W spowodowanej Covid-19 erze home office wielu pracodawców przygląda się możliwościom zapewnienia pracownikom odpowiednich warunków w ich mieszkaniach. To właśnie przedsiębiorcom firma Microsoft dedykuje kolejną wersję swojego laptopa 2 w 1 – Surface Pro 7 Plus dla firm. Ulepszonego sprzętu nie kupimy jednak w pierwszym z brzegu elektromarkecie. Czy dla urządzenia warto pokusić się o założenie jednoosobowej działalności gospodarczej?
Wysłany do redakcji INNPoland.pl Surface Pro 7 Plus dla firm jest moim pierwszym kontaktem z platformą Microsoftu. Produkty z tej linii zawsze miałem gdzieś w tyle głowy jako "sprzęt może i fajny, ale pieruńsko drogi". Czy tydzień pracy z lapkiem giganta z Redmond zmieniło moje zdanie? I tak, i nie.
Surface Pro 7 Plus – ideał dla mobilnego pracownika?
Producent chwali się faktem, że Surfece'a można używać w czterech trybach. W ustawieniu tabletu (zwanym też "kanapowym") mamy dostęp do ekranu komputera i pióra Surface Pen. Da się tak załatwić sporo roboczych czynności, ale bez przesady z precyzją czy pisaniem dłuższych rzeczy.
Dalej mamy tryb studio. Obracamy podstawkę urządzenia "na maksa", dzięki czemu staje się ono swego rodzaju deską kreślarską. W tym ustawieniu fajnie używa się pióra Surface Pen, jest też niezłe do wszelkich zastosowań graficznych, np. Photoshopa.
Po podłączeniu dedykowanej klawiatury / etui Type Cover i ustawieniu ekranu w pionie wchodzimy w tryb laptopa. Tylko z nazwy, bo nie polecam używania urządzenia na kolanach. Do dobrego działania Surface potrzebuje choćby bardzo wąskiej, ale płaskiej powierzchni. Inaczej jest nieco chybotliwy. Egzamin zda tu już jednak nawet kawałek parapetu czy stolik kawowy.
Ostatni jest tryb biurowy, czyli z podłączeniem zewnętrznego ekranu, klawiatury i innych urządzeń zewnętrznych. Wtedy można pracować na wygodnych podzespołach, ale wystarczy parę sekund na odłączenie kabli i już można lecieć ze sprzętem na przysłowiowe spotkanie na mieście.
Wszechstronność użycia urządzenia zdecydowanie zaliczam na plus.
Surface Pro 7 Plus dla firm – co nowego?
Na początku warto wyjaśnić końcówkę "dla firm". Surface'a Pro 7 Plus nie znajdziemy bowiem na sklepowej półce. Firma dystrybuuje sprzęt innymi kanałami niż urządzenia konsumenckie. Okazuje się, że produkt kupić mogą wyłącznie firmy, ale jeśli posiadamy np. jednoosobową działalność gospodarczą też możemy pokusić się o taki zakup.
W ramach najnowszego sprzętu Microsoft zachwala parę nowości, których nie znajdziemy w poprzednich sprzętach tej serii. Firma wspomina, że wszystko zapewniono właśnie z myślą o wydajności i bezpieczeństwie w środowisku biurowym. Podczas prezentacji sprzętu dla mediów jeden z dziennikarzy stwierdził, że takie ulepszenia chętnie przyjąłby także użytkownik indywidualny. Oczywiście miał rację, ale MS zdecydował się pozostawić je tylko dla produktów dedykowanych biznesowi.
Firma z Redmond chwali się możliwością korzystania z internetu w standardzie 4G LTE Advanced. Modem sprawia, że nie musimy polegać na publicznych sieciach wifi i ich często wątpliwych zabezpieczeniach. Zainstalowany dysk SSD jest wymienny, a w pakiecie znajdziemy Windows 10 Pro.
Poza tym Microsoft oferuje inne warunki gwarancji i wymiany sprzętu, np. w jeden dzień roboczy po zgłoszeniu uszkodzenia. W środowisku firmowym pozwala to na minimalizację wpływu usterek sprzętowych, a praca nie musi długo stać, jeśli sprzęt zaczyna robić problemy.
