Udawane kontrole żywności i przygotowane wcześniej, prawie gotowe decyzje nakładające karę administracyjną do 30 tys. złotych. Tak sanepid ma walczyć z otwartymi mimo zakazu lokalami. Do fragmentów wewnętrznej instrukcji dotarł reporter Radia Zet.
Maciej Bąk o sprawie donosi na Twitterze. Sanepid miałby organizować najazdy na biznesy pod przykrywką kontroli żywności. To dlatego, że tylko w takim wypadku nie trzeba wcześniej zawiadamiać przedsiębiorcy o pojawieniu się kontrolerów w lokalu.
Lista obiektów do sprawdzenia miała być pozyskiwana wprost z interaktywnej mapy "otwieraMY się".
W dokumencie ujawnionym przez reportera można przeczytać, że "nie należy przed kontrolą informować podmiotu o tym, że jest ona przeprowadzana w kierunku nałożenia kary za nieprzestrzeganie zakazów". Pracownicy sanepidu mają natomiast mówić, że np. przyszli sprawdzić warunki przygotowywania posiłków.
Lokal ma być zamykany pod rygorem natychmiastowej wykonalności w przypadku, gdy klienci między innymi nie mają maseczek, swobodnie się przemieszczają, rozmawiają lub tańczą albo brakuje środków dezynfekcyjnych.
Bunt Przedsiębiorców
Jak pisaliśmy w InnPoland, sanepid jest zaangażowany w masowe kontrole zbuntowanych przedsiębiorców, którzy otwierają swoje biznesy pomimo obostrzeń. W samych tylko restauracjach każdego dnia ma dochodzić w całej Polsce do ponad tysiąca kontroli.
Przedsiębiorcy nie pozostają bierni. Wojewódzkie Stacje Sanitarno-Epidemiologiczne w całej Polsce są zalewane wnioskami o dostęp do informacji publicznej. W ramach akcji “Zapytaj Sanepid” chcą sparaliżować działanie organu.