Wiceminister infrastruktury Marcin Horała przestrzegł polskich przedsiębiorców przed łamaniem wprowadzonych przez rząd zakazów dot. Covid-19. Wskazał, że otwieranie się wbrew obostrzeniom może zadziałać na ich niekorzyść, bo doprowadzi do dalszego rozwoju wirusa i odsunięcia w czasie otwarcia gospodarki.
Dłuższe zamknięcie gospodarki przez łamanie zakazów?
Horała był gościem porannego programu "Graffiti" w Polsat News. Wskazał, że w Polsce wyłączonych jest "zaledwie kilka branż" i "może być naprawdę gorzej". Wiele krajów Europy wprowadziło już bowiem dużo więcej obostrzeń dot. Covid-19, niż mamy obecnie nad Wisła
– Żeby myśleć o zniesieniu restrykcji, one muszą być respektowane. Rozumiem argumenty przedsiębiorców. Są w trudnej sytuacji, aczkolwiek otwieranie biznesu wbrew obostrzeniom to działanie zupełnie nieodpowiedzialne – przekonywał polityk.
Pytany o zamknięcie siłowni i kin, podczas gdy otwierane są centra handlowe, wiceminister wskazał, że "odpowiedź jest prosta i logiczna".
– Musimy wyłączyć część kontaktów. W przysłowiowym, przykładowym sklepie spożywczym też się ludzie zarażają, tak jak np. w kabarecie. Ale jeśli musimy ograniczyć ilość kontaktów społecznych, jeżeli nie odbędzie się kabaret, a sklep spożywczy będzie działał, to tych kontaktów będzie mniej – wyjaśniał Horała.
W miarę stabilizacji sytuacji pandemicznej rząd będzie zaś ostrożnie zwiększał liczbe kontaktów. Czemu otwarto jednak domy handlowe, gdzie znaczne tłumy ludzi często się wymieniają?
– Handel ma większe znaczenie dla gospodarki, bo wpływa na cały łańcuch dostaw i na produkcję - przekonuje gość "Graffiti".
Zdaniem wiceministra ekstrema po prostu nie działają. – Można by robić tak: albo zamknąć całą gospodarkę, albo nie zamykać żadnej branży. To testowaliśmy i zarówno w Polsce jak i w całej Europie nie wyszło. Wszyscy mieli nosić maseczki, dezynfekować ręce i utrzymywać dystans, a okazało się, że zakażenia i tak są – dodał.
Lockdown "przecieka" przez akcję OtwieraMY
W INNPoland.pl opisywaliśmy niedawno poruszenie w Zjednoczonej Prawicy, związane z narastającą akcją rozmrażania biznesu mimo restrykcji – inicjatywą OtwieraMY.
– Jeszcze nie ma to znaczenia politycznego. Na razie to obrazki w mediach, ale nie wykluczam, że zacznie się to rozszerzać i wtedy stanie się groźne – mówił jeden z ministrów, nie wskazany z nazwiska.
– Ludzie widząc w telewizji protesty zaczynają sympatyzować z zamkniętymi branżami. Są przekonani do otwierania tych branż, które najgłośniej się tego domagały, choć z perspektywy epidemiologicznej wcale nie powinny być otwierane jako pierwsze – przypomina inny przedstawiciel rządu.
Kolejny członek klubu ZP wskazuje, że "nie jesteśmy przecież Arabią Saudyjską". Przyznaje, iż nawet duże pieniądze z tarcz antykryzysowych nie są wystarczające, a metody przyznawania środków są chaotyczne.
W rządzie nie ma tez zgody co do otwierania gospodarki. Ministrowe ds. zdrowia i bezpieczeństwa chcą oddalenia rozmrożenia biznesów, podczas gdy zarządzający resortami bliżej gospodarki chcą jak najszybszego powrotu do normalności.
Wszystkie decyzje mają zaś w bólach "ucierać się" między premierem Mateuszem Morawieckim, prezesem Jarosławem Kaczyńskim, ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim, wicepremierem Jarosławem Gowinem, Centrum Analiz Strategicznych Norberta Maliszewskiego oraz Radą Medyczną prof. Andrzeja Horbana.