Według najnowszych doniesień rząd Mateusza Morawieckiego ma pracować nad prawdziwą rewolucją w kwocie wolnej od podatku. Plan podwyższenia jej do wysokości 30 tys. zł może wydawać się imponujący, ale rodzi wiele pytań. Czemu rząd robi to teraz i co chce zyskać? Eksperci są zgodni – PiS raczej nie robi tego z dobroci serca.
Eksperci są zgodni - podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł to dobry pomysł
Obecnie mamy najniższą sumę w całej Unii Europejskiej
Czy na zmianie zyskają tylko najmniej zarabiający, czy też "przeciętny Kowalski"?
Są cztery możliwe powody, czemu PiS zajmuje się tym właśnie teraz
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, rząd szykuje wielkie zmiany w systemie podatkowym, które mają być elementem programu odbudowującego gospodarkę "Nowy Ład". Wszystko wskazuje na to, że szczegóły poznamy oficjalnie już 20 marca.
Serwis oko.press ustalił jednak już teraz, że PiS w nowym programie zamierza utrwalić poparcie wśród swojego dotychczasowego elektoratu.
Portal ustalił, że w nowym planie PiS zaproponuje m.in. podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł czy zwolnienie z podatku emerytur niższych niż 2,5 tys. zł. O ocenę planu, a zwłaszcza zmian w kwocie wolnej od PIT poprosiliśmy ekspertów z dziedziny ekonomii.
Kwota wolna od podatku 30 tys. zł
– Ekonomicznie sprawa jest prosta. Polska ma najniższą kwotę wolną od podatku w Unii Europejskiej i jedną z najniższych na świecie. Sam pomysł jej podniesienia uważam za dobrą ideę, lecz trzeba się zastanowić, jak dokładnie miałyby brzmieć te zapisy – mówi INNPoland.pl Dr Błażej Podgórski, prodziekan Kolegium Finansów i Ekonomii z Akademii Leona Koźmińskiego.
Ekspert wskazuje, że w tej materii Polska ma nadal sporo do nadrobienia, a ostatnie zmiany nie są wystarczające.
– Kwota wolna od podatku to realne odciążenie płatników PIT. Najwyższy czas ją rozsądnie podwyższyć. Wcześniej od blisko 20 lat była nie zmieniana. Dopiero niedawno nastąpiła drobna zmiana, zwiększenie jej do 8 tys. zł, ale dalej kwota ta daleko odbiega od standardów UE – przekonuje nasz rozmówca.
Podobnego zdania jest dr Anna Bałdyga, Kierownik Katedry Ekonomii w Wyższej Szkole Biznesu i Przedsiębiorczości (WSBiP) w Ostrowcu Świętokrzyskim.
– Zapowiedzi o 30 tys. zł kwoty wolnej od podatku na pewno są optymistyczne i wyczekiwane. Na chwilę obecną nie wiadomo jednak, jakiej grupy podatników realnie będzie dotyczyć owa suma. Czy będzie to znów kwota dla dość wąskiego wycinka najmniej zarabiających, czy dla większości Polaków? Pamiętajmy, że od ponad 13 lat ta kwota faktycznie nie zmieniła się dla 80 proc. wszystkich płatników w Polsce – przypomina.
– Od 2017 r. obowiązuje tzw. kwota degresywna. Oznacza to, że najlepiej zarabiający Polacy obecnie nie mogą odpisać żadnej kwoty, dla większości z nas nic się nie zmieniło, a wspomniane już zwiększenie kwoty wolnej od podatku z 3 do 8 tys. zł odczuwa jedynie grono najmniej zarabiających – wskazuje dr Bałdyga.
PiS podnosi kwotę wolną od podatku. Czemu teraz?
Pomysł wydaje się więc uniwersalnie dobry, ale czemu PiS bierze się za niego dokładnie teraz – w środku pandemii, przed zbliżającym się wielkimi krokami kryzysem gospodarczym? Dr Podgórski ma parę pomysłów.
– Mamy cztery przyczyny obecnego zainteresowania PiS sumą wolną od podatku. Po pierwsze, może być tak, że niezła sytuacja budżetowa pozwala władzy na ustępstwa, które pomogą finansowo odciążyć obywateli. Nie wiemy czy tak jest, ale to jedna z możliwości – przybliża ekspert.
