Fotowoltaika przeżywa w Polsce renesans, a rząd chce wprowadzić nowe regulacje dotyczące inwestowanie w tę technologię. Ireneusz Zyska, wiceminister klimatu, wyjaśnił, dlaczego władze chcą nowych przepisów dla osób, które posiadają panele słoneczne.
Jak pisaliśmy niedawno w INNPoland, rząd planuje cios w fotowoltaikę. Obecnie gospodarstwa domowe, które korzystają z przydomowej fotowoltaiki, nadwyżki wyprodukowanej energii elektrycznej oddają do sieci. "Następnie mogą bezpłatnie odebrać do 80 proc. oddanej wcześniej energii w czasie, gdy panele słoneczne nie pracują albo produkują zbyt mało prądu – np. zimą".
Od przyszłego roku mają ulec zmianie przepisy dotyczące inwestycji w panele fotowoltaiczne. Dotkną one prosumentów – czyli osób wytwarzających elektryczność zarówno na własne potrzeby, jak i w celu odsprzedania jej do systemu – którzy zainwestują w fotowoltaikę od początku przyszłego roku.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska chce zrezygnować z obecnego mechanizmu i proponuje, by właściciele paneli słonecznych, którzy wejdą na rynek od 2022 roku, nadwyżki prądu sprzedawali firmom zajmującym się handlem energią. Natomiast w okresie niedoboru energii właściciel paneli będzie musiał ją kupić na rynku. Cena zakupu energii będzie więc zdecydowanie wyższa niż sprzedaży nadwyżek prądu.
Wiceminister podaje powód
Ireneusz Zyska wiceminister klimatu w Zielonym Poranku Gazeta.pl wyjaśnił, dlaczego władze chcą nowych przepisów. – Już w tej chwili mamy bardzo dużo reklamacji zgłaszanych do operatorów sieci dystrybucyjnej, że system wyłącza ich instalacje w "pikach" energii. Jest to związane z tym, że nasza sieć elektroenergetyczna ma swoją ograniczoną pojemność – podał wiceminister.
– Jeżeli byśmy dalej pozostali bezrefleksyjnie w modelu rozwoju prosumenckiego, moglibyśmy de facto zaszkodzić samym prosumentom. To są prawa fizyki, nie da się tego zatrzymać – dodaje minister Zyska.