Reklama.
Ile zarabiają Niemcy?
Typowy dyrektor zarządzający niemieckiej spółki ma 52 lata i dojeżdża do biura służbowym BMW. Pracuje co najmniej 47 godzin tygodniowo, a przez ostatni rok nie dostał podwyżki. Roczne zarobki osób na tym stanowisku wynoszą średnio ok. 176 tys. euro – wymienia PAP za niemieckim dziennikiem "Handelsblatt".Podliczmy go. 176 tys. euro na rok (to suma z dodatkami i premiami) to ok. 14,7 tys. euro miesięcznie. Po obecnym kursie możemy więc liczyć 67 875 zł miesięcznie. Nie wiemy co prawda, czy kwoty są brutto czy netto, ale umówmy się, że niemiecki dyrektor raczej z głodu nie umrze.
Wynagrodzenie zależy też mocno od segmentu rynku. Dyrektor z cierpiącej przez pandemię branży motoryzacyjnej może liczyć na 120 tys. euro rocznie. Jego kolega z handlu spożywczego oczekiwać może nawet 180 tys., a dyrektor z branży handlu hurtowego – nawet na 200 tys. euro na rok.
"Handelsblatt" wskazuje, że kobiety na stanowiskach kierowniczych muszą dodatkowo liczyć się z ok. 10 proc. niższą pensją od mężczyzn na podobnym stanowisku.
Najprawdopodobniej dyrektorzy i dyrektorki identycznie nie dostali jednak podwyżki, a inflacja rośnie. Jak się okazuje w 2020 r. pensje dyrektorów wręcz spadły w porównaniu poprzednim rokiem. Wzrost zarobków wystąpił jedyne w branżach, które dorobiły się na epidemii COVID-19. Chodzi tu m.in. o budownictwo, przemysł drzewny czy branżę farmaceutyczną.
Dużym bonusem jest służbowe auto i tu też wystąpiły różnice. W poprzednim zestawieniu królowała tu marka Audi, teraz doszło jednak do zmiany. Podium to obecnie BMW, Audi i Mercedes. Jeśli chodzi o cenę – mężczyźni idą tu na całość, a kobiety-menedżerki korzystają zwykle z tańszych samochodów.
Najciężej pracują dyrektorzy spółek przemysłowych, którzy tygodniowo przesiadują w biurze ponad 50 godzin. Licząc zbiorczo ok. jedna trzecia menedżerów pracuje do 50 godzin, a kolejna jedna trzecia już po 30-40 godzin.
W badaniu wzięło udział ok. 2700 etatowych dyrektorów i członków zarządu.
Wysokie zarobki prezesów państwowych spółek
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, całkiem niezłymi zarobkami mogą się też pochwalić prezesi państwowych spółek.W zależności od kształtowania się wynagrodzeń w gospodarce zarządy dostają podwyżki i już teraz mogą zarabiać o ponad 200 tys. złotych rocznie więcej niż wynika z ustawy kominowej. Ustawa kominowa nie dotyczy bowiem największych spółek. W nich, na podstawie innej ustawy, pensje członków zarządów są zwykle ustalane w oparciu o aktualne, czyli dużo wyższe niż w 2016 roku wskaźniki GUS.
Jak podaje Business Insider, w rezultacie pensja prezesa może być o 28,4 proc. wyższa niż wynika z obecnych zapisów ustawy kominowej. Plus premie za wyniki. Zważywszy na wzrosty wynagrodzeń limit ten może pójść jeszcze mocno w górę.
Dzięki temu np. prezes PKN Orlen Daniel Obajtek dostał od zarządzanej grupy spółek w ub.r. 2,25 mln zł, czyli o 376 tys. zł więcej rok do roku. Z tego 966 tys. to premia. Pierwsze miejsce należy jednak do Zbigniewa Jagiełło, który przepracował w PKO Banku Polskim dwanaście lat, a w ostatnie pięć lat zainkasował 11,8 mln zł wynagrodzenia, czyli 196 tys. złotych za miesiąc.
Drugie miejsce zajmuje Michał Krupiński z wynikiem 11,2 mln zł. Stał na czele zarządów najpierw PZU, a potem Banku Pekao. Trzecie zarobki dotyczą byłego prezesa PGNiG, czyli Piotra Woźniaka. Dostał od zarządzanej firmy 8,8 mln zł za 58 miesięcy pracy.
Przed Danielem Obajtkiem w rankingu prezesów spółek Skarbu Państwa jest jeszcze były prezes PZU Paweł Surówka, który otrzymał łącznie 7,7 mln zł za trzy lata pracy w PZU. Jacek Kurski, prezes Telewizji Polskiej jest w tym zestawieniu dopiero na 13. miejscu z 2,7 mln zł za 54 miesiące pracy (średnio 50,2 tys. zł miesięcznie).