Użytkownicy mediów społecznościowych, ale też influencerzy oraz marki promujące się na tej platformie, wstrzymali oddech. W poniedziałek, 4 września, przestały działać Facebook, Messenger, Instagram i WhatsApp, co nie umknęło inwestorom. Ich właściciel Mark Zuckerberg w kilka godzin stracił blisko siedem miliardów dolarów.
Co oznacza - jedna z największych usterek Facebooka w historii - dla firm, które prowadzą za jego pośrednictwem promocję i sprzedaż?
– Globalnie i dla samego Facebooka jest to ogromny problem, kosmiczna strata, spadek wartości akcji. Nie spodziewałbym się jednak, że wpłynie to jakkolwiek na biznes i inne podmioty długookresowo. Awarie się zdarzają i będą zdarzać. Może jest to tylko przestroga, aby lepiej dywersyfikować swoje działania i nie stawiać na jedną kartę oraz mieć gotowe scenariusze kryzysowe – diagnozuje Kamil Bolek, dyrektor marketingu agencji influencer marketingu LTTM.
Internet w pierwszym odruchu zareagował wysypem memów i wzrostem liczby wysyłanych SMS-ów, którą ochoczo podzieliły się sieci komórkowe dzień po awarii. Niektórzy influencerzy, jak Krzysztof Gonciarz, pytali też swoich fanów: "jak spędziliście czas wolny od fejsa"?". Początkowo humory dopisywały właściwie wszystkim, podczas gdy wybrani stawiali raczej na niezręczne dyskusje.
Facebook nie działa. Użytkownicy panikują
Awaria Facebooka trwała przez około siedem godzin i dotknęła użytkowników na całym świecie. Problemy dotyczyły zarówno popularnego serwisu społecznościowego, jak i innych usług należących do amerykańskiej firmy, czyli Instagrama, Messengera i WhatsAppa.
Według wskazań serwisu Downdetector awaria rozpoczęła się chwilę po godzinie 17:00 czasu polskiego. Dopiero po godzinie 18:00 na Twitterze poinformowano, że
Facebook pracuje nad rozwiązaniem problemu, by wszystko wróciło do normy "tak szybko, jak to możliwe”. Na reakcje ze świecznika nie trzeba było długo czekać.
Winnym zamieszania okazała się błędna aktualizacja protokołu BGP, który stanowi podstawę działania współczesnego internetu. System ten steruje ruchem w sieci i decyduje o tym, jaką trasę mają obrać poszczególne pakiety danych, aby jak najszybciej dotrzeć z miejsca A do miejsca B.
Po zażegnaniu awarii za problemy przeprosił CEO Facebooka Mark Zuckerberg. "Facebook, Instagram, WhatsApp i Messenger wracają do działania. Przepraszam za te zakłócenia – wiem jak bardzo polegacie na naszych usługach, by pozostać w kontakcie z bliskimi wam osobami" – napisał szef korporacji.
Wiceprezes ds. infrastruktury Facebooka Santosh Janardhan w oficjalnym wpisie na blogu zaznaczył, że "nie ma dowodów na to, że dane użytkowników wyciekły w wyniku awarii". Powinniśmy więc (raczej?) czuć się bezpiecznie – nasze dane logowania, zdjęcia i inne informacje najprawdopodobniej nie wyciekły poza infrastrukturę serwisów, gdy te nie działały.
Awaria Facebooka pokazała jednak, że dla niektórych firm oraz osób tworzących w sieci aplikacja ta jest całym internetem. Można było odnieść wrażenie, że razem z niedziałającym serwisem stanął świat. Pozbawieni dostępu do swoich ulubionych stron, grup, znajomych, rodziny i klientów zaczęliśmy panikować. Do tego stopnia, że ktoś zadzwonił do Centrum Zarządzania Kryzysowego w Warszawie... na linię przeznaczoną do ratowania życia i zgłaszania wypadków.
Niektórzy zaczęli się wręcz zastanawiać, czy prowadzenie profili na Facebooku - zarówno prywatnych, jak i marek, ma jeszcze sens, skoro w każdej chwili mogą utracić do nich dostęp. Aplikacja stworzona przez Marka Zuckerberga stanowi bowiem źródło przychodów zarówno agencji obsługujących media społecznościowe, jak i influencerów, którzy za pośrednictwem m.in. Facebooka docierają do swoich widzów.
– Pozornie to tylko chwilowa awaria i nic nie wskazuje na to aby problemy miały się powtórzyć. Jednak może mieć ona dość duży wpływ na to, jak postrzegamy Facebooka i Instagram. Przykładowo wczoraj otrzymałem masę telefonów od zaniepokojonych twórców internetowych, co dalej z ich karierami.
Awaria zasiała w nich myśl, że nic nie trwa wiecznie i warto się dywersyfikować. Myślę, że podobne rozumowanie mogło się pojawić wśród właścicieli biznesów sprzedających produkty głownie przez Facebook i Instagram – mówi Bartłomiej Sibiga, prezes agencji influencer marketingu DDOB i współzałożyciel agencji Fanadise.
- Jedną z konsekwencji awarii może być większe zainteresowanie alternatywnymi platformami społecznościowe takimi jak TikTok, YouTube, Twitter czy Telegram – dodaje Sibiga z DDOB.