Konfiguracja sprzętowa
SurfacePro 7 Plus dla firm pochwalić się też może procesorami Intela 11. generacji. Serce komputera jest więc nieco sprawniejsze i energooszczędne. Konfiguracja jaką otrzymałem do testów to procek i7-1165G7 z taktowaniem 2.80GHz. Do tego 16 GB pamięci RAM i dysk SSD 256 GB (dla użytkownika dostępne jest ok. 237 GB).
Producent wskazuje, że dzięki nowym podzespołom z laptopa "wycisnąć" możemy nawet 15h pracy na baterii. Z moich doświadczeń wynika, że to założenie nieco optymistyczne – może w trybie energooszczędnym, najniższej możliwej jasności ekranu itp.
Czas pracy na baterii
W "zalecanym" trybie pracy na baterii i przy ciągłej pracy biurowej (przeglądarka internetowa i paręnaście otwartych tabów, edytor tekstu, lekka obróbka zdjęć, blootooth i wifi) byłem w stanie wyciągnąć około połowę deklarowanych wartości maksymalnych.
Pierwszego dnia testów działałem od 19:00 do ok. 22:30. W 3,5h, "zjadłem" baterię ze 100 do 57 proc. Było tam trochę pracy biurowej, nieco Youtube'a, nic strasznego. Kolejnego dnia zaczynałem z 50 proc., komputer spędził noc w stanie wstrzymania. Do 6 proc. baterię wykorzystałem od 8:00 do 11:30, znów 3,5h. Tym razem do jednostki podłączyłem jednak zewnętrzną klawiaturę mechaniczną i monitor. Koniec końców na baterii Surface wytrzymał więc ok. 7h.
Tej granicy należy się trzymać – w kolejnych testach w konfiguracji laptopa Surface wytrzymywał wytrzymał ok. 6,5 h – 7h. To nadal nieźle, bo z pewnymi kompromisami da się na nim pracować cały dzień.
W razie nagłej potrzeby ładowanie nie jest jednak problemem. Microsoft wspomina, że laptopa naładujemy od 5 do 80 proc zaledwie w godzinę. Mniej więcej zgadza się to z moimi doświadczeniami. Jednak pełny cykl ładowania od 1 do 100 proc. zajął mi już raczej ok. 1,5 – 2 godziny.
Jak korzysta się z Surface Pro 7 Plus
Design i "magnetyzm" Surface
W tej cześć wspomnę o wszystkich wrażeniach, jakie wywarł na mnie sprzęt w trakcie jego używania. Fundamentalny jest już sam design. Wszystko jest smukłe, zaokrąglone, w odpowiednich miejscach błyszczy metal i wypolerowanie logo Microsoftu. Sprzęt po prostu robi wrażenie wizualne.
Dodatkowo wykonywanie podstawowych czynności jest bardzo wygodne. Ustawianie nachylenia ekranu jest super – nóżka daje się łatwo korygować, ale zostaje w jednym położeniu. Nic się nie obsuwa, nic nie trzeszczy. Pióro Surface Pen magnetyzuje się do lewej strony ekranu i dzięki temu jest zawsze jest pod ręką.
Magnetyczna jest też końcówka przewodu zasilania, a ten wchodzi do gniazda w każdej konfiguracji. Do dyspozycji mamy najpotrzebniejsze gniazda – USB-C, wejście audio jack, pełnowymiarowe USB. Na górze ekranu przyciski zasilania i kontroli dźwięku. U dołu jednostki miejsce na, zgadliście, magnetyczne doczepienie klawiatury Type Cover.
Mobilność Surface 7
Podkreślić trzeba wagę… wagi. Sama jednostka Surface waży zaledwie 780 gramów. Ze wszystkimi dodatkami ciężar wzrasta do ok. 1,2 kilograma. Bajecznie łatwo się przenosi. Latając z nim po mieście czułem się, jakbym nosił pusty plecak. Raz nawet zatrzymałem się by sprawdzić, czy przypadkiem gdzieś go nie zostawiłem – tak mało ciążył mi ten sprzęt.
