Wycieczka do centrum handlowego. Najpierw krążysz przez pół godziny w poszukiwaniu miejsca, w końcu uszczęśliwiony parkujesz i pędzisz na zakupy. Tymczasem prawdziwy dramat dopiero się rozpoczyna. Bo już niebawem, obładowany tuzinem toreb, będziesz krążyć po tym samym parkingu w poszukiwaniu… samochodu. Brzmi znajomo? Jeśli też mierzysz się wciąż z tym dramatem, to mamy dobre wieści - ktoś w końcu wymyślił na to patent.
W ofercie marki Mio - producenta wideorejestratorów samochodowych - pojawił się model MiVue 818, który oprócz nagrań z drogi proponuje dodatkową funkcję - lokalizowanie naszego pojazdu.
“Dzięki połączeniu za pośrednictwem Bluetooth, nasz smartfon wyświetli drogę do naszego pojazdu z dokładnością do kilku metrów i wskaże współrzędne, na których się znajduje" - czytamy w komputerswiat.
Urządzenie posiada także specjalną funkcję pozwalającą na sprawdzanie tego, ile kilometrów przejechaliśmy oraz łatwe oznaczanie tego, czy był to przejazd prywatny, czy służbowy. Wideorejestrator ostrzega również przed fotoradarami i pomaga przejechać przez odcinkowy pomiar prędkości z odpowiednią szybkością.
Bat na piratów drogowych
Wideorejestrator to podstawowa metoda walki niecierpliwymi kierowcami, którzy spieszą się tak bardzo, że podjeżdżają pod sam zderzak i poganiają nas światłami.
Jak pisaliśmy w InnPoland, takie zdarzenia są bardzo niebezpieczne i stresujące, a do tego trudno wykrywalne. No, chyba że mamy a samochodzie “kamerkę”, która uwieczni popisy pirata. – Nagrania z wideorejestratorów mogą być podstawą do ukarania takiego kierowcy – tłumaczy Robert Opas z Komendy Głównej Policji.
Nagranie z samochodowej kamerki można wysłać mailem na skrzynkę stopagresjidrogowej. Jeżeli będzie dobrej jakości, z widocznymi numerami rejestracyjnymi, może być potraktowane jako dowód w dalszym postępowaniu. Kierowca będzie musiał liczyć się z karą. Mandaty za jeżdżenie na zderzaku mogą dochodzić do 500 złotych.