Plenerowa kapliczka, piec do chleba i różaniec w fundamencie. Jeśli “szukasz domu i bezpiecznej przystani dla swojej rodziny i chcesz mieszkać wśród innych rodzin, które łączą wspólne wartości i pragnienie budowana na trwałym fundamencie, jakim jest Bóg” - powinieneś rozważyć wprowadzenie się na powstające właśnie w Łomiankach Osiedle Przystań.
Jak czytamy na stronie osiedleprzystan.pl, “projekt budowy to odpowiedź na rosnącą potrzebę osiedli dedykowanych rodzinom, które łączą wspólne wartości i chęć budowania rodziny oraz jej otoczenia na trwałym fundamencie, jakim jest wiara w Boga.”
Nowe osiedle kusi bliskością do Warszawy - tylko 15 minut do stacji metra Młociny. Do tego deweloper chwali się “rekreacyjnym otoczeniem terenów Wisły i jezior: Fabrycznego, Kiełpińskiego oraz Dziekanowskiego, jak i Puszczy Kampinoskiej."
Mieszkańcy będą zasiedlali domki typu “bliźniak” o powierzchni 147 lub 105 m2. Każdy pod wezwaniem innego świętego patrona. Jest budynek świętego Jana Pawła II, ale też świętej Faustyny Kowalskiej czy Stanisława Kostki. Każdy z ogródkiem. Każdy z różańcem lub świętym medalikiem wmurowanym w fundament.
Jak czytamy w portalu Gość.pl, przyszli mieszkańcy domów są powierzeni w modlitewną opiekę zakonowi lub grupie modlitewnej związanej z danym świętym. – Naszym marzeniem jest, by w osiedlowym oratorium znalazły się ich relikwie – wyznaje dla portalu inwestor i deweloper, Krzysztof Kwiatkowski.
Na fanpejdżu osiedla można przeczytać, że już teraz zostało objęte modlitewnym patronatem Szkoły Ewangelizacji Niepokalanej oraz Franciszkanów z Lasku. “Szczególnie duchowo to odbieramy, ponieważ św. Maksymilian Kolbe jest patronem jednego z budowanych domów”.
W pierwszym etapie budowy osiedla planowany jest plac zabaw, boisko i kapliczka plenerowa, przy której mieszkańcy będą mogli gromadzić się np. na nabożeństwie majowym. W kolejnym - klubik dziecięcy, punkt przedszkolny, biuro coworkingowe do pracy zdalnej, a także piec chlebowy i oratorium - miejsce, wyciszenia i modlitwy, a docelowo kaplica - donosi Gość.pl.
– Planujemy zapraszać rekolekcjonistów, osoby z ciekawymi świadectwami, organizować warsztaty dla małżonków, a także integrować całe rodziny, modlić się za siebie nawzajem i wspierać. Ale nie będziemy robić "selekcji”. Jesteśmy otwarci na wszystkich, którzy chcą żyć w zgodzie, sąsiedzkiej przyjaźni i szacunku do wyznawanych wartości – mówi dla portalu inwestor.
Koszt? Prawie 700 tysięcy za większy lokal, ok. 550 za mniejszy. Deweloper chętnym obiecuje też pomoc przy znalezieniu ekipy wykończeniowej. Pierwsze 32 rodziny mają osiedlić się w Łomiankach w 2022 r.
Kto stoi za powstaniem osiedla? Gość.pl mówi o małżeństwie: Annie i Kamilu Kwiatkowskich. Są inwestorami i deweloperami. Należą też do ruchu ekip Notre-Dame (największy na świecie katolicki ruch duchowości małżeńskiej), a w ramach Fundacji Pomoc Rodzinie prowadzą także kursy przedmałżeńskie. Kamil Kwiatkowski ma być też członkiem Rycerstwa Niepokalanej.
Ciężko natomiast znaleźć cokolwiek na temat ich wcześniejszej działalności deweloperskiej i inwestorskiej. Na stronie osiedla nie ma takich informacji. O sprawę zapytałam w Urzędzie Miejskim w Łomiankach. Okazało się, że o całej - coraz głośniejszej - inwestycji wiedzą z Facebooka i sami planują wystąpić o dokumentację osiedla, by sprawdzić, czy spełnia wymogi formalne. Z zapytaniem odesłano mnie do Starostwa Powiatu Warszawskiego Zachodniego.