Tu jednak dodatkowa uwaga, bo Surface Pen nie trzyma się na mur-beton w swoim magnetycznym "gnieździe". W trakcie przenoszenia sprzętu w plecaku (w specjalnej kieszeni na laptopa) zsunął się ze swojej namagnesowanej bazy i nieprzyjemnie otarł się o jednostkę Surface, zdzierając trochę farby z obu powierzchni.
Windows Hello i telekonferencje
O ile wcześniej byłem nieprzekonany do funkcji Windows Hello, to teraz uważam, że jest znakomitym rozwiązaniem. "Logowanie się twarzą" jest szybkie jak błyskawica pozwala zapomnieć o skomplikowanych hasłach. Dobrze działa w wielu konfiguracjach i warunkach oświetleniowych, ale niestety nie rozpoznaje użytkownika w maseczce.
Ma to być dodatkowo rozwiązanie bezpieczne, bo kamery 3D i na podczerwień wykrywają np. ciepło twarzy. Trudno jest więc oszukać system Hello np. pokazując do kamery zdjęcie.
Surface jest też znakomity do wideokonferencji. Jakość dźwięku jest bardzo dobra, moi współpracownicy nie narzekali na generowane echo czy inne nieprzyjemności. W osobistym użytkowaniu stwierdziłem jednak, że od czasu do czasu głośniki stereofoniczne potrafią dziwnie trzeszczeć, zazwyczaj gdy jednostka się nagrzeje.
Kolejna mała kwestia dotyczyła niemożności zmiany jasności ekranu. W pewnym momencie zważyłem, że mimo poruszania dwoma różnymi sliderami systemowymi ekran po prostu pozostawał tak samo jasny. Po poradzeniu się internetu zreinstalowałem sterownik procesora graficznego, co jakimś cudem pomogło.
Surface Surface Pro 7 Plus dla grafików
Mogę powiedzieć, że w trybie Studio polecam sprzęt grafikom. Końcówka Surface Pen jest bardzo precyzyjna, choć umieszczona na nim "gumka" jest jak dla mnie za gruba i zasłania mi co robię. Zestaw ładnie reaguje na nacisk, pozwalając sadzić zamaszyste linie bez problemów. Na lekki minus zaliczyć można fakt, że pióro nie jest ładowane, a wymaga baterii AAAA. Prawdę mówiąc nigdy nie widziałem tak smukłych ogniw w żadnym sklepie, ale pewnie są dostępne do zakupu w internecie.
Słabym rozwiązaniem jest rysowanie z podłączoną do Surface nakładką Type Cover. Dużo lepiej sprawdza się kombinacja tableta w trybie studio i zewnętrzna klawiatura za nim. Dzięki temu powierzchnię kreślarską mamy w naturalnym położeniu i blisko ręki. Nadal możemy jednak korzystać ze skrótów klawiszowych, a nie jeździć penem po całym ekranie co i rusz ręcznie zmieniając narzędzia.
Przy dłuższym używaniu Photoshopa sprzęt zaczynał się niestety grzać. Raz program po prostu odmówił mi posłuszeństwa, a komputer przestał przyjmować polecenia z pena (dał jednak korzystać z myszki i zapisać pracę bez problemów). Dość głośno zaczął też działać system chłodzenia.
Akcesoria Surface – pióro, klawiatura i myszka
Warto też wspomnieć o poszczególnych akcesoriach łączonych przez Microsoft w platformie Surface. Łącznie można bowiem wydać na dodatki ładnych parę tysięcy złotych.
Microsoft Pen
Pióro Microsoft Surface Pen zdecydowania ma wywołać efekt "wow". W moim przypadku wywołało też tzw. zjawisko "aha!". Mogę powiedzieć, że w konfiguracjach tabletu i studio wiele sensu nabrały dla mnie te funkcje systemu Windows 10, które na stacjonarnym komputerze nieco wyśmiewałem.
