Ktoś podpisał się za ciebie na dokumencie? Może należeć ci się odszkodowanie
Redakcja INNPoland
04 listopada 2021, 15:15·7 minut czytania
Publikacja artykułu: 04 listopada 2021, 15:15
Jeśli sprawa jest drobna, a szkoda niewielka lub nie ma jej wcale, sąd nie przyzna odszkodowania za podrobienie podpisu. Ale gdy chodzi o spore sumy, których stratę da się udowodnić, walka na sali sądowej jest konieczna. Co powinieneś wiedzieć?
Reklama.
Podrobienie podpisu jest przestępstwem. Zgodnie z Kodeksem karnym może za to grozić nawet do pięciu lat więzienia.
Kiedy należy się odszkodowanie za podrobienie podpisu? Najprościej mówiąc: wtedy, kiedy jest szkoda i można ją oszacować.
Odszkodowania za podrobienie podpisu mogą dochodzić także banki czy pracodawcy.
Podrobienie podpisu rodzica czy małżonka nie wydaje się niczym niezwykłym. Takie doświadczenia ma z pewnością wielu z nas, bo o podpisywaniu się pod różnego rodzaju dokumentami po prostu często się zapomina. Z pomocą może wtedy przyjść bliska osoba, która – za nasza zgodą – sfałszuje podpis.
Może być i taka sytuacja, że podpis jest niezbędny do sporządzenia umowy, np. o ulgowy bilet miesięczny na autobus dla dziecka. By taki bilet otrzymać, w Warszawie pod wnioskiem o wydanie karty miejskiej muszą się podpisać oboje rodzice. Ale co jeśli jedno z nich pracuje w innym mieście albo przebywa zagranicą? Podrobienie podpisu nie wydaje się w takim przypadku jakimś specjalnym przestępstwem. A jednak nim jest.
Kto podrabia podpis, jest przestępcą
Kara za sfałszowanie podpisu wynika z art. 270 Kodeksu karnego. Może to być grzywna (o jej wysokości decyduje sąd biorąc pod uwagę wysokość wyrządzonej szkody i zamożności osoby, która dokonała przestępstwa), ograniczenie albo pozbawienie wolności od trzech miesięcy do pięciu lat. Wszystko zależy od tego, czy podrobiony podpis został w jakimś celu wykorzystany.
Jeśli dokument ze sfałszowanym podpisem wylądował w szufladzie, czynu zabronionego nie ma. Ale jeśli został użyty zaczynają się schody. Dla przykładu: jeśli ktoś odbierze na poczcie za kogoś paczkę i podpisze się za niego na formularzu kwitującym odbiór, popełni przestępstwo. I nie wytłumaczy się tym, że zrobił to za wiedzą zainteresowanego i w jego interesie, a poza tym nikt na tym nie stracił.
Podpis, zgodnie z prawem, uważa się bowiem za podrobiony zawsze wtedy, gdy nie pochodzi od osoby, w której imieniu został przygotowany. W przypadku oceny czynu przez sąd nie będzie więc miało znaczenia, że takie zachowanie nie wyrządziło nikomu szkody, a może wręcz uratowało czyjś budżet.
Art. 270
Kodeks karny
§ 1. Kto, w celu użycia za autentyczny, podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu jako autentycznego używa, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto wypełnia blankiet, zaopatrzony cudzym podpisem, niezgodnie z wolą podpisanego i na jego szkodę albo takiego dokumentu używa.
§ 2 a. W przypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 3. Kto czyni przygotowania do przestępstwa określonego w § 1, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Generalnie, jeśli kwestia podrobienia podpisu nie wypłynie, czyli nikt nie podważy autentyczności podpisu i nie złoży zawiadomienia nie policję, sprawy nie ma. Ale jeśli tak się stanie, sprawca fałszerstwa musi liczyć się z konsekwencjami karnymi, a nierzadko – także finansowymi.
Wiele też zależy od tego, pod jakiego rodzaju pismem dokonano sfałszowania podpisu. Jeśli były to dokumenty urzędowe, prawne, stanowiące dowód w jakiejś sprawie albo zawierające istotne informacje, sprawa jest poważna
Kiedy nie ma na co liczyć na odszkodowanie?
