"Oho, miśki suszą. Lepiej dać znak tym z tyłu". Jeśli ręka sama sięga Ci do kontrolki świateł – lepiej się zastanów. Policja nie ma litości dla kierowców ostrzegających innych uczestników ruchu o nadchodzącej kontroli. Funkcjonariusze mają dobry argument, czemu nie powinno się tego robić. Dla bezpieczeństwa pewnie i tak dołożą "alarmiście" spory mandat karny.
Mało który kierowca osobówki wykosztował się na CB radio, ale dobrze znany zwyczaj "mrugania" światłami, by ostrzec przed kontrolą policji jadących za nami, ma się świetnie od wielu lat. Problem w tym, że funkcjonariusze walczą z tą metodą jak z plagą i za takie zachowanie też można "zarobić" mandat. Drogówka ma jednak całkiem niezły powód – pisze auto-swiat.pl.
Policjanci wskazują, że ostrzegając przed nadchodzącą kontrolą kierowca może nieświadomie pomóc przestępcom. Co jeśli taką podaną światłami informacje otrzyma ktoś, kto właśnie ukradł samochód albo jest poszukiwany listem gończym? Jeśli zorientuje się odpowiednio szybko, to może przecież zmienić trasę i uniknąć prawa.
Z tym argumentem trudno się nie zgodzić, ale kierowcy nie są naiwni i odpowiadają własną refleksją. Policja często nie ustawia się w miejscach, gdzie ich obecność realnie zwiększa bezpieczeństwo na drogach. Patrol może czyhać w punktach, gdzie np. bardzo łatwo jest nieświadomie przekroczyć prędkość. I właśnie tam "kasują" bogu ducha winne osoby. Ciężko więc się dziwić, że kierowcy wzajemnie ostrzegają się, jak tylko mogą.
Policja nie ma jednak litości dla "mrugaczy". Jak podaje serwis motoryzacyjny, podczas działań „Kaskada” z 12 marca funkcjonariusze przyłapali na procederze kierowcę ciężarówki. Ten po minięciu ustawionego przy drodze radiowozu zaczął ostrzegać innych za pomocą sygnału świetlnego. Niestety nie wiedział, że jedzie przed nim nieoznakowany pojazd drogówki, który wnet go zatrzymał.
Dla "alarmisty" sprawa zakończyła się gorzkim finałem. Policja wlepiła mu mandat 200 zł i dorzuciła 3 punkty karne.
Drogówka łapie piratów drogowych dronami
Jak pisaliśmy wq INNPoland.pl, drogówka ma nowego haka na kierowców łamiących przepisy. Patrole w całej Polsce zostały wparte przez... latające drony.
Pierwszy tego typu patrol w asyście drona odbył się pod koniec stycznia w Kielcach. Testy maszyny ma za sobą także drogówka z Warszawy – ale kierowcy z innych części Polski również powinni mieć się na baczności, bo urządzenia otrzymała policja we wszystkich województwach.
Drony patrolują z powietrza określone miejsce (np. niebezpieczne skrzyżowanie) i jeśli złapią kogoś na łamaniu przepisów, odpowiedni sygnał otrzyma znajdujący się w pewnej odległości patrol.
Mandatów może być zresztą o wiele więcej niż do tej pory, również dla pieszych przechodzących na czerwonym świetle. Interwencja policji nie oznacza bowiem, że dron przestaje nagrywać dane miejsce – a nagranie jest później analizowane przez policjantów, którzy mogą zdecydować o wystawieniu kolejnych mandatów.
Jak zauważa nadkom. Kamil Tokarski, rzecznik świętokrzyskiej policji, kierowcy taką karę z reguły przyjmują: – Gdy informujemy, że mamy to zarejestrowane na dronie, nie ma dyskusji. Praktycznie nie ma sytuacji, by ktoś odmówił przyjęcia mandatu – opowiada.