konie na aukcji Pride of Poland
Stadnina w Janowie Podlaskim potrzebuje pomocy finansowej od państwa (fot. Piotr Molecki/East News)

Stadnina w Janowie Podlaskim prosi o 7 mln zł od państwa - wynika z nieoficjalnych informacji. Niegdysiejsza duma Polski znajduje się obecnie na krawędzi bankructwa. Po raz kolejny przed upadkiem ma ją chronić zastrzyk finansowy od państwa.

REKLAMA

Pieniądze dla Janowa Podlaskiego

W styczniu Stadnina Koni Janów Podlaski została dokapitalizowana przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa kwotą 7,4 mln zł. Teraz wystąpiono o kolejną transzę - co miał potwierdzić “Rzeczpospolitej" p.o. prezesa spółki Lucjan Cichosz. Nie udało się natomiast oficjalnie potwierdzić kwoty dofinansowania.
– Janów stał się symbolem nieudolności PiS, a każdy kolejny rok to potwierdza – komentuje w dzienniku posłanka KO Joanna Kluzik-Rostkowska. – Janów Podlaski radził sobie raz lepiej, raz gorzej, zawsze był jednak na plusie. Z tamtej sytuacji przeszliśmy do obecnej, gdy bez końca pompujemy pieniądze z budżetu – dodaje.
Jej zdaniem powodem pogorszenia sytuacji było zwolnienie prezesa Marka Treli (za którego kadencji doszło do rekordowej aukcji – sprzedano konie za blisko 4 mln euro) w 2016 roku przed Agencję Nieruchomości Rolnych, przekształconą potem w KOWR. W stadninie ruszyła karuzela kadrowa i firma zaczęła notować straty. Np. 2020 rok zakończyła z wynikiem 3,53 mln zł na minusie.
Jak wynika z informacji "Rzeczpospolitej", stadnina ma szansę otrzymać kolejną dotację, jednak sytuację komplikuje planowana na środę rekonstrukcja rządu, która ma objąć także szefa resortu rolnictwa.

Kondycja finansowa stadniny w Janowie

Ministerstwo Rolnictwa złe wyniki tłumaczyło spadkiem światowego zapotrzebowania na konie arabskie oraz... suszą. Jak przekonywano, spółka prowadzi też działalność rolną. Wyszło wtedy na jaw, że hodowla koni arabskich przestała być główną działalnością stadniny, która od 2015 roku najwięcej zarabia na hodowli bydła i sprzedaży mleka.
Na gorszą sytuację finansową firmy miała też wpłynąć pandemia, która zmniejszyła wpływy z usług turystycznych świadczonych w stadninie.
– Susze bywały też wcześniej – komentuje w "Rz" Alina Sobieszak z branżowego "Araby Magazine". – Prawda jest bardziej brutalna. Z powodu błędów w zarządzaniu nie było sukcesów sprzedażowych, a w zamian doszło do nadprodukcji koni – mówi.

Konie w złych warunkach

Przypomnijmy, w 2019 roku kontrola KOWR wykazała, że hodowane w stadninie krowy przebywają w "dramatycznie złych warunkach sanitarno-higienicznych, żywieniowych".
Potwierdzały to kolejne kontrole, m.in. poselska Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Doroty Niedzieli, które opublikowały zdjęcia niesprzątanych od miesięcy boksów i zabiedzonych krów, trzymanych w gospodarstwie rzekomo w celu poprawy jego rentowności. Była też kontrola głównego lekarza weterynarii.
Czytaj także:
"Pasza: siano o złej jakości, zatęchłe (zebrane wilgotne, zagrzane), wybierane lepsze do karmienia, przetrząsane w stajni. Zaleciłem, aby przetrząsać na zewnątrz, przed stajnią. Kopyta zaniedbane – niestrugane od co najmniej 5–6 miesięcy" – to fragment notatki, którą 13 maja 2020 dla ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego sporządził główny lekarz weterynarii dr Bogdan Konopka. Niedługo potem zaczęły się rządowe zastrzyki finansowe.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl