Reklama.
Przyczyny wzrostu cen mieszkań
Bartosz Turek powołując się na najnowsze dane NBP podał, że przeciętny metr nowego mieszkania na siedmiu największych rynkach zdrożał w ciągu roku o ponad 10 proc. Natomiast jeśli chodzi o mieszkania używane zwykła średnia wyciągnięta z aktów notarialnych poszła w górę o 7,3 proc.Analityk zauważył, że na wzrost cen złożyło się wiele czynników między innymi to, iż nieruchomości są postrzegane jako bezpieczna przystań dla kapitału i oręż przeciwko inflacji.
Na rynek mieszkaniowy oddziaływały również dynamiczny wzrost wynagrodzeń, bardzo sprawna odbudowa gospodarki czy rosnący optymizm rodaków. Turek zaznaczył, że kluczowe były natomiast najniższe w historii stopy procentowe.
Drożejące ceny mieszkań to wpływ dużej aktywności funduszy inwestycyjnych (najczęściej zagranicznych), które skupują nie tylko pojedyncze mieszkania, ale też całe bloki, osiedla czy nawet firmy deweloperskie. W konsekwencji ograniczyło to ofertę rynkową.
Co może powstrzymać wzrost cen mieszkań?
Turek ocenił, że niektóre z tych wymienionych wyżej czynników osłabnie. Szacuje, że w konsekwencji dwóch podwyżek stóp procentowych, w wyniku których podstawowa stopa poszła w górę z poziomu 0,1 proc. do 1,25 proc., raty kredytów mieszkaniowych powinny pójść w górę o około 16-18 proc. O tyle też spadła zdolność kredytowa."To w oczywisty sposób musi przełożyć się na mniejszy popyt na mieszkania. Przy tym już niedługo częściowo ta zmiana zostanie zamortyzowana przez podpisaną przez prezydenta ustawę o kredytach bez wkładu własnego" – zaznaczał ekspert z HRE Investments w komunikacie, cytowanym przez businessinsider.com.
Czytaj także:Przez podwyżki stóp procentowych banki zaczęły też podnosić oprocentowanie lokat. Ma to sprawić, że wkrótce oprocentowanie depozytów przestanie być kilkadziesiąt razy mniej atrakcyjne niż potencjalne zyski z wynajmu mieszkań.
Analityk przypomniał, że na początku bieżącego roku dwa największe banki udostępniły kredyty z 10-proc. wkładem własnym, co uruchomiło odroczony popyt (największy odnotowano w maju).
"Wtedy każdego dnia roboczego do banków trafiało po około 2,5 tys. wniosków kredytowych. W kolejnych miesiącach ta fala opadała. W efekcie w październiku możemy już mówić o około 1,86 tys. wniosków kredytowych dziennie. To sugeruje normalizację sytuacji i fakt, że odroczony popyt w dużej mierze się wyczerpał" – dodał.
Specjalista wskazuje, że na bilans popytu i podaży mogą wpłynąć również zjawiska po drugiej stronie rynku.
"Deweloperzy mają w przygotowaniu dużo nowych inwestycji. Na przykład najnowsze dane GUS pokazują, że przez 10 miesięcy 2021 roku deweloperzy dostali pozwolenia na budowę ponad 174 tysięcy mieszkań i rozpoczęli budowę prawie 141 tysięcy lokali. W obu przypadkach oznacza to wzrost o ponad 30 proc. względem analogicznego okresu przed rokiem" – podsumował Turek.
Czytaj także: