Za litr bezołowiowej zapłacimy dziś w Polsce średnio 5,13 zł. Podobnie plasuje się cena ropy. Ceny szybują na naszych oczach - na koniec 2020 roku za tankowanie płaciliśmy około 50 groszy mniej. I chociaż przekroczenie bariery 5 złotych wydaje się drożyzną, eksperci alarmują, że już wkrótce możemy zacząć tęsknić za cenami z marca.
To zmiana, którą boleśnie odczuli wszyscy kierowcy. Na przestrzeni ostatniego tygodnia drastycznie podrożał litr benzyny Pb95 i oleju napędowego, których średnie, ogólnopolskie ceny poszły w górę o 14 i 15 groszy. Dziś w sprzedaży detalicznej paliwa te kosztują tyle samo, tj. 5,13 zł/l. To cena identyczna do tej, którą płaciliśmy za litr diesla pod koniec stycznia 2020.
– Musimy zacząć się przyzwyczajać do myśli, że 5 złotych za litr paliwa to będzie nasza nowa normalność – mówi doktor Jakub Bogucki z e-petrol.
Jak przypomina ekspert, w warunkach najpoważniejszych obostrzeń w ubiegłym roku, mieliśmy do czynienia z ceną ropy poniżej 40$ za baryłkę, a teraz płacimy za nią już blisko 70$.
– Problemy, z jakimi się teraz zmagamy, dotyczą wszystkich krajów na świecie, bo pandemia nie oszczędziła nikogo – mówi Jakub Bogucki. – Całkiem realne jest to, że w następnych tygodniach zobaczymy kolejne zwyżki cen paliw.
Zdaniem eksperta, maksymalna cena, jaką mogą osiągnąć paliwa za litr, to 5,50 - 5,60. – Ale to tylko w przypadku, gdyby udało się nam pokonać pandemię i sytuacja światowa wróciłaby do normalności – zastrzega.
Sytuacja na rynku ropy
Cena baryłki ropy na światowych giełdach od listopada systematycznie pnie się w górę. I chociaż na giełdzie paliw w USA tanieje obecnie już trzecią sesję z rzędu, to raczej nie ma co liczyć na to, że będzie to stała tendencja.
Jak podkreślają eksperci z e-petrol, na rynku światowym występuje sporo czynników napędzających zwyżkę cen. Począwszy od przegłosowania nowego pakietu stymulacyjnego dla amerykańskiej gospodarki, przez ograniczoną produkcję OPEC+, aż po zwiększenie zapotrzebowania rafinerii w Stanach Zjednoczonych po ataku zimy.
Wszystkie te zdarzenia wpływają także na zmianę cen ropy trafiającej do naszych rafinerii, a w konsekwencji -powodują podwyżkę na stacjach paliw.
Biorąc pod uwagę zmiany na rynku międzynarodowym związane z pandemią, zamknięciami gospodarek i próbami ich rozluźniania, to że doszliśmy do poziomów cenowych przekraczających 5 zł od ubiegłorocznych wyników poniżej 4 zł w szczycie pandemii, to nie jest żadne większe zaskoczenie. Popyt na ropę rośnie, sytuacja przynajmniej na jakiś czas nam się normalizowała.