Jakby mało było nam ostatnio podwyżek cen prądu, Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził podwyżkę cen taryfowych dla PGNiG Obrót Detaliczny. To największy krajowy sprzedawca gazu ziemnego, więc spora szansa, że to ta firma dostarcza wam paliwo do kuchenek czy ogrzewania. O ile wzrosną ceny?
Ceny gazu ziemnego – nowa taryfa PGNiG Obrót Detaliczny
Prezes URE zatwierdził zmianę taryfy dla PGNiG Obrót Detaliczny – pisze Urząd na oficjalnej stronie. Instytucja zaklina się, że to pierwszza podwyżka od 2019 r., a wcześniej prezes trzykrotnie redukował cenę dla klientów PGNiG OD: "o 2,9 proc., od lipca 2020 r. o 10,6 proc. a od stycznia 2021 r. - o kolejne 4,5 proc" – przekonuje wpis.
Tym razem taryfy gazu dla klientów PGNiG OD wzrosną jednak o 5,6 proc. Podwyżka jest motywowana wzrostem cen surowca na Towarowej Giełdzie Energii, który jest obserwowany od początku 2021 r.
Niezmienne pozostają m.in. stawki opłat abonamentowych. Oznacza to, że przeciętny Kowalski może spodziewać się faktury za gaz wyższej o ok. 5,1 procenta.
Miesięcznie dla osób przygotowujących na gazie jedynie posiłki (tzw. "kuchenkowiczów") oznacza to opłaty wyższe o ok 46 groszy miesięcznie. Osoby grzejący surowcem wodę zapłącą ok. 2,88 zł więcej. Konsumenci ogrzewający gazem domy muszą się zaś liczyć z podwyżką rzędu 8,84 zł.
Ceny gazu poszybują w górę – rząd chce je uwolnić
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, już niedługo koszty gazu mogą ostro trzepnąć po kieszeni przeciętnego Kowalskiego. Zarówno polski rząd, jak i Komisja Europejska chcą wycofania odgórnych regulacji cen gazu przez państwo.
Dotychczas niewidzialna ręka rynku w biznesie gazownictwa była niejako zakuta w kajdanki. Już za 3 lata za gaz zapłacimy jednak sporo więcej – tyle, ile zażyczy sobie za usługę dostawca. Rząd PiS umywa ręce i jednocześnie liczy na sporą wypłatę.
Obecnie na rynku króluje państwowy PGNiG z zawrotnymi 83 proc. udziału w rynku. – Taka dominacja oznacza drożyznę dla obywateli, ale krociowe zyski dla państwa – mówi Janusz Steinhoff, były wicepremier i ekspert rynku gazowego.
Upubliczniony niedawno dokument Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku (PEP 2040) zaznacza, że nasz kraj wielkimi krokami zmierza do liberalizacji rynku i uwolnienia cen gazu. Od 2024 r. ceny surowca dla odbiorców indywidualnych nie będą zatwierdzanie odgórnie przez Urząd Regulacji Energetyki (URE). Oznacza to, że prawie na pewno ostro polecą w górę.
Obecnie mamy jeszcze w Polsce dość ciekawą sytuację, bo Kowalski płaci za gaz ok. 50 proc. mniej, niż odbiorca przemysłowy czy przedsiębiorca. Jeśli spojrzymy na Zachód, to jest dokładnie odwrotnie. W UE standardem są nawet o 100 proc. wyższe ceny gazu dla konsumentów, w porównaniu z paliwem na potrzeby biznesu.
– Uwolnienie cen, to nie jest cel wymyślony przez nas. Zobowiązała nas do tego Komisja Europejska. Ja też, jak KE, opowiadam się za pełną liberalizacją rynku gazowego, ale w Polsce to niebezpieczne dla odbiorców indywidualnych – ocenia Steinhoff.
PGNiG nie ma na szczęście monopolu, ale i tak jest ogromnym molochem na polskim rynku gazu. Oznacza to, że bardzo wielu odbiorców zatańczy, jak państwowa firma im zagra. A spółka może dość dowolnie kształtować cenę, tak by spore zyski trafiły do państwowej kasy.