Europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk to już kolejny polityk tego ugrupowania, który usiłuje udowodnić, że inflacja za czasów rządów Platformy Obywatelskiej była o wiele większym problemem. Wyliczył, że "za Tuska" inflacja sięgnęła 21 proc. - w 8 lat. Czyli 2,6 proc. rocznie, ale tego już nie dodał.
Oryginalną tezę Kuźmiuk zaprezentował na antenie TVP Info. Wyliczył, że za rządów PO skumulowana inflacja była wyższa, niż za rządów PiS. W tym celu zliczył odczyty inflacji z lat, gdy u steru władzy była Platforma Obywatelska i porównał je z odczytami za rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Kuźmiukowi (doktor nauk ekonomicznych) wyszło, że za PO inflacja sięgnęła łącznie 21 procent. Policzył wskaźniki od 2008 do 2015 roku.
- Nie słyszałem wtedy histerii, żeby mówiono o jakiejś hiperinflacji - mówił Kuźmiuk w rządowej stacji. Tezę o tym, że obecnie mamy po prostu podwyższoną inflację, eurodeputowany lansuje już od jakiegoś czasu.
"Sumarycznie inflacja w ciągu 6 lat rządów Prawa i Sprawiedliwości, razem z podwyższoną inflacją w 2021 roku, wyniesie około 14 proc., (od 2016 do 2021roku wyniosła ona odpowiednio: -0,6 proc.; 2,0 proc.; 1,6 proc.; 2,3 proc.; 3,4 proc.; ok. 5 proc.), podczas gdy przez 6 lat rządów PO-PSL łączna inflacja wyniosła ponad 19 proc. (od 2008 do 2013 roku wyniosła ona odpowiednio: 4,2 proc.; 3,5 proc.; 2,6 proc.; 4,3 proc.; 3,7 proc.; 0,9 proc.)." - tak swoją tezę rozwija na stronie Tygodnika Solidarność.
Trudno powiedzieć, czy jest to autorska koncepcja Kuźmiuka, bo identyczną narrację prezentuje też prezes Narodowego Banku Polskiego, Adam Glapiński. Panowie nieco rozmijają się w procentach, ale nie są to wielkie różnice.
- Przez sześć lat pierwszych rządów rządu PO, skumulowana inflacja była o prawie pięć punktów procentowych wyższa, niż w ciągu sześciu lat mojej kadencji. Pięciu i pół roku mojej kadencji. Skumulowana inflacja za mojej kadencji wyniosła 117,0 czyli wzrost o 17 proc. W okresie sześciu lat rządów premiera Tuska inflacja wzrosła o 20,1 – mówił podczas konferencji prasowej kilka tygodni temu.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, w dzień po kolejnej podwyżce stóp procentowych prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński postanowił wyjaśnić, kto tak naprawdę jest odpowiedzialny za wysoką inflację w Polsce.
Glapiński zorganizował konferencję prasową po kolejnym podwyższeniu stóp procentowych. Przekonywał, że za inflację odpowiadają czynniki zewnętrzne. Zaliczył do nich wzrost cen paliw, które na świecie poszły w górę o 80 proc. rok do roku, wzrost cen węgla (2,5 raza) i pięciokrotną podwyżkę cen gazu. Za to ostatnie obwinił przede wszystkim Rosję, która wykorzystuje to paliwo jako formę nacisku na Unię i inne kraje.
Z kolei Unię obwinił Glapiński za podwyżkę cen energii elektrycznej w Polsce. Zdrożały bowiem certyfikaty – uprawnienia do emisji CO2. Faktem jest, że tracą na tym przede wszystkim producenci energii z węgla. A polska energetyka opiera się w 70 proc. na tym właśnie paliwie.
W Polsce zahamowano też transformację energetyczną na korzyść spalania węgla, więc ceny energii nie powinny nas specjalnie dziwić. Poza tym to rząd sprzedaje certyfikaty i świetnie na tym zarabia. Co ciekawe, Polska nie stworzyła własnej giełdy uprawnień CO2 i sprzedaje je w Berlinie.