Inflacja odbija się potężnie na naszych portfelach. Zmuszeni szukać oszczędności, coraz częściej myślimy o podwyżkach. Nawet 25 proc. z nas upomni się o wyższą pensję jeszcze w tym roku, m.in. osoby w wieku 23-35.
Z danych przytoczonych przez Business Insider wynika, że o wyższym wynagrodzeniu zamierzają rozmawiać głównie osoby w wieku 23-35 lat. Pracownicy oczekują podniesienia podstawowej płacy przeważnie o 10-15 proc. Do tej grupy dojdą jeszcze osoby, które zaczną poszukiwać nowego zatrudnienia.
Z ogólnopolskiego badania opinii publicznej, przeprowadzonego przez UCE Research i Syno Poland na reprezentatywnej próbie ponad tysiąca dorosłych Polaków, wynika, że 26,4 proc. ankietowanych zamierza do końca bieżącego roku wystąpić do pracodawcy o podwyżkę pensji.
50,2 proc. respondentów nie planuje nic podobnego, a 23,3 proc. ankietowanych jeszcze nie zdecydowała, co zrobi w tej kwestii.
– Na pewno inflacja wzmaga oczekiwania płacowe. A z nią jest jak z pogodą – inna jest podawana, a inna jest odczuwalna komentuje – komentuje z rozmowie z Insiderem prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
Inflacja argumentem rozmów o podwyżkach
Presja płacowo-cenowa napędza coraz większe potrzeby pracowników. Zaniepokojeni stanem portfeli po zakupach, coraz częściej myślimy o wyższej pensji. To z kolei może spowodować wyższe koszty zatrudnienia. Oznacza to równocześnie wielkie zagrożenie dla rynku.
Rynek pracy "cierpi" od dawna. Jednym z powodów jest brak kompetentnych ludzi do pracy. Ostatnio doszedł kolejny. Pracownicy, których dotyka bezpośrednio spirala płacowo-cenowa zmuszeni są do tego, by zaczynać rozmowy o podwyżkach. Niedługo mogą stać się one prawdziwą plagą.
Jeśli pracownikowi się uda, to pracodawca będzie miał większe koszty zatrudnienia, przez co de facto mniej zarobi. Gdyby chciał zarabiać tyle, co do tej pory, ma tylko jedno wyjście. Jakie? Będzie musiał podnieść ceny swoich produktów i usług. A to wpłynie na wzrost cen. I tak właśnie tworzy się spirala powtórzeń.