandemię bardziej na serio. Szybko jednak zaczęto myśleć o powrotach do biur. Obecnie znowu sporo firm zastanawia się nad dłuższym home office.
– Część przedsiębiorstw do końca roku planuje pozostać w pełnym trybie zdalnym, nie rezygnując jednocześnie z przestrzeni biurowych i analizując sytuację epidemiczną – mówi w Rzeczpospolitej Mateusz Żydek, rzecznik prasowy Randstad Polska. Ekspert wskazuje, że w tej grupie znajdują się głównie firmy IT z dużych miast, np. stolicy.
Mniejsze firmy informatyczne, z branży kreatywnej i start-upy coraz częściej decydują się na odważniejszy krok – rezygnują z umów wynajmu przestrzeni biurowych, trwale przechodząc na prace zdalną.
Alternatywą dla pełnego home office jest tryb hybrydowy – najczęściej połowa zespołu przychodzi wtedy do biur jednego tygodnia, a druga połowa drugiego. Jest to określane z góry, bez dowolności pozostawionej pracownikom. Choć w tym przypadku rezygnacja z części wynajmowanych powierzchni wydaje się kusząca pod względem budżetu, sporo firm postawia dotychczasową przestrzeń jak była, bo pozwala to lepiej zachowywać dystans społeczny.
Żydek zwraca też uwagę na rosnący problem z transportem pracowników. W wiosną więcej osób pracowało z domu, a w lecie wielu pracowników wyjechało na urlopy. Obecnie część firm zdecydowało się wrócić do biur, wkrótce skończy się też sezon rowerowy. Wszystko to wraz z nieuchronnym oziębieniem prowadzić będzie do zwiększonego tłoku w komunikacji miejskiej i dojazdowej, co wpłynie na bezpieczeństwo pasażerów.
Jednym z proponowanych przez eksperta rozwiązań jest rozluźnienie godzin rozpoczęcia pracy, co pozwoliłoby uniknąć najgorszego okresu godzin szczytu. W zakładach przemysłowych, gdzie fizyczna obecność jest konieczna coraz częściej pracodawca zaczyna zaś zapewniać kadrom transport zbiorowy.