To, że stan finansów publicznych jest dobry nie jest jednak takie pewne, zwłaszcza przy licznych środkach pieniężnych czy zapomogach wypłacanych m.in. przedsiębiorcom w tarczach antykryzysowych. Co jeszcze może się więc kryć za planem wyższej kwoty wolnej od podatku?
– Po drugie, mamy kwestię ostatecznego rozmontowania OFE w 2021r., co jest odbierane bardzo negatywnie przez opinię publiczną. Może więc to być ruch PR-owy – z jednej strony zabierzemy podatnikom 15 proc. środków z OFE opłatą przekształceniową, ale zmniejszymy im efektywną stopę podatkową. Może być to jakaś próba rekompensaty dla społeczeństwa – kontynuuje specjalista z Akademii Leona Koźmińskiego.
– Powód trzeci. Możliwe, że jest to preludium przed możliwym podwyższeniem tzw. opłaty solidarnościowej. Mamy już jakieś doniesienia medialne o takich planach, w grudniu mówiło się o projekcie podwyżki opłaty do 8 proc. od dochodów przekraczających 250 tys. zł. De facto oznacza to wprowadzenie trzeciego progu podatkowego, co wywoła niezadowolenie wśród najbogatszych Polaków – wnioskuje nasz rozmówca.
Krokiem przygotowawczym może więc tu być ugłaskanie dużo większej grupy osób biedniejszych przez podniesienie kwoty wolnej od podatku. A rząd potem i tak wyrówna sobie straconą kwotę, przez wyższe opodatkowanie bogatych Polaków.
– I wreszcie czwarty element. W ostatnim czasie po prostu spadają notowania partii Prawo i Sprawiedliwość. Wprowadzenie wyższej kwoty wolnej od podatku może być więc takim ruchem populistycznym, wizerunkowym, który pozwoli na nadrobienie paru punktów w sondażach – podsumowuje dr Podgórski.
Termin jest zaś co najmniej zastanawiający dla dr Bałdygi.
– Mamy środek pandemii, ale też środek kalendarza wyborczego. Głosujący w ciągu kilku miesięcy zdążą przywyknąć i zapomnieć wprowadzone zmiany w opodatkowaniu, więc raczej nie traktowałabym tego ruchu jako przysłowiowej kiełbasy wyborczej. Spytałabym, czy może przeprowadzanie tej zmiany akurat teraz nie ma za zadanie także złagodzić innej negatywnej dla obywateli informacji – wskazała.
Jak niższy PIT wpłynie na przeciętnego Polaka
Jak wskazuje ekspertka z WSBiP, powstaje pytanie, czy narażanie budżetu państwa na mniejsze wpływy w roku pandemicznym to dobry pomysł. Z drugiej strony analizy w dłuższym horyzoncie czasowym mówią o pozytywnych skutkach pozostawienia większej ilości dochodu w kiszeni przeciętnego "Kowalskiego".
– Próbę stymulacji nadszarpniętego przez pandemię popytu wśród Polaków należy tu pochwalić. Co więcej, jeśli w przyszłości jednocześnie rosnąć będzie popyt, produkcja, płace i PKB, to będzie to świetna wiadomość dla polskiej gospodarki – dodaje.
Zapytani przez INNPoland.pl specjaliści zgadzają się w tej materii. – Ekonomia mówi jasno. Jakiekolwiek podwyższenie kwoty wolnej od podatku, zmniejszenie opodatkowania działa proefektywnie na społeczeństwo. Zgodnie z Krzywą Laffera – jeśli mamy niższe podatki, to ludzie chętniej je płacą i rozsądniej alokują dostępny kapitał – wskazuje zaś dr Podgórski.
PIT i VAT – pieniądze i tak wrócą do budżetu
Jak się okazuje, strata dla państwa może wcale nie być taka duża, jak wydaje się na pierwszy rzut oka. To, co przez wyższą kwotę wolną od podatku zostanie w kieszeni Polaków, ci w końcu będą musieli wydać.
– Przy stałych stopach procentowych i wysokiej inflacji Polakom po prostu nie opłaci się trzymanie tych dodatkowych środków na kontach. Będą je więc wydawać od razu, lub zbierać na większe zakupy np. samochód. Oznacza to, że część nowej, wyższej kwoty zmniejszającej podatek stosunkowo szybko wróci z powrotem do kasy państwa, w postaci wpływów z VAT czy akcyzy. Szacunkowo może to być nawet ok. 20-30 proc. środków – przekonuje kierowniczka Katedry Ekonomii w WSBiP.
