Jakiś czas temu głośno było o deweloperze, który wykorzystując przepisy specustawy covidowej chciał postawić osiedle w otulinie Kampinoskiego Parku Narodowego. Projekt na kilkanaście domów "dla osób na kwarantannie" zainteresował warszawską prokuraturę. Teraz prezesowi postawiono zarzuty.
Projekt budowlany w podwarszawskim Lesie Bemowskim powstawał w pobliżu rezerwatu przyrody "Łosiowe Błota", w otulinie Kampinoskiego Parku Narodowego. Ponad rok temu zaczęła go badać stołeczna prokuratura, w związku z podejrzeniem wykorzystywania luk prawnych w celu budowy na terenie objętym ochroną.
– W związku prowadzeniem prac budowlanych pod inwestycję osiedla domów jednorodzinnych zarzut popełnienia przestępstwa usłyszał Marian O. – prezes zarządu spółki zajmującej się budową tego osiedla – potwierdziła "Rzeczpospolitej" Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Jak wskazano, Marian O. niezasadnie powołał się na brzmienie art. 12 tzw. ustawy covidowej. Zapis pozwala na wznoszenie obiektów związanych z walką z pandemią. Pozwalają ominąć wiele wymagań z tym związanych. Deweloper utrzymywał zaś, że domy jednorodzinne powstają z myślą o osobach... odbywających kwarantannę.
Prokuratura uznała jednak, że wykorzystał on brzmienie tzw. tarczy antycovidowej dla swoich celów. Przez to miał złamać liczne akty prawne m.in. ustawę o ochronie przyrody, Prawo budowlane czy Prawo ochrony środowiska.
Robotnicy dokonali m.in. wycinki samosiejów i drzewostanu, karczowania drzew i innych czynności tego typu. Spowodowało to zniszczeniem lęgowisk ptaków i siedlisk co najmniej 10 gatunków chronionych. Zniszczeniu uległa też wybudowana przez bobry tama, a ogrodzenie uniemożliwiło migrację zwierząt – wylicza Skrzyniarz.
Marian O. został już wezwany na przesłuchanie. Nie przyznał się do zarzucanych mu czynów oraz odmówił złożenia wyjaśnień. Grozi mu kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do dwóch lat.
Gmina Babice Stare poinformowała prokuraturę okręgową w Warszawie, że pracownicy właściciela działki łamią przepisy dotyczące kontroli środowiskowej – pisało RMF FM.
Chodzi o to, że deweloper miał blokować działania urzędników. Pracownicy wydziału środowiska zostali wpuszczeni na teren działki tylko na kilka godzin i nie mogli w pełni przeanalizować przebiegu i zakresu prac.
Tymczasem z informacji które przekazali mieszkańcy do urzędu gminy wynika że, robotnicy - mimo okresu lęgowego ptaków – wycinali w najlepsze drzewa w otulinie rezerwatu.
Od początku sporu inwestor twierdził, że 15 mieszkań będzie oferowane do wynajęcia dla osób odbywających kwarantannę, a w kolejnym okresie zostaną zaoferowane do wynajmu osobom, które w wyniku kryzysu wywołanego pandemią straciły własne domy i mieszkania.
Deweloper powołuje się przy tym na "regulacje prawne zawarte w tzw. tarczy antycovidowej, które dały możliwość szybkiej i maksymalnie odbiurokratyzowanej realizacji inwestycji związanych ze zwalczaniem pandemii koronawirusa oraz jej skutków". Przepis ten umożliwiał budowę obiektów związanych z walką z pandemią bez konieczności trzymania się m.in. prawa budowlanego. Prace ruszyły na początku września.
Zdaniem urzędników, teren nie nadaje się jednak do deweloperki z przyczyn środowiskowych. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska skierowała zawiadomienie o popełnienie wykroczenia do policji. Poinformowała też o sprawie nadzór budowlany. Organ zwrócił uwagę m.in. na zniszczenie bobrzej tamy i ryzyko okresowego lub trwałego odwodnienia terenu.