Przeciętny Kowalski ze stacjonarnym PC raczej nie użyje funkcji rozpoznawania pisma odręcznego czy dedykowanego trybu tabletu, ale użytkownik Surface – jak najbardziej. Microsoft twierdzi, że Pen jest w stanie zastąpić użytkownikom zarówno myszkę, jak i klawiaturę. Niestety nie mogę się zgodzić z tym ostatnim.
Laptop po prostu nie zachwycił mnie precyzją odgadywania odręcznych notatek. Nadmienię tu, że jestem dysgrafikiem, do tego leworęcznym. Nawet po paru godzinach uczenia systemu moich koślawych liter rzadko kiedy za pierwszym razem odgadywał o co mi chodzi. Napisanie jednego zdania pismem odręcznym było w moim przypadku wolniejsze i bardziej frustrujące niż wprowadzanie liter za pomocą klawiatury ekranowej.
Jak wspomniałem wyżej, moje bazgroły wołają o pomstę do nieba i były zapewne dla systemu niezłym wyzwaniem. Nadal liczyłem jednak na cud napędzamy mocą algorytmów. Pena dałem jednak też do testów siostrze, która jak się składa regularnie ćwiczy kaligrafię piórem ze stalówką. Windows miał problemy nawet z jej pięknym pismem, co było sporym zawodem.
Efekt "wow" szybko więc opadł. Producent wskazuje, że pióra używać można na różnorodne sposoby w całym Windowsie 10, by pomóc sobie w pracy czy zabawie. Jak dla mnie wymieniana m.in. edycja tekstu gestami w Microsoft Word czy sprzężona z Power Pointem funkcja zmieniania slajdów przyciskami Pena to mało znaczące gadżety. Sama akcja zaznaczenia fragmentu tekstu i przyklejenia go gdzie indziej za pomocą pióra zajmuje mi ok. 2 razy dłużej niż to samo za pomocą myszy i klawiatury. Dodatkowo jest nieco mniej precyzyjna.
Jak wspomniałem wyżej, sprzęt nieźle radzi sobie w zastosowaniach graficznych, ale poza tym w systemie znajdziemy jedynie parę ciekawostek wykorzystujących Surface Pena. Czy możliwość robienia szybkich odręcznych notatek w Microsoft Whiteboard czy przełączania slajdów klikając na "gumkę" jest warta 600 zł? Zdecydujcie sami.
Klawiatura Type Cover Pro
Nie lubię, a nawet nienawidzę "płytkich" klawiatur laptopowych. Mówię to z perspektywy człowieka na co dzień posługującego się wielką mechaniczną klawiaturą z ogromnym skokiem i klikającą tak głośno, że obudziłaby zmarłego.
Type Cover jestem jednak pozytywnie zaskoczony. Tak, skok jest znikomy, ale przypadkowe wciśnięcia klawiszy zdarzały mi się bardzo rzadko, nawet podczas zajadłego pisania. Mechaniczne przełączniki porządnie klikają. Układ z szerokim klawiszem backspace jest wielce wygodny, klawisze nie są nieprzyjemnie stłoczone, mamy tu też dostęp do najprzydatniejszych funkcji kontroli audio czy jasności ekranu. Podświetlenie klawiszy nie wali po oczach wieczorową porą. Trackpad spełnia swoje zadanie.
Do pisania na klawiaturze Surface jest się bardzo łatwo dostosować. Jest malutka i leciutka, chroni przy okazji ekran. Wydaje mi się akcesorium, dzięki któremu urządzenie Surface rzeczywiście mocno zyskuje na funkcjonalności w trybach mobilnych i na serio staje się laptopem. Cena ok. 680 zł nadal nieco boli w portfel, ale jeśli inwestujemy już w Surface warto dodać do niego tę klawiaturę.
Mysz Surface Arc
Docenić można design inżynierów Microsoftu – mysz Surface Arc po wyprostowaniu jest płaska i wszędzie się zmieści, a wystarczy jedynie zgiąć ją i jednocześnie się włączy i przyjmie z grubsza kształt zwykłej myszki. Ciekawym rozwiązaniem jest też zastosowanie panelu dotykowego. Nie znajdziemy tu osobnych przycisków, a jedną smukłą i czułą na dotyk powierzchnię, przypominającą "gładzik" laptopa. Dzięki temu możemy fajnie scrollować z góry na dół, ale też na boki.