Wydaje się, że PiS i tak dokonuje zmian w mniej liczącym się strumieniu wpływów do państwowej kasy. Tego zdania jest nasz drugi ekspert.
– Inną kwestią jest to, że podatek PIT jest po prostu przestarzały. W Polsce każdego roku odpowiada on za ok. 12-16 proc. całości budżetu Dużo bardziej efektywny jest VAT, z którego generujemy ok. 40-44 proc pieniędzy w budżecie – kontrastuje dr Podgórski.
Niższe wpływy z PIT "zabolą" więc kasę państwa dużo mniej, niż np. obniżka VAT. A przypomnijmy, że "tymczasowo" podwyższony VAT-u obchodził niedawno swoje dziesięciolecie i PiS wcale nie kwapi się do zmian w tym zakresie.
Jeśli założymy, że wszystkie ulgi podatkowe po prostu dobrze wyglądają wizerunkowo, to po prostu łatwej jest odrobić stracone pieniądze z PIT, niż redukcje środków zyskiwanych z VAT.
Kwota wolna od podatku 2021 – będzie nowy ład Morawieckiego?
– "Zwiększenie kwoty wolnej od podatku" to termin powtarzany od lat i to przez wszystkie partie polityczne, nie tylko PiS. Dobrze się kojarzy w głowach podatników, którzy widzą też odpowiednią komórkę w swoich corocznych rozliczeniach – wskazuje dr. Bałdyga.
– Rządzący mogą tu zagrać PR-owo i zyskać parę punktów. Zwykłych Polaków na pewno boli też fakt, że np. posłowie już teraz mają tę kwotę właśnie na poziomie 30 tysięcy. Nowa liczba to czysty przypadek? Nie sądzę – przekonuje nasza rozmówczyni.
Doktor ostrzega, by nie dać się omamić imponującej kwocie wolnej od podatku. PiS ma bowiem sposoby, by wycisnąć z obywateli dodatkowe środki.
– Mimo tego jednostkowego pomysłu, rządzący jednocześnie wprowadzają lub zwiększają mnóstwo mniej widocznych rodzajów danin, które można przeoczyć, a obciążają nas wszystkich. Tu wskazać można m.in. podatek cukrowy, od gruntów, od nieruchomości, od deszczu opłatę mocową czy spadek ulgi abolicyjnej – podsumowuje ekspertka z WSBiP.
Ekspertka z w Wyższej Szkoły Biznesu i Przedsiębiorczości nadmienia, że rząd premiera Morawieckiego może dać obywatelom gratkę w PIT, a po cichu przygotowywać się na nieubłaganie zbliżający się kryzys gospodarczy związany z Covid-19. Możliwe jest też, że władza przygotowuje już inne, nieznane jeszcze plany fiskalne, które dodatkowo obciążają obywateli.
– Niestety, kolejne podatki, jak wymieniona wyższa opłata solidarnościowa, nigdy nie mają pozytywnych skutków. Albo zwiększają inflację, albo powodują spowolnienie wzrostu PKB, bo ludzie wydają mniej pieniędzy – ocenia zaś dr Podgórski.
Ekspert ma też lepsze rozwiązanie.
– W mojej opinii nie powinno się na siłę podnosić kwoty podatków w Polsce, a zwiększać bazę podatników. Podatkowo konkurować z innymi krajami o firmy. Już teraz funkcjonują moim zdaniem bardzo dobre rozwiązania dla firm, które mogłyby zachęcić do obecności (i płacenia podatków) w Polsce zagraniczne firmy – przekonuje.
Wymienić tu można np. funkcjonującą od 2016 r. Ulgę B+R. – Sprawia ona, że Polska staje w szranki z wieloma rajami podatkowymi Jak się okazuje, te rozwiązania nie są szerzej znane w Unii Europejskiej. Jak dla mnie polski rząd powinien bardziej skupić się na promocji naszego kraju jako miejsca dla biznesu. To pozwoli zwiększyć dopływ do budżetu lepiej, niż wprowadzanie coraz to nowych opłat czy podwyższanie podatków– dodaje specjalista z Akademii Leona Koźmińskiego.