Druga istotna rzecz to to, czy w wyniku fałszerstwa doszło do jakiejś szkody i jak wysoka ona była. To od niej zależy głównie to, jak jakie będzie odszkodowanie za podrobienie podpisu. Jeśli ktoś nie wykaże, że w wyniku podrobienia podpisu coś stracił, uzyskanie odszkodowania będzie trudne.
Dla przykładu, jeśli agent ubezpieczeniowy podrobi twój podpis, by wykazać się przed szefem i otrzymać premię za rzekomo podpisaną polisę na życie, ale ty w wyniku tego działania nic nie stracisz, trudno będzie żądać od niego odszkodowania za podrobienie podpisu. Zgodnie bowiem ze stanowiskiem sądów, w takim przypadku dokument nie był wiarygodny i nikt w wyniku jego wprowadzenia do obrotu prawnego nie został pokrzywdzony.
By uzyskać odszkodowanie, trzeba szkodę wykazać, udowodnić i wręcz ją wyliczyć. Nie wystarczy samo doniesienie na policję, że ktoś, aby uzyskać korzyść finansową, zachował się nierzetelnie. Dlaczego? Bo odszkodowanie to pokrycie konkretnej, finansowo wymiernej szkody. Jeżeli więc w wyniku podrobienia podpisu żadnej szkody nie poniosłeś, nie możesz nazwać się poszkodowanym i w efekcie żadne odszkodowanie ci się za to nie należy. W takiej sytuacji wystarczą zwyczajne przeprosiny.
Ogromna szkoda, ogromne odszkodowanie
Jeśli jednak w wyniku podrobienia podpisu dojdzie do tego, że ktoś straci duże pieniądze i będzie potrafił tego dowieść przed sądem, a także wytrzymać 20 lat ciągnącego się procesu sądowego, ma szansę na naprawdę spore odszkodowanie. Świadczy o tym historia dotycząca ponadhektarowej działki w Ostrołęce.
Rodzice poszkodowanego w sprawie mężczyzny zostali wywłaszczeni, miasto przejęło ich nieruchomość, a następnie ją sprzedało. Jednak ich syn, mimo że zgodnie z prawem powinien wiedzieć o zamiarze sprzedaży ziemi, o tej transakcji nie został powiadomiony, zaś kluczowy dowód w sprawie, czyli dokument potwierdzający, że do powiadomienia doszło, został podrobiony. W efekcie, jak wskazał sąd apelacyjny w uzasadnieniu wyroku, "czynność zbycia nieruchomości na rzecz osoby trzeciej nie mogła mieć miejsca".
Miasto musiało mu zapłacić ponad milion odszkodowania, a suma ta została wyliczona w oparciu o wartość sprzedanej działki. W tego typu sprawach ważne jest jednak – co podkreślają prawnicy – udokumentowanie szkody i konkretne wyliczenie, ile się straciło przez podrobienie podpisu.
Wyłudzenie kredytu
W wyniku sfałszowania podpisu szkodę może ponieść nie tylko osoba prywatna, ale także instytucja, np. bank i to on może dochodzić przed sądem odszkodowania od sprawcy.
W tego typu sprawie oskarżony jest były dziennikarz telewizyjny Kamil Durczok. Katowicka prokuratura zarzuca mu podrobienie podpisu byłej żony na dokumentach bankowych oraz wyłudzenie ponad 3,2 mln zł kredytu i pożyczki hipotecznej. Durczokowi, który nie przyznaje się do wyłudzenia, grozi od 5 do 25 lat więzienia oraz zapewne także wypłata odszkodowania na rzecz banku.
Podobnych spraw w sądach nie brakuje. Dla przykładu, Sąd Okręgowy w Rzeszowie uwzględnił jakiś czas temu apelację banku, domagającego się odszkodowania od mężczyzny, który także podrobił podpis żony. Dopuścił się tego po to, by otrzymać kredyt budowlano-hipoteczny i pożyczkę bankową. Kobieta przebywała wówczas za granicą.
