Operacja "Tajemniczy klient", śledztwo „Dlaczego zginęła”, sabotaż "Porwano Waszego prezesa!" czy gra "Tajemnica czarnej ręki" brzmią jak tytuły dobrych kryminałów lub kryptonimy operacji wojskowych. Tymczasem są to nazwy zabaw integracyjnych online, które mają rozruszać pracowników zasiedziałych na home office.
Praca zdalna sprawiła, że integracje między pracownikami różnych firm zaczęły mocno się zacierać, a komunikacja ograniczyła się do wymiany szybkich wiadomości na komunikatorach.
Centrum szkoleniowe Brainstream wpadło na pomysł organizowania integracje online, podczas których pracownicy firmy muszą współpracować, żeby osiągnąć wspólny sukces.
Rozwiązanie świetnie się sprawdziło w czasie pandemii i wygląda na to, że – podobnie jak home office – zostanie z nami na dłużej. O integracji online opowiedział nam Adrian Seroczyński Event Manager w Brainstream.
Konrad Siwik, INNPoland: Skąd pomysł na integracje online?
Adrian Seroczyński, Brainstream: Konieczność zmusiła nas do wykreowania nowej usługi. Gdy w marcu zeszłego roku zaczęła się pandemia, właściwie cały rynek szkoleniowy, a tym bardziej rynek eventowy, stanął w miejscu. Do tamtej pory online'owe formy integracji zdalnej nie istniały. Nawet Google nie pomagało w znalezieniu odpowiedniego rozwiązania.
Sytuacja pokazała, że pojawia się nowa potrzeba w firmach – bo to one są naszymi odbiorcami – do tego, żeby jednak ta integracja się odbywała. Skoro nie może odbywać się w tradycyjny sposób – czyli w hotelach, przy ogniskach itp. – to naturalną rzeczą jest, że wyszliśmy z taką propozycją, żeby z tej integracji nie rezygnować.
Pomysł brzmi bardzo oryginalnie i nieco nerdowsko: impreza integracyjna w internecie. Przyznam, że sam miałem obiekcje, gdy usłyszałem o takiej online'owej integracji, bo jednak wolę personalny kontakt z ludźmi. Duże jest zainteresowanie waszymi usługami?
I to jak! Kilkaset firm już skorzystało z naszych usług. Współpracujemy z dużymi korporacjami i tysiące pracowników przeszło już przez nasze integracje. Myślę, że od listopada tamtego roku był taki mocny boom, grudzień w ogóle był pod tym względem obfity, bo wiele firm organizowało imprezy świąteczne i to zapotrzebowanie na integracje było bardzo duże. Teraz cały czas utrzymuje się ono na wysokim poziomie.
Jacy najwięksi gracze do was się zgłosili?
Platformy sprzedażowe i serwisy ogłoszeniowe jak Allegro, OLX, Otodom, różne banki – ING, Bank Gospodarstwa Krajowego, operator sieci Play, czyli spółka P4. Tak więc tych firm było naprawdę sporo.
W pandemii trudno o integrację w firmie. Widzicie, żeby Wasze realizacje jakoś oddziaływały na pracowników?
Pracownicy są rzeczywiście mocno odizolowani od siebie wzajemnie w tych czasach. Kiedy wszystko zaczęło się przedłużać, to ich firmy zobaczyły, że ludzie tylko siedzą przy komputerach, pracują, nie rozmawiają ze sobą, albo robią to wyłącznie na komunikatorach czy telefonach. Zaś brakuje im czasu na taką prostszą integrację i porozmawianie – coś, co wcześniej chociażby robili przy ekspresie do kawy.
Tego bardzo brakowało, dlatego stwierdziliśmy, że chcemy zebrać tych pracowników, którzy są rozsiani po swoich domach czy biurach w jednym miejscu online'owym. Z pomocą komunikatorów typu Zoom, Teams czy Webex odrywamy ich trochę od pracy, wrzucamy w zupełnie inny świat, w nową rozgrywkę fabularną.
Ludzie są rozsiani po swoich domach i tak cały czas jest – i zapewne już będzie, bo praca hybrydowa, czyli to, że część pracowników będzie w biurach, a część w domach, zostanie już z nami na dłużej. Chcemy, żeby pracownicy mogli znowu się zintegrować, popracować nad swoją komunikacją czy po prostu się pośmiać.
Podejrzewam, że niejeden pracownik, marzy o tym, by porwano jego szefa. O co chodzi w tej zabawie – "Sabotaż"?
To jest ciekawe pod tym kątem, że pracownicy, którzy są zaproszeni na wideokonferencję, nie mają pojęcia, że to jest ustawka integracyjna. Myślą, że jest to spotkanie strategiczne lub szkolenie wewnętrzne w firmie, które ma poprowadzić albo dyrektor lub prezes. To wszystko jest do ustalenia.