Tu jednak pozytywy się kończą, bo dedykowanego dla platformy Surface gryzonia znielubiłem już po pierwszej godzinie użytkowania.
Punkt pierwszy, nie pasuje mi już kształt myszki. Owszem, mamy designerski, minimalistyczny łuk – niestety jest on mało ergonomiczny. Skutkiem łukowatego kształtu mały palec i kciuk – zwykle trzymające myszkę po bokach – nie mają się czego złapać i "wpadają" pod gryzonia.
Punkt drugi. To czego oczekuje od myszki to jako taka precyzja we wszystkich działaniach. I tu zaczynają się kolejne problemy. Powierzchnia dotykowa Arc potrafi się mocno palcować, czasem do momentu, że mysz przestaje łapać komendy scrollowania po gładziku.
Co zastanawiające, by kliknąć środkowy przycisk myszki trzeba… ściągnąć osobny program Mouse and Keyboard Center. Następnie należy ustawić w nim, by wciśnięcie panelu trzema palcami uznawane było za ŚPM. To ogromna niewygoda, wymaga zmiany naturalnego układu palców na myszce, a system nie zawsze owe trzy palce łapie. Ja kółko myszy wciskam wręcz nałogowo w toku pracy, więc jest to dla mnie duży minus, praktycznie skreślający urządzenie.
Poza tym kliknięcie z prawej strony panelu gryzonia teoretycznie powinno skutkować wciśnięciem prawego przycisku myszy. W moim przypadku często PPM był interpretowany jako LPM . Może to kwestia używania myszki lewą ręką – nie wiem. Tak czy inaczej było to frustrujące.
Nie pomógł też fakt, że przy pracy Arc potrafi zgubić łączność z Surface. Kursor potrafił mi się zatrzymać się na 1-2 sekundy w połowie ruchu myszą. Mogłem dalej zmieniać jego położenie Penem czy gładzikiem w klawiaturze, ale mysz musiała się chwilę zastanowić, czy zamierza się mnie posłuchać.
Jako że cena myszki Arc to ok. 350 zł po prostu nie mogę tego sprzętu polecić. Uważam, że lepiej w zadaniach myszki do laptopa sprawdzi się cokolwiek innego, nawet z dolnej półki okolicznego hipermarketu.
Podsumowanie
Jak podsumować moje doświadczenia z Surface Pro 7 Plus? Jest mi nieco ciężko wydać twardy i ostateczny werdykt: polecam – nie polecam. Punkt widzenia zależy bowiem dość znacznie od punktu siedzenia.
Z domowego fotela przeciętnego Kowalskiego, który może prowadzi jakąś własną działalność, ciężko jest mi polecić ten sprzęt. We wszystkich mikrofirmach budżety nie są bowiem nieskończone, a przy jednoosobowej działalności ciężko wytłumaczyć sobie inwestycję przeszło 10 tys. zł na laptop i jak się okazuje dość gadżeciarskie akcesoria.
Z wyściełanego skórą, wyprofilowanego i zapewne podpierającego odcinek lędźwiowy fotela prezesa większej firmy propozycja jest jednak znacząco bardziej interesująca. Jeśli cena zaczyna grać mniejszą rolę, a naszym celem jest np. jak najlepsze doposażenie zespołu grafików na pracę w home office – Surface Pro 7 Plus można z czystym sumieniem zarekomendować.
Im bardziej pracownicy korzystają na co dzień z różnorodnych programów wymagających precyzyjnego użycia pióra, tym bardziej platforma Surface jest godna uwagi. Jest też dobrym rozwiązaniem dla spółek z dedykowanym zespołem informatycznym. Dział IT na pewno doceni szereg systemów skupionych na bezpieczeństwie danych, jakie oferuje w pakiecie Microsoft.