Stanem wyjątkowym objęto 183 miejscowości w pasie przy granicy z Białorusią. Wiele z nich utrzymuje się z turystki i gastronomii, która stanęły teraz pod wielkim znakiem zapytania.
W czwartek wieczorem zostało opublikowane oficjalne rozporządzenie Rady Ministrów, które wprowadza stan wyjątkowy w 183 miejscowościach w pasie przy granicy polsko-białoruskiej. Poza mało licznymi przykładami, można go skrócić jako zakaz przebywania na obszarze objętym stanem wyjątkowym przez całą dobę osób, które tam nie mieszkają.
Dla wielu gmin wiąże się to z jednym – zapaścią w życiu turystycznym, ale nie tylko. Straty poniosą nie tylko obiekty turystyczne i biura organizujące wycieczki, ale też hotelarze, właściciele kwater agroturystycznych i restauracji.
Poseł Krzysztof Truskolaski z Białegostoku w ostrych słowach skomentował wprowadzenie stanu wyjątkowego na swoim Twitterze oraz wystosował interpelację, w której nawiązuje do turystycznych walorów woj. podlaskiego.
Przedsiębiorcy mają się czym martwić. Na wschodzie Polski są bowiem miejsca, które żyją z turystyki i dla których nawet tylko miesiąc przestoju oznacza niemal całkowity brak dochodów.
"To dla nas klęska"
Nagłe wprowadzenie stanu wyjątkowego w gminach sąsiadujących z Białorusią zdążyło już zresztą uderzyć w niektórych przedsiębiorców.
– To dla nas klęska. Po tym, gdy lockdown ograniczył przyjazdy turystów, następuje kolejne takie ograniczenie, i to dość niespodziewane. Oznacza to dla nas poważne straty – mówi dla dziennika białowieski przedsiębiorca Sławomir Droń, organizator turystyki i sportu w tej miejscowości.
– Oczekujemy od rządu, by zapewnił nam godziwe wyrównanie strat, jakie poniesiemy wskutek braku turystów – dodaje przyparty do muru biznesmen.