Pracownicy przychodzą na to spotkanie, a osoba, która miała je prowadzić, gdzieś znika. W pewnym monecie robi się nerwowo i nie do końca wiadomo, o co chodzi. Wtedy wkraczamy my i przejmujemy to spotkanie, wpada grupa antyterrorystów i informuje, że prezes został porwany.
Zaczyna się cała zabawa, dzielimy pracowników na trzy grupy i muszą odbić swojego szefa. My dysponujemy wcześniej nagranymi filmami, których gwiazdą jest właśnie porwana osoba i w międzyczasie puszczamy je pracownikom.
Brzmi ekscytująco! Inna z waszych form integracji to “Tajemniczy klient”.
Głównym motywem w tej zabawie jest to, że do biura nieruchomości zgłasza się "tajemniczy klient", który ma dużo pieniędzy i chce kupić jakąś specyficzną nieruchomość. Pracownicy nie wiedzą ani o jaką nieruchomość chodzi, ani kim jest klient. Po drodze dostawają różne wskazówki, które podpowiadają im, z kim mają do czynienia.
Mogę wiedzieć, kto się wcielił w rolę tajemniczego klienta?
Tajemniczy klient to Sonia Bohosiewicz, która brała udział w naszym evencie. W praktyce było tak, że uczestnicy, którzy również brali w nim udział, nie mieli pojęcia, że mają do czynienia z aktorką. Musieli wykonać szereg zadań, aby dowiedzieć się, kim jest ten cały tajemniczy klient.
A co, gdyby firma zażyczyła sobie jakiegoś innego aktora?
Wszystko zależy od budżetu klienta. Oczywiście wynajęcie aktora nawet na kilka godzin, to jest faktycznie duży koszt i jeżeli klient ma jakąś grupę pracowników albo jakiś projekt vipowski, gdzie ten budżet jest większy, to oczywiście takie możliwości są.
Natomiast równie dobrze to może być nasz aktor, ponieważ współpracujemy z wieloma aktorami teatralnymi lokalnych teatrów, który jest też mniej medialny, przez co trudniejszy do rozpoznania.
Morderstwo, śledztwo i uśpieni agenci… Brzmi jak kryminał, ale to tylko zabawa?
Tak, oczywiście. Mamy grupę pracowników – od 8 do nawet 200 osób – którzy spotykają się zdalnie. Na początku widzą policjanta, który wprowadza ich w fabułę. Są uśpionymi agentami i w jednym z pobliskich hoteli doszło do morderstwa. Ich głównym zadaniem będzie rozwikłanie zagadki.
Dzielimy uczestników w na grupy. Zadaniem jednej z nich jest analiza materiału dowodowego w pokoju hotelowym, który my wcześniej zmapowaliśmy. Pracownicy dostają link do takiego wirtualnego pokoju i mogą po nim spacerować. Jest tam osadzonych dużo różnych znaczników, które można przeanalizować. Są to różnego rodzaju notatki, zdjęcia, materiały.
Innym z zadań jest przesłuchanie na żywo świadka. Jest to nasz aktor, który wciela się w – przypuśćmy – "Jakuba Radziwiłła".
Uczestnicy mogą z nim rozmawiać na żywo, więc on mocno improwizuje i pokrętnie odpowiada na ich pytania. Tych zadań jest dużo, a clue jest taki, że muszą rozwiązać tę zagadkę, odpowiednio komunikując się ze sobą oraz zbierając wszystkie elementy układanki do kupy.
"Gra miejska" brzmi trochę jak wypad na miasto, ale przecież działacie online...
W wersji klasycznej gry miejskiej rzeczywiście wychodzimy na zewnątrz. My ze względu na pandemię i charakter pracy zdecydowaliśmy się ruszyć z opcją online. Wykorzystujemy do tego Google Earth, gdzie odbywa się spacer po mieście. Tam też jest szereg różnych zadań i trzeba rozwikłać pewną zagadkę podczas spaceru po wirtualnym mieście.
Jakie macie inne sposoby na zintegrowanie pracowników?
Degustacja wina – pakujemy próbki win, serów w paczki, odpowiednio przygotowane i dostarczamy je door-to-door do domów pracowników. Łączymy się za pośrednictwem komunikatora i nasz sommelier wprowadza pracowników w świat wina.
Wysyłamy też paczki z kwiatami, roślinami i szklanym naczyniem, a uczestnicy pod okiem naszej trenerki robią lasy w słoiku. Toteż takich rzeczy, które można robić online'owo jest naprawdę dużo.
Zdarzały się jakieś wpadki?
Pewnie, że się zdarzały. Szczególnie w okresie, kiedy to była nowa usługa, którą projektowaliśmy od zera. Głównie były to problemy techniczne. Czasami klienci bardzo mocno naciskali na jedną określoną platformę, z której chcieli korzystać i nie zawsze ta platforma dawała radę. Takie sytuacje się zdarzały, ale zawsze udało się z tego z powodzeniem wybrnąć.