Inflacja wyjątkowo mocno dokucza w tym roku Polakom, ale podawane przez GUS wskaźniki nie odzwierciedlają, jak źle jest w różnych miejscach Polski. Jedno z województw już od czterech lat notuje najwyższe wzrosty cen w całym kraju.
W drugim kwartale średnia inflacja w Polsce wynosiła 4,5 proc. Już taki wskaźnik sprawił, że eksperci alarmują o lawinowym wzroście cen... a w niektórych regionach jest jeszcze gorzej.
W małopolskim inflacja wyniosła bowiem 5,6 proc – wynika z danych GUS. Województwo bije kolejne rekordy i przoduje w niechlubnej statystyce już czwarty rok z rzędu. Co składa się na taką sytuację?
Głównym powodem wyjątkowej drożyzny na tle reszty kraju są opłaty za mieszkanie, które zdrożały aż rekordowe 7,5 proc. rok do roku. Składają się na nie: wywóz śmieci, zaopatrywanie w wodę, usługi kanalizacyjne, opłaty na rzecz właścicieli, ale i ceny nośników energii - głównie prądu i gazu, czyli usługi – pisze Business Insider.
W całej Polsce średni wzrost cen tego typu opłat wynosił już tylko 5,1 proc. Małopolska jest też powracającym "czempionem". Także w 2020 r. usługi związane z mieszkaniem drożały tam o 7,3 proc. Wtedy też był to rekord.
Jak przedstawiają się inne regiony Polski? Rekordzistą jeśli chodzi o wzrost cen usług transportowych jest woj. wielkopolskie, gdzie zdrożały one o 22,7 proc. Drugie w tym aspekcie było Lubuskie, a trzecie w kolejności – znów woj. małopolskie.
Woj. lubuskie musiało się liczyć z ostrym wzrostem cen edukacji – aż o 9,1 proc., czyli najwięcej w Polsce. Ten region przodował też we wzroście cen rekreacji i kultury. W tym przypadku było to okrągłe 7 proc.
W zachodniopomorskim zanotowano zaś najwyższy wzrost cen usług i produktów zdrowotnych, było to 4 proc. W woj. śląskim szybciej drożał zaś alkohol i tytoń, o 2,9 proc.
Żywność i napoje bezalkoholowe najszybciej drożały w woj. świętokrzyskim. W regionie było to 2,5 proc, podczas gdy średnia krajowa wynosiła tylko 1,6 proc.
Jakub Rybacki, analityk zespołu makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego wskazuje, że rekordy w Małopolsce mają kilka przyczyn. Po pierwsze samorządy i spółki komunalne podnoszą różnorodne opłaty m.in. próbując ograniczyć problem smogu. Po drugie, dynamiczny rozwój ekonomiczny regionu sprawia, że drożeją ceny różnorodnych usług, np. rekreacji, siłowni, itp.
Chleb coraz droższy
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, ceny chleba idą w górę szybciej niż przeciętne wynagrodzenie. W rezultacie od 2017 roku za przeciętną pensję stać nas na coraz mniej pieczywa.
Na przykładzie cen chleba pokazał to serwis Wiadomości Handlowe. Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, w sierpniu 2021 roku za przeciętną pensję mogliśmy kupić 1746 bochenków chleba pszenno-żytniego o wadze 0,5 kg. I jest to najgorszy wynik od 2017 roku. Wówczas za przeciętne wynagrodzenie można było nabyć 1849 bochenki chleba.
Daleko nam na razie do wyniku z 2010 roku, kiedy przeciętna pensja starczała na jedynie 1550 bochenków – ale od kilku lat tempo wzrostu cen chleba jest szybsze od tempa wzrostu przeciętnej pensji.