W restauracjach z obsługą kelnerską ryzyko zarażenia koronawirusem jest najwyższe – można wyczytać z grafiki, która pojawiła się na oficjalnym koncie KPRM na Twitterze. Problem w tym, że badanie wcale nie udowodniło konieczności całkowitego zamknięcia tych przybytków. Ale tego już się od rządu nie dowiemy.
We wtorek na TwitterzeKPRM pojawiła się grafika zatytułowana "Ryzyko zarażenia koronawirusem w zależności od lokalizacji". Na samym szczycie listy znalazły się wspomniane restauracje, zaraz pod nimi centra fitness, kawiarnie, bary i hotele.
Informacje te nie są opatrzone nawet słowem komentarza, sam wykres jest nieczytelny (oraz nieprawidłowo skopiowany i opisany) – z kontekstu można jednak wywnioskować, że chodzi o usprawiedliwienie przedłużającego się zamknięcia tych biznesów.
Niestety, rząd zapomniał zapoznać się z całym badaniem, na które się powołuje. A mógłby się nieźle zdziwić.
Gdzie najłatwiej zarazić się koronawirusem?
Zaraz, zaraz – zawołacie. Jakie badanie? Otóż, w rogu grafiki, ledwo widoczną czcionką, zapisany jest... link do źródła. Nie winiłabym was, gdyby nie chciało wam się mozolnie przepisywać każdej cyferki i każdego znaku adresu witryny (narzędzia skracające linki czy stare, dobre dane bibliograficzne nie przyszły nikomu w KPRM do głowy). Na szczęście wcale nie musicie tego robić.
O badaniach, na które powołuje się Kancelaria Premiera, było całkiem głośno – sami zresztą o nich pisaliśmy. Prestiżowe czasopismo "Nature" opublikowało w listopadzie wyniki badania przeprowadzonego przez naukowców z Uniwersytetu Stanforda i Uniwersytetu Północno-Zachodniego w Evanston.
Przeanalizowali oni dane lokalizacyjne zbierane przez dwa miesiące od marca 2020 w 10 największych miastach Stanów Zjednoczonych. Stworzyli w ten sposób anonimową mapę przemieszczania się 98 milionów ludzi – zebrane dane wykorzystali do symulacji różnych scenariuszy, takich jak ponowne otwarcie niektórych obiektów, np. restauracji czy muzeów.
Okazało się, że do największego wzrostu liczby infekcji doprowadziłoby ponowne otworzenie restauracji. Następne w kolejności były siłownie, kawiarnie oraz hotele i motele. Nie pomaga to jednak w argumentacji naszego rządu. Analiza miała bowiem sprawdzić, jak ograniczyć rozprzestrzenianie się Covida bez szkody dla gospodarki.
Naukowcy stwierdzili wręcz, że do powstrzymania wirusa nie trzeba w pełni blokować gospodarki i działalności społecznej – z analizy wynikło bowiem, że skuteczne byłoby po prostu ograniczenie maksymalnej liczby osób w najbardziej uczęszczanych lokalizacjach, zakrywanie twarzy i utrzymywanie dystansu społecznego.
Wars otwarty mimo obostrzeń
Ale może jednak coś w tym jest – i polski rząd wie więcej, niż chciałby przyznać? Postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda sytuacja w jedynych legalnie otwartych lokalach gastronomicznych w kraju: czyli w wagonach restauracyjnych Wars.
Przypomnijmy: rozporządzenie Rady Ministrów z 2 listopada umożliwiło ponowne świadczenie usług gastronomicznych na miejscu w wagonach restauracyjnych i barowych z "zachowaniem wymagań reżimu sanitarnego". Od trzech miesięcy Wars jest więc jedynym miejscem, w którym zakupione jedzenie i picie można spożyć na miejscu.
Na pytanie o to, jak zainteresowanie ofertą Warsa wygląda w porównaniu z czasem sprzed epidemią, rzeczniczka Wars Edyta Płuciennik-Skalska odpowiedziała nam, że firma zauważa "ogólnie mniejszą liczbę zamówień w porównaniu do czasu przed epidemią" – równocześnie jednak zaznaczając, że potencjalnych klientów również jest mniej, z powodu tego, że w pociągu może być zajętych 50 proc. miejsc siedzących.
Znacznie ciekawsza jest jednak odpowiedź na pytanie o to, czy firma wie o jakichkolwiek przypadkach zachorowania na Covid-19 wśród obsługi Warsa lub pasażerów.
"Obsługę Wars obowiązują restrykcyjne zasady reżimu sanitarnego wynikające z wytycznych wydawanych przez Główny Inspektorat Sanitarny oraz wewnętrznych procedur sanitarnych. Do tej pory nie odnotowano przypadku, w którym zakażenie byłoby następstwem podróży pociągiem" – odpowiedziała nam rzeczniczka.
Czyżby więc wychodziło na to, że amerykańscy naukowcy mają rację – i "zwykłe" ograniczenia ostrożności mogą działać na tyle dobrze, że nie trzeba całkowicie zakazywać działalności? I jeśli Wars jest na to doskonałym przykładem – to dlaczego inne firmy zmuszane są do wypowiadania otwartej wojny policji i sanepidowi? Logicznej odpowiedzi pewnie się nie doczekamy.