Na co miały pójść pieniądze z zawieszonego Krajowego Planu Odbudowy? Choć prezes NBP Adam Glapiński butnie zaznaczał, że Polska "da sobie radę" bez tych środków, to jednak 266 mld zł miało sfinansować m.in. "kompleksową reformę" służby zdrowia i pchnąć polską gospodarkę wprzód po Covid-19.
Gdyby nie toczący się spór o praworządność między Polską a Unią Europejską to do naszego kraju już płynęłoby 58,1 mld euro czyli ok. 266 mld zł z Krajowego Planu Odbudowy. Obecnie te pieniądze zostały jednak zawieszone. Na co PiS planował je wykorzystać? – pyta Business Insider.
- Oczywiście każdy miliard dla gospodarki jest ważny. Ale i tak damy sobie radę – mówił jeszcze niedawno o pieniądzach z KPO prezes NBP Adam Glapiński. Ale czy rzeczywiście wolta PiS w UE jest warta odcięciem środków stanowiących 10,9 polskiego PKB?
Kluczowym w pandemii Covid-19 wydatkiem miało być 2,1 mld euro na ochronę zdrowia, a dokładnie rozwój centrów opieki wysokospecjalistycznej. Z tej kwoty na cele "związane z pandemią" rząd przeznaczył 1,4 mld euro z tej kwoty. 700 mln euro miało posłużyć do rozwoju szpitali powiatowych.
W dokumentacji PiS zapowiadał z tych środków "kompleksową reformę" systemu zdrowia i "restrukturyzację podmiotów leczniczych". Ale jak widać na razie damy sobie przecież radę.
Największym z planowanych dla pieniędzy z KPO celów była transformacja energetyczna i redukcja CO2, na którą miało iść 3,2 mld euro. Chodzi o wymianę źródeł ciepła i efektywność energetyczną budynków.
Zmiany miałyby zmniejszyć problem smogu, ale też ograniczyć koszty opłacania emisji praw do CO2, co pozytywnie wpłynęłoby na gospodarkę. Dodatkowo dopasowaliśmy do obiecanych dla UE poziomów emisji, więc znikłoby widmo wysokich kar od Wspólnoty.
Kolejne zielone inwestycje – 2,4 mld euro – miały zostać przeznaczone na modernizację kolei. Obecnie jest to słaba alternatywa dla transportu drogowego, więc Polacy wybierają auta, które generują 9-krotnie więcej CO2. Dodatkowe 437 mln euro rząd chciał przeznaczyć na wymianę taboru.
Wśród dodatkowych celów dla pieniędzy "BI" wymienia też:
1,1 mld euro na produkcję samochodów elektrycznych (prawdopodobnie fabryka Izery),
1,4 mld euro na rozwój sieci internetowej i likwidację "białych plam",
1 mld euro na nisko- i zeroemisyjny transport publiczny w dużych miastach,
1 mld euro na przyspieszenie cyfrowych rozwiązań w ochronie zdrowia,
762 mln euro na wsparcie programu Programu 100 Obwodnic,
550 mln euro na cyfryzację szkół,
381 mln euro na dofinansowanie otwierania żłobków (program Maluch+).
Wypłata środków z KPO a likwidacja Izby Dyscyplinarnej
Jak pisał serwis naTemat.pl, premier Mateusz Morawiecki twardo bronił na forum Parlamentu Europejskiego antyunijnej linii rządu PiS, al przyznał, że należy zlikwidować Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego.
Miało to być symboliczne ustępstwo, krok w tył, który w mniemaniu PiS miał umożliwić wypłatę środków z KPO. Niewiele to jednak pomoże. Unijni urzędnicy stawiają sprawę jasno.
– Zamierzamy zlikwidować Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, bo nie spełnia naszych oczekiwań. Mam nadzieję, że nowe procedury będą możliwe do przyjęcia. Bo chyba wszystkim nam zależy na odpowiedzialności – mówił podczas debaty w Parlamencie Europejskim Mateusz Morawiecki.
Prawdopodobnie ta "dobra wola" szefa polskiego rządu na niewiele się jednak zda. Komisarz unijny Didier Reynders ocenił, że zapowiedź Morawieckiego nie wpłynie na decyzję Komisji Europejskiej ws. wypłaty pieniędzy dla Polski. Z perspektywy polityka taka deklaracja nie wystarczy.
– Potrzebne jest jasne wdrożenie orzeczeń unijnego Trybunału Sprawiedliwości - trzeba wstrzymać procedury dyscyplinarne wobec sędziów, a potem przyjrzymy się nowym przepisom, gdy zostaną nam przedstawione – powiedział Didier Reynders cytowany przez RMF FM.
O warunkach, które musi spełnić rząd PiS, mówiła też podczas debaty w Parlamencie Europejskim szefowa Komisji Europejskiej Ursula Von der Leyen. Wśród nich była właśnie likwidacja utworzonej przez PiS Izby Dyscyplinarnej SN.