Pracownicze Plany Kapitałowe nie cieszą się powodzeniem wśród pracowników Kancelarii Sejmu. Z udziału we flagowym programie rządu zrezygnowało aż 65 proc. osób obsługujących izbę niższą parlamentu.
"Na koniec czerwca w Kancelarii Sejmu zatrudnionych było 1152 aktywnych pracowników. 412 z nich było uczestnikami PPK" – poinformowała Kancelaria Sejmu w odpowiedzi na zapytanie ekonomisty Rafała Mundrego. Oznacza to, że z udziału w sztandarowym projekcie rządu PiS wycofało się aż 65 proc. pracowników Kancelarii Sejmu.
Jak zauważa "Rzeczpospolita", jest to znacznie gorszy wynik niż w instytucjach, które odpowiedzialne są za przygotowanie i wdrożenie PPK. W Komisji Nadzoru Finansowego w programie pozostało 68 proc. uprawnionych pracowników, podczas gdy w Ministerstwie Finansów jest to 61 proc. pracowników, w Ministerstwie Rozwoju – 77 proc., zaś w Polskim Funduszu Rozwoju 100 proc.
Jak pisaliśmy niedawno w INNPoland.pl, coraz więcej osób zaczyna traktować PPK jako dodatkowe źródło dochodów, ponieważ w dalszym ciągu nie chce powierzać państwu swoich pieniędzy na lata. Przybywa w związku z tym osób, które wypłacają pieniące nawet co miesiąc.
Instytucję zwrotu środków z planu kapitałowego niektórzy traktują jako sposób na dodatkowy zarobek. Okazuje się, że niektórzy zamiast wypisać się z PPK, decydują się pozostać uczestnikiem programu kapitałowego, ale z jednoczesnym zamiarem wycofywania tych środków. A do wpłat z pensji dopłaca przecież niemało ich pracodawca.
Oczywiście jest to sprzeczne z założeniem Pracowniczych Planów Kapitałowych (PPK), czyli oszczędzaniem na starość. Ale przepisy nie dość, że nie zabraniają regularnych wypłat, wręcz przeciwnie – gwarantują taką możliwość.