Takie huczne zapowiedzi najlepiej jest cytować bezpośrednio z Twittera ich autora, ale Donald Trump takiego medium nie posiada i już nie będzie posiadał. Właśnie stąd wynika jego decyzja o założeniu swojego własnego portalu społecznościowego. Milioner nie będzie dłużej liczyć na łaskawość właścicieli popularnych platform. Ma zamiar samemu być sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Co do załogi i pasażerów, to również nie powinno być problemu.
To doradca Donalda Trumpa, Jason Miller ujawnił w Fox News, że ekscentryczny milioner zamierza wystartować z nową platformą.
Po tym jak zakwestionował wyniki wyborów w Stanach Zjednoczonych, Donald Trump został zbanowany nie tylko na Twitterze (z którego przede wszystkim znane były jego oryginalne wypowiedzi), ale i na Facebooku, Instagramie oraz Googlu, które wycofało jego oficjalną apkę.
Po tych śmiałych krokach na wierzch wypłynęły skryte w odmętach internetu skrajnie prawicoweportale społecznościowe. Nie chodzi jedynie o Albiclę - znanego jako polską alternatywę dla Facebooka - które to przecież także powstało jako odpowiedź na domniemaną cenzurę wprowadzaną przez koncerny technologiczne.
Portal o nazwie Gab pozyskał ponad 10 tys. nowych użytkowników w zaledwie godzinę po tym, jak Twitter ogłosił, że Trump ma wstęp wzbroniony na łono ich internetowej społeczności. Łącznie prawicowa platforma zyskała w ostatnim okresie ponad pół miniona nowych kont.
Teraz ma powstać coś nowego. Nie wiadomo jeszcze, jaką nazwę będzie miał nowy amerykański portal, ale ze względu na samą tylko postać Donalda Trumpa, z pewnością stanie się z miejsca niemałą sensacją.
Były prezydent USA zakłada, że użytkowników będą całe dziesiątki milionów, a wszystko zacznie się już za 2-3 miesiące - takie opinie sąsiadowały z pierwszą informacją o planach założenia nowego amerykańskiego portalu społecznościowego.
Były prezydent USA może nas zaskoczyć
Media społecznościowe co parę lat przeżywają roszadę i nie jest powiedziane, że podziały polityczne nie przenikną na stałe do platform społecznych i nie zaczną ich dzielić. Niegdyś popularne MySpace już praktycznie nie istnieje. Praktycznie wszyscy użytkownicy Snapchata odeszli na rzecz Instagrama, który traci pozycję lidera przez TikToka.
Twitter znacząco stracił na wartości w przeciągu ubiegłych lat. A szumne wieści o tym, że jakieś niszowe portale pokroju np. VERO miałyby zdetronizować Facebooka z pozycji naczelnego social media świata, okazały się jedynie krótkotrwałymi plotkami.
Na pierwszym polskim portalu społecznościowym, Naszej Klasie ruch ustał już ponad dekadę temu. Samo NK ogłosiło kilka dni temu, że od 17 maja zaczyna usuwać automatycznie nieaktywne konta (na które nikt nie logował się przez 24 miesiące). Mało jednak prawdopodobne, żeby skłoniło to kogokolwiek do powrotu na tę platformę.
Z tego co powiedziała redakcji INNPoland, redaktor prowadząca Spider's Web+ i ekspertka w temacie social mediów, Sylwia Czubkowska, jasno wynika, że - co by o Trumpie nie mówić - to może on nas jeszcze zaskoczyć.
Jak zauważa specjalistka od mediów, w 2020 roku ogromny sukces odniósł przecież TikTok, pokazując tym samym raz jeszcze, jak bardzo materiały wideo są istotne dla globalnej społeczności.
Wszystko zaczęło się od niewinnych żarcików i wygłupów, po czasie przeszło w lifestyle, nabrało tekstu oraz merytorycznej treści. Ostatecznie TikTok stał się miejscem, gdzie ludzie zaczęli się wypowiadać i dzielić opiniami na temat bieżących wydarzeń.
Sam pomysł nie wystarczy
To wszystko jednak nie jest takie proste. Sylwia Czubkowska jasno zaznacza, że sam pomysł nie wystarczy. Mówi, że te faktycznie żywo funkcjonujące, wciąż utrzymujące swoją popularność portale powstały z innych powodów niż tylko w odpowiedzi na potrzeby innych.
– Biorąc pod uwagę ludzi, którymi Trump się otacza i znajomości, jakie zdobył w ostatnich latach, to jest szansa, że faktycznie coś z tego może wyjść. Po sukcesie Netflixa nikt nie spodziewał się, że tak szybko wyrosną jego rywale i dojdzie do wojen streamingowych. Wyczucie trendów jest ważne, a w internecie na wszystko jest jeszcze dużo przestrzeni. Tylko że te argumenty nie wystarczą, by zagwarantować, że to faktycznie się uda – podkreśliła ekspertka.
To, że jacyś prawicowi odbiorcy są dyskryminowani i niezaspokojeni, jest kolejnym komunikatem politycznym i PR-owym Trumpa. Jednak, jak o tym myślę, to sądzę, że po części ma on rację. Jak pokazuje chociażby przykład TikToka, media społecznościowe cały czas się zmieniają i wykorzystywane są na najróżniejsze sposoby dla zaspokajania kolejnych potrzeb.