
Pandemia koronawirusa zamknęła nas w domach. Boleśnie odczuli to zwłaszcza ci, których wcześniej nosiło po świecie, a którzy nagle zderzyli się z zamkniętymi granicami czy perspektywą kwarantanny. Szansą na wyrwanie się z “domowego więzienia” stała się jednak ... praca zdalna. Nagle okazało się, że pracować można z dowolnego zakątka na świecie, a wolny czas wykorzystywać na zanurzanie się w innej kulturze.
Pół-turyści
– Ten trend obserwujemy od kilku miesięcy – mówi Jarosław Stankiewicz, CEO Nanou.pl - platformy oferującej mieszkania na wynajem. – Ludzie przenoszą się do innych krajów, pracują na co dzień, a w wolnych chwilach podróżują.“Powstało już nawet określenie - pół-turyści, które idealnie opisuje sposób ich życia. Pracę zdalną, bo komputer można postawić w dowolnym miejscu na świecie, łączą ze zwiedzaniem.”
"Na pewno świadomość tego, że przyjechało się w dane miejsce na co najmniej kilka miesięcy sprawia, że łatwiej jest się do takiego trybu przystosować. Rzeczy, które są naszą codziennością, po jakimś czasie przestają być aż tak ekscytujące. Wprawieni cyfrowi nomadzi czy miłośnicy slow travel doskonale wiedzą, o czym mówię. Osobom, które dopiero próbują takiego stylu życia, z pewnością będzie dużo trudniej."
"Według Emergent Research, po ustąpieniu pandemii 15-18 proc. pracowników pozostanie w domu, a większość pracować będzie w modelu hybrydowym. Taki model nie jest rzecz jasna dla wszystkich. Gdy ma się dzieci, praca z domu stanowi spore wyzwanie. Dlatego biura nigdy nie znikną. Musimy jednak wymyślić je na nowo."
Zdalne biuro na Wyspach Kanaryjskich
Kalina, product expert w branży e-commerce, swoją pracę zdalną przeniosła na Wyspy Kanaryjskie. Jak sama przyznaje, chodziło o to, żeby oderwać się od szarości dnia codziennego.“Właściciele hostelu wydzielili wspólną, komfortową strefę do pracy. A to tego mieliśmy szansę się wszyscy dobrze poznać i zaprzyjaźnić. Rano uprawialiśmy jogę, a po południu chodziliśmy na plażę. Razem cieszyliśmy się słońcem. Obostrzenia na Kanarach były mniej dotkliwe niż na kontynencie, więc mieliśmy szansę poznać wyspę.”
Praca i sport
Piotr, konsultant i doradca techniczny w IT, swoje zdalne biuro na 6 tygodni przeniósł jesienią do Austrii, do doliny Otztal. Codzienną pracę połączył z możliwością trenowania kajakarstwa górskiego.“Przed pandemią, w sezonie, takie tygodniowe wyjazdy wypadały czasami nawet raz w miesiącu. Gdy w Polsce na dobre rozszalał się COVID-19, byłem początkowo mocno spanikowany, dałem się ponieść ogólnej atmosferze. Ale bardzo szybko zacząłem się tym zamknięciem mocno męczyć.”
Home office w wiejskiej chatce
Daniel, freelancer działający w obszarze social media, na czas pandemii przeniósł swoje zdalne biuro na polską wieś. Zamieszkał w małej chatce w miejscowości Kasina Wielka w Beskidzie Wyspowym. Jak wyznaje, nie wyobrażał sobie spędzenia tego czasu w mieście."W mieście męczy mnie tłok, przebodźcowanie i brak prostych relacji międzyludzkich. Na wsi jestem w stanie oddać się swoim planom i ideom bez rozpraszaczy dnia codziennego. A gdy zmęczy mnie praca – 2 metry od domu mam wypływający z lasu strumień. Po prostu idę za wodą w las, a umysł sam się oczyszcza."
Wcześniej podróże były całym jego życiem. Przez dziesięć lat odwiedził i żył w 37 krajach na 5 kontynentach. Przed pandemią mieszkał na Islandii, pracując jako przewodnik lodowcowy. Niestety przez blokady lotnicze turystyka upadła, tym samym zostawiając go bez pracy i perspektyw.
“Rano jest miejsce na higienę umysłu. Dobre śniadanie z kawką i czas na pobudkę. Potem siadam w mojej pracowni, czyli oszklonym ganku przerobionym na warsztat. Tam piszę i staram się rozwijać swoje mikro projekciki. Po pracy siadam ze współlokatorami. Mieszkamy w trójkę. Razem gotujemy, chodzimy po lasach, rozmawiamy, gramy akustycznie muzykę. Traktujemy się tu jak rodzina."
"Okazało się, że mieszkając w naturze, wcale nie potrzebne są supermarkety, ekspresowa mobilność i bogactwo wyboru towarów. Wartością jest tu prostota – dobre życie."