Co ciekawe do złożenia sfałszowanego podpisu doszło pod okiem pracownicy banku, a wręcz za jej podpowiedzią. I właśnie ten fakt sprawił, że sąd pierwszej instancji, uznał, iż choć mężczyzna dopuścił się fałszerstwa w myśl art. 270 kodeksu karnego, to jednak nie działał z zamiarem wyłudzenia kredytu przez wprowadzenie banku w błąd, skoro to upoważniony do zawierania kredytów pracownik banku polecił mu podpisanie się za żonę i był przy tym obecny. Według sądu bank nie wykazał, że przez działanie mężczyzny doszło do wyrządzenia szkody.
W apelacji ten tok rozumowania jednak nie zyskał poparcia. Bank wywalczył wysokie odszkodowanie wraz z odsetkami, bo sąd II instancji stanął na stanowisku, że przyczynę szkody stanowiło przestępstwo z art. 270 kodeksu karnego. Mężczyzna dopuścił się bowiem przestępstwa polegającego na podrobieniu podpisu żony, skutkiem czego było uruchomienie kredytu. W efekcie sprawca czynu został zobowiązany do wyrównania szkody i wypłaty roszczenia.
Wyłudzenie dopłat bezpośrednich
Kilka lat temu podobna sprawa dotyczyła posła PSL Mirosława Maliszewskiego. Parlamentarzysta złożył do biura Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wniosek o przyznanie dopłaty bezpośredniej do działek rolnych.
Najpierw poseł złożył wniosek na swoje nazwisko, ale gdy okazało się, że wsparcie należy się nie jemu, a żonie, wycofał go i złożył kolejny, na którym sfałszował podpis żony. Dzięki temu uzyskała ona dopłatę w wysokości ponad 9,5 tys. zł. Sprawa skończyła się złożeniem przez Maliszewskiego immunitetu poselskiego i wymierzeniem mu 20 tys. zł grzywny. Jednak do wypłaty odszkodowania na rzecz agencji w tym przypadku nie doszło.
Odszkodowanie dla pracodawcy za podrobienie podpisu
A co jeśli w wyniku sfałszowania podpisu przez pracownika szkodę poniesie pracodawca? Rozwiązanie przynosi w tym przypadku Kodeks pracy. Zgodnie z zawartym w nim art. 114 "pracownik, który wskutek niewykonania lub nienależytego wykonania obowiązków pracowniczych ze swej winy wyrządził pracodawcy szkodę, ponosi odpowiedzialność materialną według zasad określonych w przepisach niniejszego rozdziału".
Odszkodowanie wylicza się wówczas na podstawie wysokości wyrządzonej szkody, jednak jeżeli pracownik nie wyrządził jej umyślnie, nie może ono przewyższać jego trzymiesięcznego wynagrodzenia. Jeżeli szkoda była umyślna i pracodawca przed sądem tego dowiedzie, sprawca fałszerstwa jest obowiązany do naprawienia szkody w pełnej wysokości.
Trzeba tu jednak zastrzec, że pracownik ponosi odpowiedzialność za szkody, które wynikają z jego czynów lub zaniechania, a nie za czyny innych osób czy szkody, które powstały w związku z działaniem samego pracodawcy i ponoszonego przez niego ryzyka.
Obrazuje to następująca sytuacja. Pracownik odpowiedzialny za kontakty z wykonawcą remontu na terenie firmy nie dopełnił swoich obowiązków i nie uzyskał jego pokwitowania za wypłaconą zaliczkę; zamiast tego podrobił jego podpis i myślał, że sprawa nie wypłynie. Ale stało się inaczej, bo wykonawca remontu przesłał do firmy pismo potwierdzające wpłatę.
Szkody jednak żadnej nie było, bo kontrahent zachował się przyzwoicie. Mimo to pracodawca dowiedział się o błędzie pracownika. Może więc wyciągnąć wobec niego konsekwencje o charakterze porządkowym, czyli wystosować upomnienie czy naganę. Zupełnie inaczej byłoby, gdyby w wyniku zapominalstwa pracownika doszło do ponownego ubiegania się przez wykonawcę remontu o zaliczkę. Wtedy mogłoby dojść do powstania szkody i w rezultacie do odpowiedzialności majątkowej pracownika.