Deweloper niespodziewanie odciął właścicieli mieszkań na warszawskiej Białołęce od dostępu do ich lokali. Zainteresowani twierdzą, że jest to odwet za skargi, które wnieśli do prokuratury, urzędu skarbowego i inspektoratu nadzoru budowlanego.
Właściciele mieszkań na terenie inwestycji Messal 24 na Białołęce od wielu miesięcy pozostają w otwartym konflikcie z deweloperem, firmą PBI Domy Wille Andrzej Kosiorek. Wśród zarzutów wobec dewelopera pojawiają się spore opóźnienia (akty notarialne miały zostać przekazane jeszcze w 2020 r.), sprzedawanie jednego mieszkania kilka razy czy omijanie obowiązku powierzania pieniędzy klientów bankowi na rachunku powierniczym.
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", kolejna eskalacja konfliktu miała miejsce przed dwoma tygodniami. Po skardze, którą właściciele lokali złożyli w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego (PINB), pełnomocnicy dewelopera wymienili zamki w klatce schodowej i owinęli łańcuchem osiedlową furtkę. Nie reagują przy tym na apele o wydanie nabywcom lokali nowych kluczy.
– Choć mamy protokoły zdawczo-odbiorcze, a mieszkania są w trakcie remontów, zostaliśmy odcięci od własnych lokali – opowiada "Wyborczej" Gerard Drabik, jeden z właścicieli mieszkań. Sam deweloper twierdzi, że winni tej sytuacji są lokatorzy, gdyż po ich skardze "PINB zabronił użytkowania mieszkań, więc wejście na teren budowy jest zabronione".
W weekend kilku właścicieli mieszkań planuje obywatelskie przejęcie dostępu do klatki – tak doradzili im prawnicy. O asystę przy wymianie zamków lokatorzy poprosili nawet policję.
Feralna inwestycja w apartamenty
W inny sposób na rynku nieruchomości "sparzyły się" osoby, które zdecydowały się zainwestować w apartamenty w centrum Wrocławia. Kupując apartamenty w czterogwiazdkowym hotelu Best Western Premier City Center miały zapewnić sobie finansowy spokój i od momentu otwarcia hotelu otrzymywać gwarantowany dochód w wysokości 6,5 proc. wartości nieruchomości wypłacanych kwartalnie.
Okazało się, że w podpisanej umowie miało znaleźć się wiele niedozwolonych klauzul. Właściciele postanowili zatem rozwiązać umowy i wziąć nowego operatora do wynajmu apartamentów. W odpowiedzi realizator inwestycji, spółka Gwarna Wrocław przejęła parter hotelu i wynajęła ochronę, uniemożliwiając nowemu operatorowi dostęp do apartamentów.
Zamiast obiecanych zysków za wynajem właściciele mają więc tylko dodatkowe opłaty: muszą łożyć na utrzymanie niedziałającego hotelu. A do tego płacić za prawników.