Choć zdarzyła się rzecz pozornie zwykła, skutki usterki mogliśmy odczuć wszyscy. W sieci komentowano:
Kiedy Facebook próbował zdiagnozować przyczynę awarii, jego akcje gwałtownie spadały tracąc prawie 5 proc. Monika Kupska z Homo Gigital wylicza, że przy wartości rynkowej firmy wynoszącej około 1 biliona dolarów oznacza stratę rzędu nawet dziesiątek miliardów dolarów. Poza tym, biorąc pod uwagę, że Facebook zarabia na minutę 201 936,73 dolarów, 4 godziny przerwy to strata ponad 48 mln dolarów.
"Jednak straty dotyczą też użytkowników Facebooka i Instagrama. Zapłacili przecież konkretne pieniądze za konkretne kampanie. Zainwestowali czas i środki w kanały, które nie przynosiły przez pewien upragnionego ruchu na firmowych stronach. Pytanie, czy Facebook poczuje się do odpowiedzialności i zrekompensuje te trudne do określenia kwoty? Pożyjemy zobaczymy" – zastanawia się autorka na Homo Digital.
Straty liczone w miliardach dolarów
Spadek akcji Facebooka sprawił, że sam Mark Zuckerberg spadł na 5. miejsce w indeksie Bloomberg Billionaires Index - poniżej Billa Gatesa Według indeksu z poziomu prawie 140 miliardów dolarów do około 121,56 w ciągu kilku tygodni - jak doniósł Bloomberg.
– Najwięcej oczywiście stracił Facebook i nie mówię tutaj o przychodach za te kilka godzin. Większym problemem są straty wizerunkowe i uświadomienie ludziom jak dużym ryzykiem jest uzależnienie biznesu od jednej platformy. To z pewności będzie miało duży impakt na postrzeganie Facebooka w przyszłości i wiele decyzji biznesowych – zauważa Bartłomiej Sibiga.
Kamil Bolek z LTTM twierdzi z kolei, że w przypadku profesjonalnych agencji influencer marketingu i profesjonalnych twórców nie powinno być większych obaw - jeśli jakieś świadczenia nie mogły zostać zrealizowane, zostaną zrobione w innym czasie lub na innych kanałach.
–
Influencerzy działają dzisiaj crossplatformowo, czyli równolegle w wielu serwisach. Obok Facebooka, na którym działań influencer marketingowych jest bardzo niewiele i Instagrama, mamy jeszcze YouTube'a, TikToka czy Twitcha – dodaje szef marketingu LTTM.
Kamil Bolek proponuje zatem uniezależnienie się od Facebooka poprzez dywersyfikację i działania multiplatformowe oraz odpowiednie scenariusze kryzysowe, które pozwolą bez zbędnej paniki elastycznie reagować na pojawiające się problemy, które pojawiać będą się zawsze - czy to przez błędy ludzkie, systemów, technologii i to zarówno globalnie, jak w mikroskali. - W dłuższej perspektywie tego nie da się uniknąć, ale można być na to przygotowanym - zaznacza Bolek.
Bartłomiej Sibiga za to tonuje emocje, zaznaczając, że ich agencja nie miała problemów wynikających z kilkugodzinnej awarii Facebooka. – Akurat nie mieliśmy zaplanowanych żadnych większych aktywności w czasie awarii, więc nie wpłynęło to na nasz biznes. Widziałem, że niektóre profile musiały jednak zrezygnować z zaplanowanych aktywności i przeniosły je na następny dzień – zaznacza Bartłomiej Sibiga.
Niektórzy eksperci zareagowali jednak bardziej żywiołowo. Wojciech Kadryś, specjalista od mediów społecznościowych i akademicki wykładowca, szczegółowo wypunktował na swoim profilu na Twitterze, co serwis względem globalnej awarii mógł zrobić lepiej.
– Podczas awarii Facebook powinien tweetować co dziesięć minut: co jest awarią, uspokoić, że nie FB nie został skasowany, a było mnóstwo takich głosów oraz poinformować, że nikt nie straci danych, czyli "robimy wszystko co w naszej mocy, wysyłamy grupę do centrali". A tak dowiadywaliśmy się wszystkiego z przecieków i memów. Jak dla mnie jest to niepoważne zachowanie – mówi INNMagazynowi Wojciech Kadryś.
Przedsiębiorca zauważył coś jeszcze. Może to dotyczyć samych twórców, jak agencji, które działają z nimi biznesowo.
Kadryś odniósł się także do samej usterki. – Na Facebooku nic się nie zmieni, ale być może ta awaria da do myślenia firmom, które oparły cały model biznesowy na Facebooku, by zaczęły myśleć o dywersyfikacji treści. Wczorajsza awaria pokazała, że do FB nie wolno mieć stuprocentowego zaufania. Dlatego warto mieć swoją stronę internetową czy profile na innych social mediach, na przykład na LinkedIN czy Twitterze. I to jest największa zmiana: podkopanie zaufanie do Facebooka jako niezawodnej platformy społecznościowej – podsumowuje konsekwencje poniedziałkowego incydentu Wojtciech Kadryś.