Próbowaliśmy skontaktować się z deweloperami. Na podany przez nich adres wysłaliśmy mail z pytaniami:
– Skąd wzięła się inspiracja do stworzenia takiej przestrzeni?
– Jak wygląda zainteresowanie klientów?
– Czy każdy może nieruchomość na osiedlu po prostu kupić, czy musi spełnić jakieś warunki?
– Czy gdyby któryś z mieszkańców w przyszłości przeżył kryzys wiary/zmienił poglądy/dokonał czegoś nieakceptowalnego w paradygmacie katolickim etc. można mu mieszkanie na osiedlu wypowiedzieć?
Po publikacji materiału dostaliśmy odpowiedź, że z uwagi na zaplanowane spotkania i ilość bieżącej pracy odpowiedzą na nie na początku przyszłego tygodnia.
Raj na ziemi czy getto?
– Jestem zdecydowanym przeciwnikiem tworzenia gett – profesor Piotr Sałustowicz z Uniwersytetu SWPS od razu jasno zaznacza, że takie skojarzenie może się zrodzić patrząc na pomysł deweloperów. – Tworzenie gett zawsze wzmacnia segregację i poczucie “plemieniowości” społeczeństwa – dodaje.
Jak podkreśla, mieszkanie w takiej zamkniętej społeczności może się jednak wydawać bardzo atrakcyjne. I nieść pewne korzyści. – Taki system nieźle sprawdzał się w Stanach Zjednoczonych, gdy emigranci z całego świata tworzyli swoje “małe italie” czy “chinatown”. Ci “nowi w Nowym Świecie”, bardzo często zagubieni w zupełnie innej rzeczywistości, wchodzili do takiego “narodowościowego” getta i otrzymywali od współbratymców dużo wsparcia i pomocy.
O takiej sytuacji trudno mówić w przypadku Polski i ewentualnych mieszkańców tego osiedla.
Niemniej jednak na osiedlu złożonym z osób, które łączy wspólna idea - w tym przypadku wyznanie - można doszukać się takich pozytywów. – Mieszkańcom będzie łatwiej nawiązywać kontakty. Życie społeczne osiedla może być przez to bardziej ożywione – wymienia naukowiec.
Korzyści mogą jednak przyćmić poważne zagrożenia, jakie kryją się w życiu w przestrzennej segregacji.
– Zamykanie się w getcie pozbawia zbiorowość możliwości kontaktu z innym światem. Ci ludzie będą komunikować się głównie między sobą, ich życie prywatne będzie się koncentrować wokół sąsiedztwa, małej zbiorowości – uważa profesor. – To może odebrać im dużo z kreatywności i innowacyjności w myśleniu.
– Oczywiście, mamy wolny rynek. Deweloper może sam zdecydować dla kogo buduje. Może zdefiniować swoich klientów, to się prawnie broni – mówi Piotr Sałustowicz. – Ale pod kątem społecznym to może stanowić formę ukrytej dyskryminacji – zaznacza.
Czy w takim zamkniętym środowisku może dochodzić do społecznych patologii? Do szantażowania ostracyzmem? Socjolog ma na dzieję, że tak nie będzie.
– To, czy sąsiedzi, którzy wyłamią się z ogólnie przyjętych, tu katolickich zasad - na przykład zmienią wyznanie czy chociażby wezmą rozwód - będą szykanowani, zależy od tego, czy przynależność do społeczności nie przyjmie formy sekty – mówi naukowiec. Od razu jednak uspokaja, że polski katolicyzm, na ten moment i w większości przypadków, nie ma sekciarskiej formy.
– Nie sądzę, aby miała powstać aż tak silna społeczność, by mogła zacząć wyciągać konsekwencje wobec “odszczepieńców” – uważa. – Chociaż gdyby okazało się, że zamieszkają tam ludzie o wybitnie fundamentalnym nastawieniu, osoby u których silny katolicyzm będzie się łączył z silnym konserwatyzmem społecznym, to może istnieć takie ryzyko – dodaje.
Profesorowi Piotrowi Sałustowiczowi koncepcja osiedla najbardziej kojarzy się … z tęsknotą za życiem na wsi. – To próba restaurowania wiejskiej społeczności. Gdzie wyznanie i kościół gromadziły wspólnotę. Mieszkańcy spotykali się w świątyni, widzieli się i tak utwierdzali się w przynależności do tej samej grupy – mówi profesor.
To pewien rodzaj nostalgii – uśmiecha się naukowiec. – I może próba walki z rozpadaniem się wspólnot katolickich w miastach.